No ja niestety miałem taki problem, że gdy mistrzowałem Neuroshimę, miałem grupę samych graczy chichotków, którzy ze wszystkiego robili sobie jaja, nieważne jak bardzo ponury scenariusz bym stworzył. Nie powiem, zabawa i tak była przednia, ale gdzieś w mojej melancholijnej duszy ostał się okruch, który chciałby przeżyć naprawdę brutalnie prawdziwą przygodę, gdzie decyzje naprawdę mają znaczenie, ze skomplikowanymi relacjami w grupie i ogromną dozą niepewności co do kolejnych dni. : ) |