Vel wyspowiadał się Duchowi, a gdy dokończył swoją opowieść dostrzegł niewielką sylwetkę, która do nich się zbliżyła. To był Vel. A przynajmniej dzieciak, który nim będzie za lat wiele. Narazie miał jedenaście lat, a życie stoi przed nim otworem. Na razie jednak. Jednak czekało go wyłącznie cierpienie, które ukoi jedynie alkohol.
- Panowie nie z eM-O? - zapytał mały Vel. Oczywiście, że nie byli z M.O., bo przecież gdyby byli to by nie siedzieli w śniegu jak ostatnie żule. To pewnie ci dobrzy, złodzieje albo zbóje, a przecież mały Vel nie miał nic przy sobie, więc niby co mogli mu zabrać? Co najwyżej porwać w niewiadomym celu, ale przynajmniej dostałby za darmo żarcia. W sumie w małej główce Vela kreowała się pozytywna przyszłość poszukiwacza przygód. Nic nie wiedział o pedofilach, choć w sierocińcu zdarzały się gwałty to on sam ani żaden z jego najbliższych znajomych nie padł ofiarą tego procederu. Procederu wiążącego się nierozerwalnie z budynkiem sierocińca.
Wracając jednak do dorosłego Vela to w sumie już uspokoił dupę (no bo mu zamarzła), ale... no dobrze, powiedzmy, że jest na skraju załamania nerwowego. Wtem Duch przemówił głosem jakby bardziej swoiskim:
- Nie miej tylko załamania nerwowego. - słowa były kierowane do ciebie, ale mały Vel odpowiedział
- Nigdy nie miałem żadnych złamań. Nie chcę mieć. - trochę jakby ze strachem, a trochę z arogancją młodego poszukiwacza przygód
------------------------------------------------------------------------ Ryszard, Zdzichu - macie jakieś pomysły, żeby wybudzić pedała? No bo ma silnie poparzony przełyk spawem Ryszarda... potrzebne są finezyjne sposoby budzenia. Może jakieś przepisy soczków? Lodówka jest pełna wszystkiego co byście chcieli i nie. Ponadto Ryszard znalazł wszystko czego szukał. |