Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 17:50   #482
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Teleportacje miały to do siebie, że zawsze wiązały się z nimi różne ciekawe efekty. Począwszy od wizualnych halucynacji i mdłości, a skończywszy na uszkodzeniach ciała jeśli nie wiedziało się do końca gdzie się wyląduje. Dirith czytając zwój miał nadzieję wylądować w jakimś zaułku. Byłoby to najlepsze możliwe miejsce to wylądowania. Ciche, nie na widoku, z którego można się szybko i sprawnie ewakuować, rozpoznać gdzie się wylądowało i zaplanować co dalej. W najgorszym wypadku liczył na to, że wyląduje nie wiadomo gdzie w podmroku i będzie musiał znaleźć drogę do miasta... o ile byłby w dobrej części podmroku. Dało się jednak z takiej sytuacji wyjść, po prostu trzeba było znaleźć jakieś osiedle, i dalej dopytać o drogę na powierzchnię lub do rodzinnego miasta. Takie też z początku miał wrażenie wpadając do gorącej wody. W pierwszej chwili chciał także się z niej szybko wydostać, ponieważ jeśli wpadł do gejzeru to mógł szybko ugotować się we własnej skórze. Na szczęście gejzerem okazał się basen. Na nie szczęście oznaczało to, że w najgorszym wypadku mógł wylądować w łaźni jakiegoś drowiego domu, który mógł niezbyt dobrze go przywitać ze względu na tak nagłe jego pojawienie sie w jego środku... bo trudno żeby ufać komuś kto teleportuje się do własnej siedziby i wciska kit, że teleportował się z powierzchni. Tak, na pewno. Sztylet w plecy i do widzenia, bo nie tacy już podobnych numerów próbowali i to nie jeden raz.
Zatem trzeba było się mieć na baczności, gdyż plusk z jakim wpadli do wody na pewno musiał być przez kogoś usłyszany. Jak nie przez zabawiającą się parę gdzieś dalej, to przez kogoś na pewno. Potwierdziła to służka obsługująca korzystających z tego przybytku. W pierwszej chwili wyglądała jakby się nieco zdziwiła, jednak zachowała się odpowiednio i nie wtrącała się w nieswoje sprawy zostawiając tylko wino, ręczniki i jakieś kadzidło. Dirith również zachował się odpowiednio na ten widok i jego dłoń powędrowała pod wodą na rękojeść sztyletu na wypadek jakby niewolnica postanowiła sprawiać kłopoty. Słysząc kolejne kroki drow postanowił je przeczekać i przysłuchać się co się z nimi dalej dzieje. Należały one do innych drowów, którzy poniekąd potwierdzili, że Dirith wylądował w dobrym mieście. Albo przynajmniej w innym mieście, którym panoszyły się chimery. Kiedy słyszał ich rozmowę nie mógł się powstrzymać od szerszego uśmiechu. Wiedział, że te bardziej dzikie chimery z jego domu bez buta Riktela na ich gardle nie dadzą sie podporządkować nikomu i będą szaleć po mieście dopóki w końcu nie trafią na silniejszego i zostaną zabite. Albo liczniejszego bo w walce jeden na jednego nie było wielu takich mogących dać radę pokonać twory Riktela. Co prawda Dirith czasem trafiał na powierzchni na takich osobników z którymi miał trochę problemów, jednak mimo wszystko nie działo się to nadmiernie często.
Nie czekał dalej, tylko postanowił zabrać się do roboty. W basenie może i było fajnie ale nie po to wrócił do Tr'eakvra żeby próżnować. Wyszedł więc spokojnie z wody i osuszył trochę zbroję ręcznikiem aby nie ociekała wodą co mogło powodować niezbyt pożądane odgłosy, oraz wylał wodę z butów. Następnie wypił oba kieliszki wina, jednakże część zawartości drugiego pozostawił w ustach na dłuższą chwilę. Może nie będzie śmierdział winem za mocno, jednak na pewno może się to okazać pomocne przy wytłumaczeniu tego jak się tutaj znalazł. A historyjkę miał prostą. Balował na powierzchni i jak to potrafi wyrżnął część miasta po pijaku po czym musieli go pozbyć się go teleportacją bo inaczej nie było rady. Jeśli jednak dało się wyjść bez odpowiadania na zbędne pytania to tym lepiej.
Trzeba było więc się skupić na wydostaniu się z łaźni i rozeznaniu w dokładniejszej sytuacji jaka panowała w mieście. Rozejrzał się wiec uważnie i zastanowił chwilę nad kierunkiem jaki obrać. Kiti także była gotowa, wiec odsłonił kotarę i ruszył wpierw w prawo. Czy tam znajdował się wyjście, tego nie wiedział. Wiedział jednak, że nie chce się pakować do korytarza na wprost aby uniknąć kontaktu z drowkami. Nic dobrego z tego by nie wszyło gdyż ze względu na to że był chimerą, nie zamierzał się z nimi patyczkować i pozwalać im sobą rządzić tak jak innymi niewolnikami. Dlatego jeśli nie znajdzie wyjścia idąc korytarzem w prawo, to następnie zamierzał pójść w lewo, a podążyć tym wiodącym do drzwi dopiero w ostateczności.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline