Oleg Sergiejew - zapłaszczony kapturnik
Zalotne zachowanie zielonookiej do reszty stropiło Olega który nie przywykł do tak przyjzanego zachowania w stosunku do siebie. Zwłaszcza ze strony kobiet i to tak ładnych. Nawet świadomość miejsca i jej potencjalnej funkcji niewiele mu pomagała się opanować. Więc o ile przypoczątkowej wymianie zdań jakoś jeszcze próbował zachować twarz to teraz dziewczyna pobiła go w rozmowie zupełnie. - Noo yyy eee... Jedwabista? Ja jestem Oleg. Cześć. - niepewnie wyciągnął do niej rękę na powitanie. W ogóle nie miał pmysłu jak tak na szybkiego ją nazwać. Prywatnie wszystkich tych "normalsow" nazywał gładkoskórymi, w przeciwieństwie do niego mieli ładne, gładkie powłoki. A on miał chropawą, suchą i spaloną. Jednak w ostatniej prawie chwili przypomniał sobie, że jedwab też jest gładki i coś kiedyś nawet chyba jakąś piosenkę słyszał o dziewczynie co ma skórę jak jedwab. Tak, chyba tak to było...
Jednak generalnie odczuł ulgę gdy Dymitri go wyratował z tej dziwnej rozmowy. Choć gdy Jedwabista Ania zniknęła z widoku zrobiło mu się trochę szkoda. Zdecydowanie natomiast nie spodobał mu się koleś który przyszedł ją zastąpić. W dodatku jego imiennik. Od razu "na wszelki wypadek" ustawił się tak by nie blokować pola Dimitriemu ani nikomu innemu. A rozmowa między nim a tym drugim Olegiem zdawała się robić co raz bardziej nerwowa to i jemu się ta nerwowość udzieliła. - Ej, Dymitri, my nigdzie nie musimy iść z nim. Niech przyniesie co trzeba i każdy wróci spokojnie do domu. Nie wiadomo gdzie i po co nas chce zaprowadzić... - jakby był sam to pewnie nie odważyłby się odezwać przy kimś takim ale z Cyrylem i Dymitrim no i resztą czuł się znacznie pewniej. |