Było coś zasmucającego, w tym że ludzie szlachetnie urodzeni, którzy powinni świecić przykładem zachowywali się w sposób niegodny. Jak prostacy i najgorsi szubrawcy. Przynosząc wstyd swym przodkom. Cuthbert ominął ich z dala i podszedł do karczmarza pytając: - Czy mógłbyś mi drogi synu pomóc? Potrzebuję jakiejś strawy i napitku dla czterech osób, a że nie ma u Ciebie miejsca i obozujemy na zewnątrz, to i opału a także ognia. Możemy zapłacić, choć nie ukrywam, że wolelibyśmy odpracować. Umie leczyć mój drogi. Chętnie Ci się odwdzięczę mymi umiejętnościami, za Twą dobroć.
Zakończył ciekawie zerkając na gospodarza. |