Hans Apfel ściagnął cugle i Hermenegilda stanęła, równając się z pozostałymi końmi gromady, gdzieś między braciszkiem i młodzikiem. Czuł ból w siedzeniu, pulsujący i narastający, od dawna już nie siedział w siodle i choć - jak mówią - tego się nie zapomina, najwyraźniej głowa swoje a dupa swoje.
Gdy zobaczył trzy czapraki w hrabiowskich barwach od razu poczuł się lepiej - cóż to byłby za dziwny świat w którym nie było by kumoterstwa i łapownictwa? Od razu wiadomo, że co lepsze to dla znajomków poszło a on miał szczęście, że wogóle się załapał więc i co narzekać nie ma.
- ...miejsca ani tu, ani w izbie nie ma, możecie sobie ooo tam legnąć nieopodal murka! Tam ciepełko, bo szczać tam wszyscy chadzają...
- Też mi coś. Banda obwiesiów. Nie chce mi się rozpoczynać służby od rozbijania głów. Ktoś ma jakieś pomysły?
__________________ Bez podpisu. |