Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 19:30   #64
Gargamel
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
- Ona wie. - powiedział Duch - Jeszcze tu wrócimy. - dodał.
Te słowa zaniepokoiły Vela, lecz również rozpaliły ciekawość. Duch, choć skurwysyna kawał mógłby, jeśli by zechciał objawić mu kim jest jego ojciec. Wiesiek miał pewne bardzo niemiłe przeczucie. Nie dane mu było jednak się na nim skupić bo oto ponownie przeneśli się w czasie i przestrzeni. Zima. Śnieg po kolana. Środek zimy. Wiesiu odczuł to z dziwną ulgą bowiem zimno stłumiło ból złananego nosa i obitego ciała. Tyle że na dłuższą metę to zimno przenikało do szpiku kości toteż po chwili zaczął dzwonić zębami. amtejsze zimy były sroższe od obecnych. Duch klapnął sobie na tyłku kilka metrów dalej i jak pojeb gapił się w niebo. "Czeka na ufo czy co" - pomyślał sobie, lecz zanim zdążył w myślach sformułować pytanie ciszę przerwały zbliżające się kroki osoby brnącej przez śnieg.Duch przemówił. W głowie Vela film życia cofał się w przyspieszonym tempie. Pamiętał. Tylko problem polegał na tym jak przekazać wiadomość nie narażając się na gorszy wpierdol. I wtedy z szarej oddali pamięci usłyszał śpiew.

[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=JIMGTZMLkpk&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DJIM GTZMLkpk[/MEDIA]

Wiedział, że to nie jego głos śpiewa a pomimo to ta pastorałka utkwiła mu w pamięci. Czyżby to było głos... Jego matki? Tylko dlaczego i skąd? Przecież jej tu nie ma... "Mylisz się, ona zawsze będzie z tobą, bo jest w Tobie, kretynie" - powiedział w myślach jego własny głos. Ta cała układanka nie miała żadnego sensu. Duch, wpierdol, narodziny, ucieczka z sierocińca. "Chyba oszalałem, a to wszystko to sen wariata, moja kara, moja pokuta". Z pozycji siedzącej padł na oba kolana nie dbając już o nic.
- Boże, nie modliłem się do ciebie od wielu lat. Jeśliś naprawdę miłosierdziem pomóż mi przezwyciężyć szatata trawiącego moją duszę i ciało. Bętę twój, Totus Tuus. Amen - niezgrabną modlitwę i przysięgę porwał zimny grudniowy wiatr. Kroki z każdą chwilą się zbliżały a szatan w postaci ducha ani myślał znikać. Chyba wciąż czekał na odpowiedź.
- Pamiętam - powiedział grobowym głosem a pastorałka w jego głowie wciąż brzmiała. Pastorałka mająca przynieść ludziom zbawienie nie napawała go otuchą ani na jotę.
- Ubzduraliśmy sobie że będziemy wolni, bez nakazów, przykazów i jakiejkolwiek władzy. Że będziemy poszukiwaczami przygód. Byliśmy młodzi, głupi, naiwni. Ja na dodatek byłem uparty i zdeterminowany. On stchórzył. Nie sądził, że będę chciał iść dalej. Chciał zawrócić. Wtedy miałem mu to za złe. Teraz... teraz wiem, że miał w głowie więcej oleju niż ja, bo moja wędrówka wciąż trwa i stała się mordęgą, podczas gdy on... On pewnie ma żonę dom, dzieci, pracę i perspektywy. Ja, no cóż. Miałem dom, żonę, ale odeszła z innym zostawiając mnie z niczym. Potem dowiedziałem się, że była w ciąży. Oby to było jego dziecko. Przynajmniej nie musiałoby się wstydzić takiego ojca jak ja.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline