- Moment - powiedział Cyryl łapiąc swojego brata za ramię. Parę kroków w tył wystarczyło - Możesz uznać, że straciłem zmysły, ale mam wrażenie, że w tamtym korytarzu jest dorodna Panthera uncia. Młoda samica. Chronione, płaszcz z futra takiego stworzenia jest warty od 50 do 60 tysięcy dolarów - złomiarz wyszeptał, a Dymitr rzucił okiem w kierunku wskazanym przez brata - Ona macha do mnie łapą.
- Też to widzę - odszepnął - więc to nie efekt twoich eksperymentów. No chyba że trafiło nas obu. Coś ci to przedstawienie mówi? Sześćdziesiąt kawałków? - wcześniej wyłapana informacja dopiero uruchomiła odpowiednie obszary mózgu.
- Sześćdziesiąt. Wiesz, to by nam pomogło dokończyć remont laboratorium. Ale swoją drogą, to mam wrażenie, że ten irbis chce nam powiedzieć, że znalazł satyra. Nasz poszukiwany jest gdzieś tutaj. I chyba nie jest sam, ma towarzystwo. Jedną osobę, istotę? Nie wiem. Kogoś niebezpiecznego.
- Co z tym zasięgiem? - pytanie Dymitr zadał ciut głośniej.
- Zaraz zadzwonię, gdzie trzeba - odpowiedział bratu Cyryl - Dotrzymaj towarzystwa naszemu gospodarzowi, w minutę pięć pogadam z szefem. Jeśli to klepnie, to nie ma sensu dłużej tu marudzić - Wołkow wyjmując komórkę oddalił się nieco od towarzystwa. Majstrując przy telefonie, Cyryl zwrócił się twarzą w stronę gdzie jeszcze chwilę temu widział dzikie zwierzę. Złomiarz wyszeptał kilka słów, tak cicho, aby mogły go usłyszeć wyłącznie wyczulone kocie uszy:
- Idź do satyra. Znajdź satyra - jakkolwiek Wołkow nie był pewien skuteczności tego przekazu, to przecież irbis okazał się nadzwyczaj inteligentny w sprawny sposób komunikując z braćmi. Istniała szansa, że próba kontaktu zadziała również w drugą stronę.
Jeśli pantera śnieżna zdecydowała się ruszyć, to Cyryl,cały czas pozorując kolejne próby nawiązywania połączenia, spróbuje wykorzystać nieeuklidesowe widzenie i podążać swoją rozszerzoną percepcją za bestią. Gdyby kot zatrzymał się przed jakimiś drzwiami, to Wołkow postara się zajrzeć do środka. |