Ciało Nauta zapakowali próżniowo w czarny, sztywny worek. Pakunek miał kółka, ale i tak był ciężarem. W ciągu doby powinien go upłynnić, albo zamrozić. Inaczej mięso mogło się popsuć. Otworzył terminal MESHu, od razu powitał go deszcz spersonalizowanej oferty handlowej. >>ENLARGE YOUR PENIS!<< zachęcały radosne hasła. Przesunęła dłonią niechciane wiadomości. Wrzucił zgłoszenie na taksówkę. Niemal natychmiast jego oferta została przypieczętowana. Komentarz informował “
żółty HAV, kapitan Mobby”. Pozostawało czekać.
Ekran ponad kliniką wyświetlał kolejne modele zachęcając do kupna, na deptaku było jeszcze kilka neonów: fitness, salon VR, projektant kombinezonów. Na deptaku było niewiele osób, większość z nich szła wolno, z ledwie obecnym spojrzeniem, cały czas zatopieni byli w bogactwie MESHu, zaś ciało szło tą samą trasą. Trochę ruchu w scenerii wniosła biegnąca grupa ubranych w monochromatyczne kombinezony ludzi, biegali, kryli się za ławkami i płotami, czasem podkradali jeden do drugiego. Z zewnątrz wyglądali jak banda szaleńców, ale musieli inscenizować jedną z bitew w rozszerzonej rzeczywistości. W stercie spamu znalazł wyróżniającą się wideowiadomość od tonystardust@rushmotion. Tytuł brzmiał “wanna party hard in rash motion?”. Otworzył przekaz, a w nim czarnoskóry mężczyzna patrzył spokojnie w obiektyw, uśmiechał się i był wyluzowany. Może jednak chciał mu coś sprzedać.
-
Cześć, jesteś nowy w mieście? A może myślisz, że widziałeś już wszystko? A co powiesz na weekend w rytmie disco? Bar, parkiet, towarzystwo i impreza do rana. Klub Rush Motion da kopa twoim emocjom. Chcesz wiedzieć co i jak? Wstąp a Pinky da ci znać. - murzyn miał miał na sobie hawajską koszulę i różowy krawat. Trudno było go przeoczyć w tłumie. Wysłał na podany adres zapytanie “Masz zniżkę dla starych kumpli?”
Tymczasem z górnych ciągów opadła jego taryfa - żółty dwuwirnikować z miejscem na 4 osoby kierowany przez metalowego syntha, o prostych kształtach. Z głowy robota wyrastał gąszcz wtyczek jak cybernetyczne afro.
-
Hej Piękna, kapitan Mobby zabierze cię gdzie tylko zechcesz. - jak na metalowego gościa był nad wyraz jowialny. Pomógł jej wrzucić tobołek na tylnie siedzenie, choć Naut tego nie potrzebował, widząc czarną torbę ludzkich rozmiarów zapytał żartem:
- Zabiłaś dziś kogoś ślicznotko? - kierowca lubił gadać, na szczęście nie potrzebował do tego wiele interakcji.
-
Zabierz mnie do Rush Motion - przesłała mu adres impulsem.
-
Dla Ciebie wszystko. Chcesz się zabawić w ten wieczór? - nie przerywając rozmowy podłączył jacka z swojej głowy do gniazda w konsoli pionowzlotu. Wirniki zaturkotały. W skutek mniejszego przyciągania takie pojazdy były skuteczne pod kopułami miast. Dołączyli do strumienia innych pojazdów ponad deptakiem dla pieszych i osobistych platform. Ponad nimi z rzadka przejeżdżał z ostrzegawczym gongiem podwieszany szynobus.
- T
en klub jest spoko, tak mówią ludzi których wiozę. - maszyna nie potrzebowała rąk do kierowania, więc pozwalał sobie na żywą gestykulację, robiło to niepokojące wrażenie w zestawieniu z gęściejącym ruchem wokół nich. Wirnikowce i magnetyczne platformy śmigały w tunelach ponad deptakami. Czasem wznosząc się kilkaset metrów ponad jakikolwiek grunt. Pod nimi była otchłań. Wieżowce wyrastały z dna okrytej kopułą doliny. Pieły się wzwyż nie hamowane przez słabą grawitację. A pomiędzy wielokilometrowymi wieżowcami rozpiętę były mosty, deptaki, czasem kolejne budynki. W labiryncie sektorów. Na ścianach lśniły telebimy i neony. Nie potrzebowali słońca gdy miasto samo lśniło.
-
Tylko dzielnica mętna. Niby ciągle Corinth, ale już czuć powiew Noctis. - w pewnym momencie śmigłowiec zaczął pikować w dół pomiędzy wieżowcami, schodząc coraz niżej. Zostawiając ponad sobą rozświetlone magistrale. Wylądowali na ciemnej ulicy rozświetlonej wielkim neonem klubu Rush Motion. Przed klubem stało kilku punków w kolorowych kombinezonach. Gdy schodzili do lądowania Naut odebrał wiadomość zwrotną od Pinkiego:
>>
Naut cholero, czyli i ciebie rzuciło na tę czerwoną kupę pyłu? Będą zniżki. I nawet coś więcej. Masz już robotę w mieście? Co ja będę ukrywał, potrzebuje twojej pomocy, mam kłopoty. <<
Wiadomość zakończyła się dramatycznym wezwaniem. Z wnętrza klubu dudniły rytmy disco.
Bez zwłoki wszedł do środka. Tłum, szał, zapachy. Parkiet wolał. Zmysły donosiły o wachlarzu przyjemności, używkach, tańcu, towarzystwie… tylko żadne brzmienia nie mogły zagłuszyć cichego głosu z tyłu głowy >>potrzebuje twojej pomocy, mam kłopoty<<. Złapał kelnerkę, gdy miał czas to mogła by być owocna znajomość.
-
Chciałabym zobaczyć Pinkiego!
- Któż z nas by nie chciał. Pinky z pewnością się niedługo zjawi. - uśmiechnęła się beztrosko, przecież wszystko było ok i jazzy.
- …
spieszy mi się. Jestem przyjaciółką, poważną
- Alleluja bracia i siostry, Pinky się nawrócił na heteryzm. - początkowy wybuch śmiechu zgasł pod wpływem refleksji, kelnerka ściągnęła usta myśląc o czymś intensywnie.
-
Powiedzmy, że ci wierzę, czekaj coś ci pokażę. - przez MESH przyszedł strumień z kamery przemysłowej. Jakość była mętna, ale widział to co ważne. Czarnoskórego chudzielca i dwóch drabów w czymś co mogło być gabinetem. Jeden z drabów trzymał dezintegrator. Małego skurwiela o szerokiej lufie, pocisk z tego nie tylko przebijał wszystko ale potem wybuchał wewnątrz zostawiając tylko buty. Na razie głównie wymachiwali klamką. Na razie.