Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2014, 21:55   #59
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Duch, jako rasowy sadysta, uderzył jeszcze raz w twarz Vela pałką. Zaćwierkało ofierze w głowie i stracił czucie w członkach swojego ciała. Zachował przytomność, ale ta przytomność była bardziej ułomna niż po dwóch litrach rozlanych na dwóch. Następnie złapał go za wsiarz i pociągnął na korytarz. Kilkanaście metrów dalej rzucił go na posadzkę. Vel nic konkretnego nie widział, a słuch mu dopiero wracał więc po prostu leżał z głupawym uśmiechem. Już rozmyślał na temat kolejnej obelgi, gdy duch podbiegł i ciężkim buciorem uderzył w dupsko Vela tak mocno, że ten ślizgnął się na posadzce jeszcze kilka metrów.
- Patrz!
W jednej z cel kobieta z burzą włosów leżała na podłodze. Wokół niej były rozlane różne płyny wyglądające jakby wyleciały z niej. Jej spódnica była kompletnie mokra. Trzymała w rękach niemowle. Pępowina leżała na niej plamiąc również jej bluzkę. Po drugiej stronie celi młoda dziewczyna patrzyła to na swoje brudne ręce to na współuwięzioną. Płakała i kiwała się do przodu i do tyłu.
- Rzeczywiście dziś się urodziłeś. W ogóle wiesz kto jest twoim ojcem?

W tym czasie. A właściwie nie. A może i tak? Nieważne. W każdym razie...

Zdzich i Ryszard pokonali w dość brutalny sposób tego zboczeńca. Zdzich niby to teleportował się za typa i chwycił go od tyłu za głowę wyginając nienaturalnie żuchwę do dołu. Wtenczas Ryszard zaspawał mu posturę tak, że spora część wymiocin wlała mu się z siłą wodospadu do gardła. Zdzich chwycił klucz i błyskawicznie otworzył furtkę. Pieprzony kretyn lubiący ruchać w dupy bezdomnych wierzgał się w agonii z wykrzywioną mordą jakby miał krzyczeć, ale dźwięki żadne nie dobiegały z jego gardła. Niemy krzyk. Jak w kosmosie. Błyskawicznie zanim ktoś zauważył Ryszard zamknął za sobą furtkę i pociągnął ciało zboka (to znaczy: on jeszcze żyje, ale już niedługo) i legendarną teściową (no bo zgrzybiali nie robią zbyt wiele akcji na raz) do salonu. Wielkiego w pytę salonu. Na stoliczku jest wysypana góra białego proszku. Obok stoi butelka szampana. Na olbrzymim plazmowym telewizorze leci film. Jakieś francuskie pedalstwo, a nie film znaczy się.
 
Anonim jest offline