Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2014, 18:19   #21
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Niezależnie od tego, czy kapłanem kierowała czysta szlachetność i odwaga, czy może troszkę zbyt mocna wiara w nietykalność świętego urzędu, stanął przed tłumem, a wyglądało to co najmniej jak cicha, bura mysz próbująca przeprawić się przez wezbrane sztormem morze. Z tego co dostrzec mógł z tyłów, w ruch poszły nawet pierwsze kamienie, które nieliczni, korzystając z anonimowości tłumu, rzucali już w stronę strażnicy. Na dachu jej stało dwóch kuszników, jednak po ich przerażonych gębach widać było, iż nie odważyliby się użyć broni w obawie o odwet znacznie liczniejszego tłumu.

Gwar zgromadzenia przeradzał się w ogłuszający huk, tak że ciężko było wyłowić słowa jednostki z wszechobecnego hałasu. Mimo wszystko jednak paru mniej zaaferowanych osobników odwróciło się w jego stronę, dostrzegając zapewne kątem oka habit.
- Ojcze! My tu z całego hrabstwa ściągnęliśmy, obejścia i rodziny wśród śniegu zostawiając, w dobrej wierze, że najlepszych i najgodniejszych wybiorą...!- rzucił rosły brodacz z ponurą miną.
- A tu zdrada! Kumoterstwo i przekupstwo! - wrzasnął jego sąsiad.
- Ano, Miłościwy Hrabia z pewnością, by na takie chamstwo nie pozwolił! To ci w strażnicy musieli kieski przyjąć!
- Złodzieje i szubrawcy!
- zawtórował mu najbliższy tłum.

Gdy wytłumaczył im, gdzie mu trzeba, wpuścili go między siebie i nawet kawałek drogi rozpychać tłum łokciami pomogli, ale dalej nie było szans całą grupą się przebić, bo tłum tasował się, jak talia kart, a i bardziej oporne i wzburzone grupy dalej stały, tak, że dobrym ludziom najwyraźniej odwagi zabrakło, by i ich rozpychać. Kapłan musiał zebrać w sobie wszystkie pokłady majestatu i prezencji, by nie zostać stłamszonym przed tłum, bo na każdego, który go dostrzegł, było pięciu takich co w amoku niemal zupełnie zaślepieni byli.

Cuthbert przekonywanie d20(+3 za status społeczny)= 10 porażka


Poszło... trochę gorzej niż kapłan planował. Bo co prawda w końcu przepchnął się do słupa, ale tu mu ktoś wielkim buciorem na habit nastąpił, tam ktoś go łokciem srogo w bok ugodził, a jeszcze gdzie indziej wywijający gniewnie siekierą chłop o mało co by mu tonsury do końca nie zgolił. Na szczęście skończyło się na lekkim obiciu skroni, bo w porę go ujrzał i broń wstrzymał, przepraszać też chciał, ale już go tłum porwał ku drzwiom budynku.

Kapłan szybko zapamiętał nalaną facjatę z listu gończego, Gustav van Haagen, nagroda wyłącznie za żywego - 100 złotych koron. Do tego spróbował i inne gęby wiszące tam ogarnąć, ale ludzie znowu zaczęli ciżbę zaciskać, tylko chwilkę jego pamięci pozostawiając.
- Ojczeeee, uwaagaaa!
Kapłan poczuł potężne uderzenie w plecy i poleciał do przodu, o mało co zębów sobie nie wybijając o jakieś drewniane stylisko. Za nim coś chlusnęło. Usłyszał oburzone wrzaski.
- Szczyny na nas leją! - rozległ się oburzony wrzask, a Cuthert usłyszał za sobą przepraszający, zakłopotany głos jakiegoś mężczyzny.
- Och... przepraszam ojca, myślałem, że to gorący olej albo inne zabójcze plugastwo!

W końcu jakoś uwolnił się od tłumu i trza przyznać, że wyglądał jak po srogiej karczemnej bitce. Ale informacje, po które tam poszedł, poznał.

Otrzymali też obiecane im ciepłe koce i koszyk jadła. Ze względu na porę roku, głównie przetworów wszelakich, suszonek i kiszonego.

***

Wreszcie znaleźli się na szlaku i trza było przyznać, że przyjemnie było dla odmiany przynajmniej na parę godzin nie ścierać się z ciągłymi przeciwnościami losu. Trakt w stronę Nagenhof -siedziby hrabiego von Bluchera i zarazem największego grodu hrabstwa, nie był może szczytem marzeń, ale jak na rubieże Imperium prezentował bardzo przyzwoity poziom. Był szeroki i dobrze oznakowany. Choć luksus podróży zawdzięczali zapewne temu, iż grunt nie zdołał jeszcze do końca rozmarznąć i nie zamienił się w błotną, kleistą, poprzecinaną miniaturowymi jeziorami, paciaję. A na podobne przyjemności zapowiadało się w następnych dniach, słabe słońce z każdym z nich coraz wyżej unosiło się bowiem nad blady horyzont.

Póki co było jednak dość zimno, mroźny wiatr hulał w koronach pozbawionych liści drzew. Czarne ptactwo szybowało leniwie po niskim, biało-ołowianym niebie, siadając co jakiś czas dużymi grupami na zmarzniętych polach.

Szansa na spotkanie 30%=51 brak spotkania


Na krótko przed zmrokiem dojrzeli światła zajazdu stojącego przy szerokim zakręcie drogi. W niebo bił potężny słup dobywającego się z komina dymu. Najwyraźniej kuchnia pracowała na pełnych obrotach. Już sto kroków od samych zabudowań poczuli wspaniale kuszące wonie treściwej, gorącej strawy. W sam raz na rozgrzanie zziębniętych kości. Tylko stajenka i wozownia przy karczmie wydawała się dziwnie zapchana...

Rozpoznawali piętna na tych koniach. Było ich aż dziesięć i ciężko było wykombinować jak dałoby się tam jeszcze coś dopchnąć, tak by i ich wierzchowce były bezpieczne i chronione od srogiej pogody. Najbardziej irytujące i zaskakujące było jednak to, że na trzech grzbietach dostrzegli czapraki z barwami hrabiego i symbolem straży. Czyli jednak jakieś pojedyncze sztuki mieli...

- Te, lumpy! - doszedł ich prześmiewczy rechot sprzed karczmy.
- Miejsc już nie ma! Jak to gadają, kto wcześnie wstaje, temu bogowie należycie wygodzą!
Rechot nasilił się, gdy z budynku wyczłapało jeszcze paru podchmielonych kompanów bezczelnego rozmówcy.
Cała czwórka była uzbrojona, choć pasy na gaciach mieli wyraźnie poluzowane, a i miny rozjechane od piwska. Ten, co im przewodził opierał się o srogo wyglądające toporzysko, choć stylisko się wyraźnie pod nim bujało. Miał dość fantazyjne wąsiska i ogoloną głowę, na modłę niektórych najemnych jazd z Ostlandu
- Jakżem mówił... - czknął z wyczuciem - miejsca ani tu, ani w izbie nie ma, możecie sobie ooo tam legnąć nieopodal murka! Tam ciepełko, bo szczać tam wszyscy chadzają - zarechotał.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-02-2014 o 18:29.
Tadeus jest offline