Łeb uzbrojonego ogra rozpaćkał się na w mieszaninie krwi i smaru, z korpusu wystawał jeszcze kikut kabli łączących kamery na łbie, ale ciało pozbawione woli opadło ciężko na podłogę. Drugi Ogr wypluł maczetę w swoją zwykłą dłoń.
-
Giń dziwko! - wykrzyczał w stronę Nauta szarżując wściekle na kobietę i wyprowadzając prawy sierpowy metalową łapą. Naut nie pozwolił zbirowi dojść zasypując go kolejną serią z pistoletu, ale tym razem nie było warunków do celowania, mimo ran masa parła naprzód. Furia zwinnie odsunął się w tył… blokując się na ścianie, pomieszczenie było zbyt ciasne na ucieczkę, a ogr zbyt wielki. Cios wbił go w krawędź z siłą taranującego jeepa. Oprych szykował się by dokończyć dzieła maczetą. Nieludzki organizm był odporny na ból, walcząc z taką bestią, trzeba było uderzać precyzyjnie w słabe punkty. Naut analizował w pośpiechu jak wyjść cało z tej sytuacji, ogr szykował maczetę do decydującego pchnięcia, wyszczerzył tytanowe kły widząc rychłe zwycięstwo i wtedy przez jego ciało przeszła fala uderzeniowa. Zmysły Nauta automatycznie zwolniły, gdy w jednej chwili korpusem oprycha wstrząsnął wybuch, a sekundę później jego pierś eksplodowała przecięta od środka fragmentami metalu i kości. Na wojowniczkę wylała się fontanna posoki, mieszanina krwi i smarów. To co zostało z nożownika leżało u jego stóp. Za szklanym stołem stał Pinky trzymając oburącz przerośnięty rewolwer tego drugiego, broń jeszcze dymiła gdy zapytał:
- C
holera nie wiedziałem, że to świństwo ma takiego kopa. - opuścił broń i zdjął palec z spustu. Zmysły Nauta wyczuwały, że na dole podgłośniono muzykę, ale mimo to przez rytmy przebijał krzyk spanikowanych ludzi.
-
Jeden wielki burdel. - ocenił Pinky spoglądając na leżące na podłodze ścierwa. - Ale dobrze, że wpadłeś. Nie byłem pewien czy ten myk z spamem wpadnie też do Ciebie, ale wszystko po kolei. - do pomieszczenia wtoczył się przysadzisty beczkowaty synth z kompletem manipulatorów:
-
Jevris, posprzątaj to i zutylizuj.
- Tak jest szefie. - odpowiedziała mechanicznie maszyna.
-
Może chodźmy do jakiegoś lepszego miejsca, chodź pokażę ci klub- poprowadził Nauta przez klub -
te zbiry to pionki tego “Lorda Ogra” - murzyn nie mógł powstrzymać ironii wymawiając cudaczną ksywkę -
znasz historię, to nasz teren, płać haracz lub wsadzimy ci młot pneumatyczny w tyłek, i te cyber dziwadła ubzdurały sobie, że to ich rejon. Nie najlepszy start dla klubu. - zeszli na dół, gdzie dziewczyna od baru próbowała ogarnąć pusty parkiet.
-
Żyjesz! - ucieszyła się na widok Pinkiego rzucając się mu na szyję -
Tylko nasi goście sfiksowali na strzały, nie dało się ich powstrzymać. Ale może wrócą… niektórzy. - teraz gdy Naut miał okazję przyjrzeć się dziewczynie mógł stwierdzić, że i ona miała nieludzkie cechy. Czerwone sztywne włosy, ułożone w postrzępiony fryz, wielkie oczy, nadające wyrazu niewinnej licealistki z Anime, pełniejsze usta, delikatną twarz z idealnie gładką skórą, a do tego wielkie balonu sprężynujące przy każdym ruchu. Była plątaniną kabli i ciała, tylko jej morfa stworzono dla ludzkiej przyjemności. Wydawała się też być bardziej kontaktowa niż dwa ogry.
-
I to jest problem. Ogry nie muszą nawet nic robić, wystarczy że odstraszą klientów. - problemu nie dało się uniknąć.