Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2014, 11:06   #7
Corran
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Longinus nie wiedział dlaczego ten człowiek tam wisi. Nie wiedział też czemu trzeba go zabić, był prostym rzymskim legionistą trzymającym warte na tym wzgórzu na którym wieszano skazańców. Teraz wisiało trzech z czego jeden naprawdę wywołał fale poruszenia w mieście. Longinus zastanawiał się kim jest ten człowiek ale jego ograniczony ludzki umysł nie mógł przecież wiedzieć kim on jest i czemu znajduje się tutaj na krzyżu pośród zwykłych rzezimieszków. W końcu po kilku nastu godzinach wart i kilku próbach napojenia octem skazanych na wzgórzu pojawił się centurion
-Zabić go... - Twarde słowa spadały jak krople roztopionego ołowiu na umysł longinusa powoli imkrzepnąc nabierając formy i kształtując się w machinalną czynność wykonywaną wiele razy. Tym razem jednak było inaczej, uniósł swoją włócznie, powoli przymierzył się przykładając ostrze do boku skazańca i powoli bez zbędnego ociągania się zanurzył metal w jego ciele. Popłynęła ciepła krew brukając całe ostrze, spłynęła wzdłuż drzewca prawie dotykając rąk legionisty, Longinus nie wiedział jak blisko znalazł się śmierci ani tym bardziej nie wiedział że swoim postępkiem stworzył coś nowego, że odbierając życie dał początek nowemu istnieniu, że zabijając-począł...

Od tamtego czasu włócznia Longinusa pojawiała się na kartach historii wiele razy, wiele pogłosek i tropów jednak prowadziło do fikcyjnych możliwych właścicieli tego (nie)świętego oręża, broni mogącej zabić Boga, wielu poszukiwało, niewielu odnalazło ale każdy zapisał się jako bohater bądź ciemiężca. Nikt nie pozostał obojętny na niezwykłe właściwości tego przedmiotu, nikt też do końca nigdy go nie zbadał. Wielu próbowało niewielu się udało. Po wielu latach poszukiwań zatrzymano projekt „Spear of Destiny” polegającego na odszukaniu „Bogobójcy” jak nazwali ją Upadli oraz posłańcy Wroga i po wielu dziesięcioleciach zapomniano o niej, jednak to miało się już niedługo zmienić i na zawsze pogrążyć świat w świetle bądź chaosie. Zapomniani Bogowie mają jedna wspólną cechę wielkie Ego które jest kruche jak najdelikatniejsza porcelana...

* * * *




* * * *

James przetarł napuchnięte oczy, rozglądając się w około widział jedynie wszechobecne błoto, kilka szrapneli oraz czuł zapach krwi w powietrzu, obmacał swoje ciało, oprócz kilku postrzępionych ubrań, niewielkich ran od odłamków był cały i zdrowy, ale jak to możliwe skoro widział granat który wybuchał metr od niego w miejscu w którym... Odwrócił się gwałtownie o sto osiemdziesiąt stopni by spojrzeć w miejsce w którym powinien zdetonować się granat, siedział tam jeden z nich żołnierz jakich wielu, szary mundur przybrudzony błotem, hełm zawadiacko przekrzywiony na bok jakby za chwile miał spłynąć bo głowie odsłaniając ogoloną czaszkę
- No i co tak się patrzysz, kaprala nie widziałeś – powiedział rzucając w stronę Jamesa granat – niewypał, mieliśmy szczęście...
Młodzieniec się uśmiechnął i zaczął śmiać do rozpuku, ciesząc się że przed chwilą uniknął śmierci od granatu który mógł pozbawić go tego co miał najcenniejsze życia.
- Jestem James a pana jak zwą Kapralu ? - zasalutował niedbale nie bacząc na ceremoniały gdy nad głowa świszczały kule i huki rozdzierały szarzejące od zmroku niebo.
- Kapral Joshua Malkovich, pierwszy dywizjon czwartego pułku zbrojnego stanów zjednoczonych Ameryki północnej, żółtodziobie – Jesteś mi coś winien co powiesz na dobrą whiskey jak wrócimy do domu.
James zgodził się bez wahania, biedny James...


* * * *

Malakianie to niezbyt rozrośnięty ale mocno i prężnie prosperujący zakon, wzmianki o nim sięgają wojny secesyjnej a raczej jej końca gdy stany podzieliły się zyskując nowe prawa i zezwalając na tworzenie oraz rozwijanie własnych organizacji pozarządowych. Zajmują się nauka, szeroko pojęta i nie potępiają żadnej jej dziedziny traktując je równo i poważnie. Niektórzy mówią że to okultyści czczący szatana nic bardziej mylnego, można powiedzieć że Malakianie wręcz odwrotnie czczą Anioła...

* * * *

Luciel ze spokojem wiekowego mentora spoglądał na was jego twarz nie wyrażała żadnych emocji ale za to w oczach szalał odwieczny ogień boży, rozpalający serca każdego Anioła i spopielający ciało każdego Wroga
- Gdyby zniszczenie go brutalna siła było możliwe już dawno by nie istniał Bracia, jednak mamy nadzieje że uda nam się go chociaż zamknąć jak nie na wieki to na jakiś czas, i mam nadzieje że to zakończy nasze problemy i świątynia nie będzie musiała mieć wobec niego żadnych planów... no chyba ze któryś z was ma ochotę na wycieczkę do piekła. Co do zakończenia bitwy boje się że rozegra się ona szybko, starcie najpewniej będzie. Zadałeś jednak jedno ważne pytanie czemu Wy? To proste jesteście najlepsi z najgorszych, jesteście esencją bycia archontem oraz tworzenia skrzydła, każdy z was cechuje się się czym innym, każdy z was ma mocną stronę która uzupełnia słabe strony innych. Jesteście jak bracia i nie tylko ja to widzę, najwyższe pieczęcie stworzą potężny klin armii którym rozbijemy armie wroga ale potrzebuje też mniejsze trybiki które wykonają swoje zadania by zegar mógł zabić wyraźnie i dźwięcznie, potrzebujemy was, po prostu was potrzebujemy. Co do zeloty to zaufany podwładny aniołów władzy – na jego twarzy zagościł uśmiech - Nie macie się czego obawiać może i jest czasem arogancki ale na pewno okaże się pomocny, nie macie się czego obawiać sadze że nawet jak coś wyjdzie z portalu poradzicie sobie z tym bez problemu, nic jeszcze przez to nie przeszło więc sądzę że jeżeli nawet ot najpierw przejdą przepatrywacze, a ich nie musicie się obawiać – spojrzał na was i uśmiechnął się.

Nie było sensu przedłużać Egzarcha raz jeszcze wyciągnął miecz i wypowiedział kilka słów w tajemnym języku
- Dominus nostrum, per hunc modum tute creavi fratres eos: quam eos non timere ambulavero in patiendo dolore, quia eos in malum, et curam liberorum retinent, amen.- Donośnie wypowiadał każde słowo jakby się modlił do samego pana -Adjuva nos.

Kręgi zaczęły jaśnieć i płonąć po chwili żywym ognie, nie czuliście ciepła jedynie blask był porażający, w płomieniach można było dostrzec dłonie odbicia, każdy z was widział co innego,inną scenę z własnego życia, jedni najważniejsze inni podniosłe a niektórzy najbardziej tragiczne o ktoś namiętne. Nawet egzarcha przez chwilę wpatrywał się w płomienie z tęsknym wzrokiem, lecz po chwili znowu na jego twarzy zagościł stoicki spokój i nie można było odczytać już nic. Płomienie zbliżyły się obejmując powoli całą powierzchnie kręgu, zaczęliście czuć jak spalają się wasze ubrania, nie czuliście bólu, na razie, powoli wasze ubrania pochłaniały płomienie całe wyposażenie zaczęło się topić jeżeli był z metalu lub spalać jeżeli nie mogło wytrzymać temperatury, błękitne i pomarańczowe płomienie tańczyły po waszych ciałach, każdy kto spojrzał by na was z boku mógłby was wziąć za żywiołaki ognia.

* * * *

- Na stos, na stos, spalić wiedźmę – Tłum krzyczał, skandował, domagał się krwi, krwi wiedzmy przez którą zsiadło się mleko, kowal stracił dłoń na kole szlifierskim, a ostatni mąż starej Grety umarł na serce w wieku 90 lat . Jedyna która nie krzyczała była Anna niemowa od urodzenia, piękna dziewczyna o ponętnych kształtach, talii jak osa i dorodnym biuście, to wszystko w połączeniu z długimi prostymi włosami i zielonymi oczami tworzyło z niej największą piękność, nic dziwnego że zakochał się w niej i kowal i mąż starej Grety który dowiedziawszy się o zalotach kowala poszedł przemówić mu do rozumu że nie ma z nim żadnych szans. Kowal akurat ostrzył miecz dla Barona tych ziem i zaskoczony nagłą wizytą odciął swoją dłoń na ostrym jak brzytwa mieczu a stary Horst padł na zawał widząc że zabił jedynego kowala w prowincji i że z jego winy cenny miecz pana stał się kupką złomu pod ścianą, łatwiej było umrzeć. Ale oskarżono o to Anne biedna młoda dojarkę krów która zostawiła mleko w ciepłym, na nic tłumaczenia jej matki a dziewczyna sama bronić się nie mogła. Teraz pobita, z wyłupionym okiem, powyrywanymi włosami, już nie był najpiękniejsza jej brudna opuchniętą twarz znaczyły czyste ścieżki po łzach, ręce skrepowane drutem cięły nadgarstki przy każdym poruszeniu, z nadzieją patrzyła na stos na którym za chwilę miało skończyć się jej cierpienie. Gdy ustawiali ja na stosie i podkładali modliła się do pana o szybką śmierć i przyjęcie do królestwa niebieskiego bo w końcu czym zawiniła. Anna jednak nie wiedziała że najgorszą i najbardziej bolesną śmiercią jaką można doznać, gdy ogień zaczyna lizać stopy, gdy każdy nerw zaczyna się przeciążać z bólu i temperatury, kiedy gorące powietrze zaczyna palić płuca parząc cały układ oddechowy a z każdym wdechem coraz więcej pęcherzy osadza się na krtani i degeneruje tchawice, aż wreszcie gdy dym powoduje że zaczyna się dusić, i zanim się spali ginie z niedoboru tlenu i umiera w agonii, palona żywcem....

* * * *

Zaczęliście płonąć....

* * * *

SAGE

Kamienie. Zaczęły się poruszać jakby spod gruzów coś próbowało się wydostać. Doszedł do twoich uszu głęboki basowy pomruk przypominający warkot silnika potężnego samochodu. Czarna ociekającą smoło-podobna substancja ręka wyłoniła się z załomu. Kamienie zaczęły się żarzyć i rozgrzewać do czerwoności czy bo chwili eksplodować, tylko lata treningu i świetny refleks pozwolił Ci odskoczyć unikając odłamków skał. Gdy para opadła zobaczyłeś, wielkiego Demona, Cerbera patrzącego na Ciebie z nienawiścią w oczach oddychając potężnie i głośno, teraz już wiesz skąd wziął się ten pomruk. Warknął na Ciebie i... ułożył się w kłębek na podłodze zamykając oczy i zasypiając, podłoga dookoła niego zaczęła się rozgrzewać od Ciepła jego ciała, zasnął...



* * * *

Resztki świadomości wyparowywały z waszych gotujących się ciał, obraz zaczął się rozmawiać, a płomienie spopielały wasze ciała, dotkliwie boleśnie i nieodwracalnie.
Lecz po chwili jakby ktoś wylał na was kubeł zimnej wody. Ulga ogarnęła wasze ciała a wasze umysły osiągnęły pełnie sprawności a wsze zmysły zaczęły znów rejestrować.

Stoicie pośród ruin, czegoś co na pierwszy rzut oka wygląda jak pałac lecz jednak bomba atomowa musiała go całkowicie zniszczyć zostawiając malutkie elementy świadczące o pochodzeniu ruin. Wzrok. Z głębi tych zniszczonego pomieszczenia dobiegł was głośny głos, uderzenia w wielki bęben, dwa uderzenia , przerwa, znowu dwa i pauza. Jakby to biło wielkie serce. Słuch. Zapach spalenizny był wszechobecny, mieszanka smoły i siarki. Wyjątkowo drażniły wasze nozdrza powodując ochotę na wymioty. Zapach.

Stąd można było iść tylko w jedna stronę długi na wiele metrów chodnik górniczy. Wykuty w litej skale jako korytarz najwidoczniej prowadzący do tego miejsca. Możecie pójść w dwie strony albo zbadać od razu ruiny, kto wie co w nich się znajduje, nikt nie wspominał o żadnych ruinach. Jednak znalezienie Zeloty Zaeruela także nie może być odłożone na później ten samotnik ma przydatne informacje i zna dokładne położenie portalu.

Coś jednak nie było w porządku, Cienie zaczęły się poruszać i powoli zbierać w jeden punkt tworząc plamę z której powoli zaczął wynurzać się kształt przypominający dorosłego człowieka odzianego w luźne łachmany, od jego ciała biegło kilkanaście złotych łańcuchów ginących w zakamarkach pomieszczenie, gdy jego twarz uformowała się a z jego oczu zeszła mgła odezwał się.
- Wy... To sanktuarium nie jest przeznaczone dla takich jak wyyyyy... - głos przypominał zamykaną nienaoliwiona skrzynie skrzypiącą przy każdym ruchu – Odejdźcie stąd, odejdźcie gdyż inaczej pozabijam was wszystkich, zabije i ciała spale na wielkim stosie, dołączycie do wielu którzy przybyli przed wami.
Zjawa nie widząc waszej zbytniej rezygnacji, rzuciła się na was rozdziawiając swoją szczękę mogącą pomieścić dorosłego człowieka,

HAZAJEL

Potępiony ruszył w twoją stronę, szybka ocena wojskowa, zjawa wiele łańcuchów symbolizuje wile lat potępienia na ziemi. Jako przeciwnik zagrożenie znikome. Chyba że ma wielu popleczników, w tym składzie zniszczycie go raz dwa, o ile ktoś zna egzorcyzmy. Spojrzałeś na Videona...


 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...

Ostatnio edytowane przez Corran : 16-02-2014 o 15:25.
Corran jest offline