Jan tego dnia był dziwnie niemrawy, nie rzucał tasakami i nie skakał po stołach. Każdy zresztą znał powód tej dziwnej choroby- powiedzmy sobie szczerze, kat był zalany w pień, w trzy dupy czy jak kto by to tam chciał nazwać. Jedyne co robił to błogo się uśmiechał i parę razy zakrzyknął "Dzikusy na stooooooos", jednak nikt nie wiedział, do kogo były kierowane te słowa.
Teraz, gdy przyszła pora na mowy obrończe, Geutring ożywił się lekko i wciąż mętnym, ale może trochę mniej przepitym spojrzeniem spoglądał na całą trójkę wytypowanych do małej mowy obrończej. Szczególnie zawistnie spoglądał na Fritza (Bo mi rybę śmierdłą sprzedał!) i elfa (bo takim to się zawsze należy).
Czekał na ich przemowy, a w duszy liczył na małą jatkę. Przetrącić komuś kark krzesłem...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |