Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2014, 13:28   #1
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
[Krew na Toporze] Wyprawa Doktora Symeona


w którym nasi Bohaterowie poznają Doktora, scholara innego niż zwyczajny przepatrywacz ksiąg. Poznają także siebie nawzajem, czasem z lepszej, a czasem gorszej strony - w zależności od tego kto jak siebie przedstawi.


Głośne w kręgach scholarów wydarzenie, jakim było odkrycie drogi do grobowca niesławnej pamięci Nef-Halaima, który pięć wieków temu podbił niemal całe Imperium i prowadził udaną kampanię przeciwko zjednoczonym plemionom jeźdźców z Wichrowych Pustkowi, wśród królewskich poddanych przeszło niemal bez echa. Ot, kilku kupców było zadowolonych, gdyż uczeni kupili od nich trochę zalegającego towaru, zaś wśród zaufanych pośredników rozpuszczono wici, by szukano najemników do obstawy. 100 dukatów, które oferował uniwersytet przyciągnął wiele indywiduów, ale większość odrzucono, a tych kilku wybranych miało spotkać się z doktorem Symeonem, mianowanym przez Uniwersytet dowódcą wyprawy w uznaniu wkładu w odkrycie.
Dziesięć lat temu bowiem Symeon badał dwa obeliski pokryte pismem staroxulliańskim, wykazujące jeszcze śladową obecność magii. Okazało się jednak że rycina którą wówczas sporządził pokrywa się w wielu miejscach z analogiczną w dziennikach Nef-halaima, a które mają prowadzić do miejsca jego pochówku, na które arcykapłan wybrał budowlę wzniesioną ku upamiętnienia pokoju między arcymagami z Xull a ówczesnym cesarstem Kirduru. Na ścianach zaś owej budowli są napisy, setki napisów w starokirdurskim, którego tajemnica zginęła wraz z Zankaryjskim podbojem, wraz z tłumaczeniem na staroxulliański... taka gratka nie zdarza się zbyt często.
Początkowo chętnych do towarzyszenia mu kolegów było wielu, jednak zrezygnowali niemal wszyscy, gdy okazało się że ślad wiedzie w głąb Dzikiej Puszczy, pełnego potworów i dzikich plemion miejsca, którego map nigdy do końca nie wykonano.

Cytat:
Dziennik Doktora Symeona Szarego


20 Trawienia roku po Wyniesieniu 1161, 33 rok panowania miłościwie nam panującego Oberiusza IV Gryfina
Gallan w Altamarii, Ziemie Królewskie.

Nareszcie Gallan!
Dawno nie odwiedzałem tego miasta. Szkoda, że jestem tu przejazdem, gdyż zawsze lubiłem to miejsce za jego energię. Prywatnie sądzę iż przyczyną jest brak panoszącej się szlachty. To miasto należy do Króla, zaś bezpośrednio władają nim potężne rody kupieckie. Saliny położone na zachód od miasta same zapewniłyby mu bogactwo, a jeśli dodać iż leży na Kamiennym Szlaku - chyba najdłuższej drodze, zaczynającej się starożytnym mostem łączącym Ardnir z dziką Barbarią a kończącej hen daleko w Imperium - dukaty same chyba wpadają miejscowym do sakiewek. Swoje do kiesy dorzucają też pielgrzymi ciągnący do Sanktuarium Frei z cudownym posągiem, zdolnym do uleczenia najgorszych chorób.

Zatrzymałem się u dalekiego krewnego, ale na krótko. Wiedziałem, że jestem spóźniony, dlatego udałem się jak najszybciej do zajazdu "Pod Zieloną Kometą" blisko zachodniej bramy, w ślepej uliczce. Niech wolno mi będzie nadmienić że zajazd ów - wedle osób które mi go poleciły - jest niedrogi, uczciwy i nie mieści się w podejrzanej okolicy, jak to tanimi przybytkami często bywa. Podają w nim także przednie garmaleńskie piwo, którego na próżno szukać w byle mordowniach.
Słońce miało się ku zachodowi i mury miejskie rzuciły mroczny cień na uliczkę, którą szedłem do oberży. Z daleka usłyszałem przytłumiony gwar i muzykę oraz poczułem zapachy pieczystego.
Pochylając się przekroczyłem niskie drzwi i lekki wieczorny chłód uciekł precz - wewnątrz było ciepło od nagromadzonych ludzi, zaś na palenisku po środku sali piekł się spory prosiak. Poza paleniskiem świece ustawione we wnękach przepędzały mrok. Wąsaty oberżysta w nieco poplamionym fartuchu co chwilę obżynał z prosięcia połeć mięsa na zamówienie gości. Nieco dalej siedział ubogo, choć schludnie ubrany starzec grający na lirze korbowej, której tęskne dźwięki przebijały się nad gwar i rozmowy. Trzy białogłowy - z wieku i podobieństwa sądząc że matka i córki roznosiły zamówione piwo i pieczyste po sali.
To właśnie tu miałem spotkać się z najemnikami, których uniwersytet najął do ochrony mojej wyprawy.
Mając nadzieję, iż wybaczą mi lekkie spóźnienie rozejrzałem się po sali.
Długo nie szukałem, gdyż łatwo ich było rozpoznać...


 

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 21-02-2014 o 17:28.
TomaszJ jest offline