Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2014, 00:11   #3
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Sepp przesunął ręką po hotelowym stoliku nocnym i zrzucając przy okazji książkę sięgnął po telefon starając się trafić w tą część wyświetlacza, która odpowiadała za przycisk „OK.” W końcu dał za wygraną i otworzył oczy:
- Sieben, zwei, acht, ein. – wyrecytował i pianie koguta ustało. Wstał z łóżka i ubrał dres. Rozciągnął się szybko i wyszedł na hotelowy korytarz i włożył słuchawki w uszy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=JijYB6vJNaw[/media]

Truchtem zbiegł 360 stopni dzielących go od parteru. Hotelowe lobby było puste, skinął głową portierowi i wyszedł z hotelu. Kilkanaście sekund później był już w pobliskim parku. Półgodziny zleciało szybko. Prawie 700 metrów sprintu do drzwi hotelowych na zakończenie codziennej rozgrzewki, właściwie prawie na zakończenie – jeszcze schody… Kiedy znalazł się w pokoju odsapnął i z przyjemnością puścił na siebie ciepłe strugi wody. Ubrał się i szedł na śniadanie. Kontynentalne do bólu i nudne jak w każdym hotelu. Jedyną ciekawostką były jajka sadzone z żółtym serem. Ze względów dietetycznych i kalorycznych nie powinien się obżerać, ale… poziom zawodów był średni i Sepp stwierdził, że może sobie pozwolić na wyżerkę.

Chłopak spojrzał po ras ostatni na informacje wyświetlone na ekranie telefonu i uśmiechnął się. Po chwili był już w tramwaju – o tej porze prawie pustym, przynajmniej w tym miejscu. Otoczenie hotelu było dziwne – jakieś resztki przemysłowej dzielnicy przeplatane domami jednorodzinnymi… Przemysłówka zwykle sąsiadowała z blokowiskami, typowymi sypialniami, a nie z dzielnicami domów jednorodzinnych… Cóż, może w tym kraju było inaczej? Dla Seppa była to luźna obserwacja – zupełnie go to nie interesowało. Miał tu do załatwienia swoje sprawy i to było w zasadzie wszystko co go tutaj interesowało.
- Przepraszam – odparł zupełnie nie rozumiejąc potoku polskiego jakim zalała go kobieta z dwójką małych dzieci, która wsiadła do pojazdu. No dobra, może jego plecak zasłaniał trochę poręcz przy automacie biletowym, ale to można było zacząć kupować, a Sepp by się odsunął… W każdym razie kobieta, jedną ręką starająca się kupić bilety i trzymać się uchwytu, a drogą ogarnąć dwójkę najwidoczniej bezstresowo wychowywanych dzieci, które darły się wniebogłosy i robiły wszystko co się tylko dało, aby skutecznie zdenerwować wszystkich w około, mówiąc coś dalej głośno zwalczyła automat biletowy i usadowiła się z dziećmi na jednym z większych siedzeń. Sepp i Dieter wrócili do cichej rozmowy. Mechaniczny głos wyrecytował „Rondo Środka” i Sepp roześmiał się głośno. Google tłumaczyło tą nazwę na „Objazd” i – jakby na to nie patrzeć – był to dobry żart. Poznaniacy mieli jednak poczucie humoru i dystans do siebie – bo przecież Google nie mogło się mylić…
Tramwaj zaliczył Objazd skręcając wdzięcznie i zaczął podążać za siódemką. Cichy pisk wzmógł się, kiedy żółto zielony żelazny rumak przyspieszył znacznie na prostej kierując się na południe. Sepp spojrzał odruchowo na zegarek – mieli czas, sporo czasu. Było kilka minut do 12, na miejscu będą za kwadrans góra; cała zabawa miała się rozpoczynać o pierwszej… Czasu jak marasu… Wyścig tramwajów został jednak brutalnie przerwany przez sygnalizację świetlną na Baraniaka – siódemka zniknęła radośnie za szklano-betonowym budynkiem… Szóstka po chwili ruszyła niespiesznie w dalszą drogę, by po chwili dojechać do kolejnego przystanku. Tutaj wiele osób wysiadło, być może ze względu na pobliski dworzec autobusowy i w zasadzie pusty tramwaj ruszył w kierunku centrum.


I'll take you to paradise
Close your eyes, you will feel no pain
Take my hand, you will be paralyzed
My hands on your neck, down in the rain
Down in the rain

Your eyes don't see
What you mean to me
So blind... help me
I'm falling, complete

I'll take you to paradise
Your eyes don't see
What you mean to me
So blind... help me
I'm falling, complete

Agonoize - To Paradise


Muzyka urwała się nagle i Sepp pomyślał, że czas rozejrzeć się za czymś nowym, skoro ładowany wczoraj wieczorem odtwarzacz właśnie się rozładował – Szlag… Tramwaj też zwolnił i mężczyzna wyjrzał przez okno.
W pogodny poranek i w tej strefie klimatycznej pojawienie się burzy pyłowej było co najmniej dziwne, choć w zasadzie Sepp nie interesował się rano pogodą. W tramwaju jednak zapanowało poruszenie – ktoś pukał palcem w wyświetlacz telefonu. Sepp spojrzał na zegarek – ten działał. Jednak rysujący się w oddali grzyb był odpowiedzią na nagłe pojawienie się pyłu i uszkodzenie elektroniki:
- Hinter mir! – wrzasnął przywalając kolanem w szybę. Soto hiza-geri nie było perfekcyjne i na szybie pojawił się tylko wielki pająk spękanego szkła. Nie zwracał uwagi na poruszenie jakie pojawiło się po ciosie i cofnął się tyle ile się dało w ciasnej przestrzeni pojazdu. Odbił się z nogi i zwinął w powietrzu wybijając sobą szybę…

* * * * *

Brzęk tłuczonej szyby zlał się w jedno z upiornym zgrzytem zgniatanych blach. Chwilę później było już cicho, jeżeli nie liczyć syku poduszek powietrznych.
- Aaron ... am leben Sie?
- Irgendwie tot ...
- Ein Autounfall wurde an die entsprechenden Abteilungen berichtet. Sie haben eine Bestätigung erhalten. Bitte auf das Eintreffen der Rettungsdienste warten und nicht aus dem Fahrzeug verirren.
– wyrecytował syntetyczny głos komputera pokładowego, jakby oddalanie się od pojazdu wchodziło w grę. Sepp nie czuł nóg, a obraz poskręcanych blach okraszonych tysiacami kawałków szkła też nie zachęcał do ruszenia się.
- Aaron ... ich ... – zaczął.
- Es ist ... ich ... kalt ... Sepp? Wo… sind Sie? – głos był lekko przerażony, co zaskoczyło chłopaka.
- Ich bin hier ... tut mir leid. – wyszeptał.
- Halte… meine… Hand… ich… kann… ihn… ni…cht… be…weg…en…
- Mein Freund, ich habe wirklich ... AARON!!!
– wrzasnął kiedy głowa tamtego bezwładnie opadła na pierś, a uścisk dłoni zelżał – AARON!!!
Szarpnął się dziko, aby uwolnić nogę i mieć większe pole manerwu. Pieprzone nogi były zupełnie bezwładne.
- Aaron ... nicht schlafen! Sie sollten nicht schlief in dieser Zeit fallen. Der Körper ist nicht richtig in... AARON!!! wecken die Hölle, nein ... nein… n…

* * * * *

Kontrolka “TCSR” zapaliła się krwistą czerwienią kiedy Joseph wcisnął pedał do oporu. Pedał „wskoczył” i elektronika sportowego wozu zrozumiała intencję – hamowanie w trybie awaryjnym. Wszystko; co nie było niezbędne zostało odcięte…
Dyletacja czasu pozwalająca poklatkowo oglądać rzeczywistość.
Pierwsza jedna tysięczna sekundy. W cylinder silnika po raz ostatni wlewa się paliwo. Elektroniczne sprzęgło odcina napęd. Mózg zaczyna analizować prawdopodobne trajektorie pojazdów starając się znaleźć rozwiązanie.
Kolejne tysiąc klatek w których nie dzieje się absolutnie nic.
Tysiąc druga klatka. W lewo. Odruch. Wybór nigdy niedokonany. Magiczny wyświetlacz dalej pokazuje 128.76, prędkość spada zdecydowanie za wolno. Czujniki pojazdu wyłapały niespodziewaną przeszkodę… Tysiąc lat zbyt późno.
Kolejne czterysta dwadzieścia pięć klatek w których nie dzieje się absolutnie nic.
Tysiąc czterysta dwudziesta siódma klatka. Koła niemrawo zabierają się za zmianę trajektorii jazdy. Mózg rejestruje pierwsze migniecie kontrolki świateł awaryjnych. Zadowolony z siebie oznajmia, ze wie jak z tego wyjść. Noga odruchowo dociska pedał hamulca .
Dwa tysiące siedemnasta klatka. Czas stoi w miejscu. Wiem co chcę osiągnąć, jednak mam czas. Dużo czasu. Mogę wspominać. Wszystko. Ludzi, miejsca, ulubione kawałki… nawet głupie wpisy na ścianie, komentarze hejterów na oficjalnym profilu...
Prawie tysiąc lat później widzę twarz, już wyraźnie. Przerażenie, poddanie, nieme, nigdy niewyrażone pytanie… Dzieli nas nie więcej niż 100 metrów. Obaj wiemy, że nie ma szans na minięcie. Pegueot jest wyższy, może rozminiemy się zderzakami, energię będzie musiała wchłonąć karoseria.

“Aaron, tyle mam ci do powiedzienia; do wygarnięcia; do przebłagania. Szlag jasny. Nie musieliśmy się aż tak spieszyć… Asfalt był idealny, ale wcześniej padało, choć już nie było mokro… Szlag…”

Od chwili zero, kiedy prędkość początkowa wynosi 135,21 km/h, do pierwszego dotknięcia blach minęło niecałe pięć sekund. Kierowca wykazał się nieziemskim refleksem i zareagował w 0,7 sekundy (średnia reakcji 1,3 sekundy) widząc przeszkodę w odległości 200metrów. Samochód zaczął hamować po kolejnych 0,2 sekundy. Zdążył więc przejechać bez spowolnienia 47 metrów. Maksymalne opóźnienie wyniosło 5,5 m/s^2 tylko dzięki elektronice i doskonałym oponom. Mimo to samochód uderza w przeszkodę z prędkością prawie 83 kilometrów na godzinę. Zatrzymany do praktycznego zera w ułamku sekundy pojazd powoduje, że pasażerowie zaczynają lecieć do przodu, po kolejnej setnej sekundy pasy bezpieczeństwa zakleszczają się powodując wywarcie nacisku prawie tony na klatkę piersiową i szarpnięcie w tył… Kilka tysięcznych sekundy później ciało uderza w fotel, a głowa w zagłówek. Energia kinetyczna podrywa tył samochodu do góry - podrzucając prawie dwie tony jak zabawkę i obracając wokół chwilowego punktu zaczepienia. Samochód koziołkuje przez lewy błotnik i upada na bok, w tym czasie wewnątrz ciało kierowcy i pasażera poddawane jest przeciążeniu 5,2G. Energia przewraca samochód ponownie stawiając go na koła i kolejne szarpnięcie przez pasy bezpieczeństwa powoduje kolejne kilkaset kilogramów obciążenia, które łamie kolejne żebra.

- Kollision. Schneiden Sie alle Systeme aus.

Upiorny zgrzyt blach zlał się z piskiem opon, kiedy samochód nagle zaczął się obracać wokół środka ciężkości układu stworzonego tu i teraz z dwu pojazdów. Siła wyrwała bagażnik w górę i obróciła na bok wywracając pojazd na stronę kierowcy. Siła uderzenia oderwała drzwi, które poleciały w zupełnie innym kierunku niż wywijający ładny piruet samochód rozrzucający przy okazji wokół siebie bryzgi tłuczonego szkła i kompozytowych elementów spoilerów. Wóz stanął na kołach i chwilę później było już cicho, jeżeli nie liczyć syku wypompowujących się poduszek powietrznych.
- Aaron ... am leben Sie?
- Irgendwie tot ...
- Ein Autounfall wurde an die entsprechenden Abteilungen berichtet. Sie haben eine Bestätigung erhalten. Bitte auf das Eintreffen der Rettungsdienste warten und nicht aus dem Fahrzeug verirren.

Gdzieś w tle o asfalt uderzają kawałki blachy i ospojlerowania, którym dopiero teraz grawitacja kazała spaść na ziemie.


* * * * *


Drobne kawałki hartowanej szyby upadły na ziemię. Tylko kilka uderzyło w twardy beton - reszta rozsypała się cicho w trawie. Zbierając się z przewrotu do zenkutsu dachi mężczyzna spojrzał w bok, tam gdzie nad horyzontem powstawał kolejny obłok:

Instykt kazał mu jednak odwrócić głowę w bok i w ostatniej chwili uskoczył w bok przed ścianą ognia, która omiotła tramwaj, z którego właśnie wyskoczył i…

- Dieter!!! - wrzasnął w płomienie, jednak jedyną odpowiedzią było pękające szkło, rozsypująca się na tysiące fragmentów hartowana szyba...


* * * * *


“Aaron, tyle mam ci do powiedzienia; do wygarnięcia; do przebłagania. Dlaczego? Wtedy…Tyle bym dał, aby cofnąć czas i móc znów iść z tobą na cydr, albo na wódkę… jak mogłem tak to spierdolić?”


Give me the chance
I was denied
To sit and talk with you
For one last time

Did I disappoint you?
Did I let you down?
Did I stand on the shore
And watch you as you drowned?
Can you forgive me?
I never knew
The pain you carried
Deep inside of you.


I can't forget
Having to see
The words that knocked the wind
Right out of me
It's not enough
I've come undone
Trying to find sense
Where there is none


Just give me peace
You owe me that
To help ward off the fears
I must combat

Assemblage 23 – Dissapoint




Joseph nie zdawał sobie sprawy gdzie się znajduje i ile czasu minęło. W sumie nie obchodziło go to. Było mu szczerze i do bólu, kurwa, wszystko jedno...



.
 
Aschaar jest offline