Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2014, 02:49   #5
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- 5... 4... 3... 2... 1... Time! - krzyknął Draz, ich trener. Wraz z jego okrzykiem James poczuł, że morderczy uścisk Carli zniknął. Ostatnie parę sekund ich sparingu udało jej się wyjść na jego plecy gdzie była prawie poza jego zasięgiem.

Gdy już wiedział, że będzie go dusić przycisnął brodę do piersi co było cholernie dobrą obroną. Niestety skontrowała to napierająć ramieniem na jego czoło. A że mięśnie ramion są silniejsze od tych na karku mimo rozpaczliwego oporu w końcu jej uległ i musiał obnażyć gardło. Wówczas błyskawicznie dobiła te ramię i jego szyja znalazła się w stalowym uścisku jej ramion. Ostatnią obroną było przekręcenie głowy w bok co powodaowało że nacisk na krtań nie był tak silny co dawało mu trochę czasu.

Dla eksgliniarza była to bardzo ciężka pozycja ale nie poddawał się. Wciąż walczył próbująć pozbyć się kleszczy jej nóg dzięki którym była do niego jak przyklejona i mogła kontunuować duszenie. Czuł, że jej uścisk jej nóg słabnie. Ale i on już ledwo charczał i pluł śliną przy każdym chauście powietrza. Wiedział, że gdyby teraz odklepał walkę byłoby to w porządku. Nadal byłaby to świetna walka. Jednak on był James Shelby. Póki widział jakąś możliwość nie zamierzał się poddawać. Carla słabła również, wiedział, ze jest od niej silniejszy i wytrzymalszy. Zaczynało mu już ciemnieć w oczach. Dźwięki zaczynały się dziwnie rozchodzić. Wiedział, że zaczyna tracić przytomność z powodu niedoboru tlenu. Wzrok mu się zawężał do nóg trenera stojącego obok. Słyszał, jak krzycząc pyta czy wszystko w porządku. Pewnie zastanawiał się czy nie przerwać walki. W końcu to tylko przyjacielski sparing a nie jakieś zawody albo coś na serio na ulicy. Ale ten brązowowłosy eksglina dał się już poznać właśnie z powodu niesamowitej woli walki. Bo styl, refleks, formę, wytrzymałość czy finezję można było znaleźć takie jak u niego a czasem i lepsze. Ale rzadko trafiał się ktoś tak nieustępliwy. Dlatego mimo pozornie beznadziejnej sytuacji trener postanowił nie przerywać walki.


I wówczas James poczuł, że dał radę zepchnąć nogę Carli ze swojej i wyzwolić się z jej uścisku. Balansując jednak na granicy zamroczenia nie był tak szybki jak zazwyczaj i zanim wywinął się do reszty znów go oplotła swoimi i stracił tak ciężko wypracowany postęp. Znów musiałby zaczynać od zera bo z powrotem jej uścisk był mocny i pewny. Na walkę z czymś takim nie miał już siły. Nie w takim stanie. Uniósł dłoń b dwa razy klepnąć ją w ramię co oznaczało poddanie i koniec walki. Ale wówczas Draz, ich trener zaczął na głos odliczać ostatnie sekundy. 10! ~ Nie! Nie wygrasz ze mną! ~ wiedział, że nie da rady już się wywinąć. Ale wciąż mógł walczyć o remis. Carla zamierzała wygrać tak samo jak on więc z równą mu desperacją jeszcze wzmogla zacisk na jego szyi nawet ryzykując, że może coś mu uszkodzić. Przy 7 James widział już tylko jasny punkcik z niewiadomo czym na końcu. Przy 5 już tylko ciemność. Ostatnie co słyszał w miarę wyraźnie to 3. Potem głos Draza stał się jakiś wytłumiony i niewyraźny. I nagle...


Powietrze było tak cudowne! Po chwili wszystko zaczęło wracać do normy choć z powodu bólu szyi nie mógł jeszcze mówić. Widział pochylonych nad sobą Draza i Carlę. Mieli zatroskane miny.

- Wybacz James... Ale nie odklepałeś walki... - rzuciła zmartwiona fajterka przepraszającym tonem.

-Spoko. Następnym razem ja cię tak załatwię - uśmiechnął sie do niej na ile mógł. Zdołał już usiąść.

-Rany chłopie dawno czegoś takiego nie widziałem. Ale czemu ty tak szalejesz? Przecież to tylko sparing, tylko trening. Wiesz, ja tu za was odpowiadam. - poklepał go przujacielsku po ramieniu ten półlatynos.

-Sorry jak was nastraszyłem. To może tylko tak wyglądało źle. Było ok. A jakby ktoś się czepiał to zwal na mnie, powiedz, że cię nie słuchałem albo co. - machnął niedbale ręką żeby ich uspokoić.

-James. Czemu ty taki jesteś? - spytała go Carla. Lubił ją. Oboje się lubili. I szanowali. Byli fajterami. Mimo, że on był gliną a ona prywatnym trenerem jakiś krawaciarzy i w kwartał zarabiała tyle co on przez rok. Ale byli fajterami. Poza tym... Był z niej kawał niezłej sztuki. Aż się sam siebie czasem pytał czemu jeszcze nie mieli ze sobą romansu. Może czas to naprawić?

-Carla... Nie mogę się poddać póki widzę wyjście z sytuacji. Muszę chociaż spróbować. - to był tak naprawdę materiał na dyskusję na całe lata. A musieli się przygotować do następnego sparingu.

- James. Pułkownik cię wzywa. Teraz. - rzekł Andy, chłopak od wszystkiego w tej sali ćwiczeń. James zdziwił się trochę. Spodziewał się, że nie będą go sprawdzać przez cały kontrakt. Ale, że teraz... Cóż, w SWAT też mieli wezwania o różnej porze.

Pożegnał się więc z cała trzyosobową grupką i zaczął iść ku wyjściu. Na brzegu maty ukłonił się temu małemu dojo zgodnie z tradycją sztuk walki. Popatrzył jak teraz Carla zaczynała się ustawiać do sparingu z Chrisem. Złapał jeszcze spojrzenie Draza. - Hej Draz! Dzięki że nie przerwałeś walki! - machnął mu ręką na pożegnanie i w podzięce a tamten odwzajemnił mu usmiech. Po czym ku zaskoczeniu James'a stanął nagle na baczność i zasalutował mu. Na co ten odpowiedział tym samym. No tak, w końcu Draz też był kiedyś gliniarzem. Dlatego tak się dogadywali. Uśmiechnął się ostatni raz do swoich przyjaciół i poszedł za swoim przełożonym sprawdzić czego chce pułkownik.



---


Spotkanie zaczęło się krótko i bez specjalnych wstępów jakich obaj nie potrzebowali. Usiadł na wskazanym fotelu i słuchał co Nat ma do powiedzenia. Sprawozdanie z oceny swoich wyników przyjął skinieniem głowy. Wiedział, że nie po to go wezwano. Zapewne testy właśnie się skońćzyły i teraz czegoś będą chcieć od niego.


Uśmiechnął się pod nosem gdy usłyszał o opinii jaką wystawili mu Arnold i Paula. Najwyraźniej brali go za jakiegoś czubka albo cyberświra.

- Widział pan nagranie panie pułkowniku. To wie pan jak to było. I widział pan moje wyniki. To wie do czego jestem zdolny. A ich właściwie nawet nie ruszyłem nawet jak miałem okazję. A popatrzy pan jacy pamiętliwi... - trochę go to bawiło a trochę irytowało te zachowanie krawaciarzy co go zwerbowali. Znali się na gadaniu i wciskaniu kitu a nie na jego możliwościach. Byli zwykłymi biurwami i takie zachowanie niestety świetnie wpisywało się w stereotym korpów.


Następnie wysłuchał o swoim zleceniu. Zaskoczyło go to. Czekał na jakiś dalszy ciąg. Ale go nie było. Tylko ta teczka z aktami leżąca na stole. Na razie jej nie ruszał. Milczał chwilę i analizował dostępne dane wpatrując się w sypiący brudny śnieg. Śnieg, może tam w górze i był biały ale zanim dotarł do ziemi zbierało w nim się tyle badziewia, że jak był jasnoszary to się wszyscy cieszyli, że taki czysty tym razem. W końcu przemyślał sprawę i skierował wzrok z powrotem na byłego wojskowego.

- Panie Ferrick... To na pewno zadanie dla mnie? Może i jestem gliną ale nie detektywem czy negocjatorem. Jestem antyterrorem. Więc jak jest? Firma spodziewa się kłopotów akurat pod moją specjalność czy też znów ktoś... Chwila... Jak to mówiła Paula? Popełnił pomyłkę w moich aktach? Tak, chyba jakoś tak to było... I teraz bierze mnie za speca od dochodzeń? Jestem szturmowcem a nie detektywem, mogę zająć się tą sprawą i zrobię co będę mógł ale nie to nie jest moja specjalność. A jeżeli spodziewamy się zagrożenia to chciałbym wiedzieć to teraz. - słyszał, że Ferrick ceni sobie szczerość. Więc walnął mu prosto z mostu co o tym myśli. Zadanie było albo dziwne albo miało drugie dno albo ktoś z firmy chciał udupić albo sprawę albo jego albo obydwa na raz. Mógł pogadać z kolesiem ale taki Arnold i Paula albo ktoś na ich podobę mógł to zrobić lepiej. No albo spodziewali się takich kłopotów ktore trzeba będzie rozwiązać stalą i ołowiem. No albo ktoś nie życzył sobie James'a Shelby w firmie a przynajmniej nie w glorii chwały rozwiązanych spraw. Co za szit. A jak tu szedł miał nadzieję, że go do jakichś szturmowców przydzielą...


Czekał co powie tamten ekswojskowy. Po chwili sięgnął po akta i zaczął je przeglądać. Były dość skromne. Najwyraźniej sprawa świeża i słabo poznana. Jakoś specjalnie nic dziwnego z nich nie wynikało. Ot, laska była w sekcie, weszła do sądu gdzie jej ojciec miał sprawę przeciw jej sekcie i się wysadziła. I teraz jej stary szalał sto razy bardziej niż poprzednio by dorwać tą sektę. I miał gadać z tym typem tak na świeżo po czymś takim. Normalnie firma pokładała w nim anielskie chyba zaufanie... Taaa...


Zwrócił jednak uwagę na to co powiedział pułkownik a czego nie było w aktach. Coś o ludziach z jakim ma pracować. A w aktach normalnie cicho sza na ten temat. Ani imion, ani nazwisk, funkcji, tytułów, zdjęć no nic. Nie podobało mu się. Znów popatrzył chwilę na okno ale krócej, powziął już decyzję.

- A jak to jest z tymi ludźmi co to mam z nimi współpracować. A w jaki sposób? Bo jak dla mnie jak nic tu o nich nie ma a mają tam być to to nie jest współpraca tylko obserwacja. Albo kontrola. Tak to się nazywa wedle glinarskich standardów. Więc jeśli warunki się nie zmienią nie oczekujcie ode mnie współpracy z nimi. Po prostu nie mam z kim współpracować. Aha... Ale jak ktoś mi będzie przeszkadzał w wykonaniu zadania too... No cóż... Sam pan widział testy i opinię moich werbowników... - świadomość, że będą go sprawdzać w terenie nie zaskoczyła go. Ale zirytowała bo w końcu nikt nie lubi być kontrolowany. Ale to, że on w żaden sposób nie może rozpoznać "swoich" wydało mu się bardzo ryzykowne. Zwłaszcza, że chyba na serio brali go za kogoś kto ma nierówno pod sufitem. Jeśli tak to chyba ci co mieli go sprawdzać też chyba nie stali zbyt wysoko w hierarchii skoro mieli się zadawać z szaleńcem.




----



Wyszedł z biura i spokojnie poszedł do przebieralni gdzie miał swoją szafkę. Wziął prysznic, wcale nie krótki, i spokojnie przebrał się w swoje rzeczy. Gdy na końcu założył swoje przyciemniane okulary i skórzany, ciemnobrązowy płaszcz od razu poczuł się sobą.


Pod prysznicem przemyślał jak się zabrać do tej sprawy. Teraz gdy szedł do samochodu zadzwonił do Carlosa. Kiedyś ten latynos był jego podwładnym i specem od ciężkiego wsparcia. A obecnie wciąż pracował jak dawniej.

- Sie masz stary! Jak leci? Słuchaj słyszałeś o tej młodej Tomkins co się wysadz... - przerwał gdy mu zapiszczało o przerwanym połączeniu. - Cholera niech oni coś zrobią z tą łącznością bo normalnie gadać się nie da. A jakbym dzonił po policję akurat? - rzekł do jakiegoś mijanego własnie faceta w gajerze który wchodził dopiero do budynku. Tamten jedynie krótko mu przytaknął i też chwilę ponarzekał na to samo. Próbował jeszcze dwa razy dodzwonić się do Carlosa ale sobie nie pogadali zbyt sensownie. W końcu zirytowany nagrał wiadomość i puścił mu mailem. Miał nadzieję, że jak rządowi się tym zajmują to może uda mu się czegoś przez kumpla z budżetówki coś dowiedzieć.


Podczas jazdy przeszedł na sterowanie głosowe komputerem i próbował się dowiedzieć czegoś z netu o tym starym Tomkinsie, jego córce i tej sekcie. Ale w tak krótkim czasie nie udało mu się znaleć nic wyjątkowego. Ot makler, jego martwa córka i sekta jakich pełno. Musiałby przyjżeć się temu dokładniej albo ściągnąć kogoś do pomocy. ~ Na przykład Annę... ~ ona znała się na takich bajerach. Tylko cholera wie gdzie teraz była. Mogła być wszędzie i nigdzie. Znów czuł dziwną mieszaninę nostalgii, żalu, złości, zniecierpliwienia i nadziei. ~ Powinna już zadzwonić! Już połowa miesiąca! I to grudzień... ~ przy grudniu dzwoniła częściej. Co nie znaczy, że często.


Dojechał w końću na miejsce. Był trochę przed czasem. Zepchnął prywatne sprawy w głab świadomości i gdy wysiadł z auta znów był takim jakim znała go większość ludzkości. Idąc do budynku zastanawiał się czy te szpiegowskie palanty już tu są i go skanują na setkę możliwych sposobów. Nie przejmował się nimi. Jako operator SWAT umiał działać pod dużą cięższą presją niż ta teraz.
 

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 06-02-2014 o 23:16.
Pipboy79 jest offline