Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2014, 22:39   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy powrót do Luccini można było nazwać powrotem do domu? W przypadku Marco zdecydowanie nie. Prawdę mówiąc od domu to Marco wolał się trzymać z daleka. Co prawda damigella Francesca została ze dwa lata wcześniej szanowną signorą Pamphili, ale Marco był pewien, że Caterina della Revere trzyma w zanadrzu kilka dalszych, podobnych niespodzianek. Niektóre niewiasty były szalenie uparte, a matka Marco zdecydowanie należała do tego grona. Lepiej było nie ryzykować.

***

Przez dwa lata, podczas których Marco bawił w szerokim świecie, Michele niewiele się zmienił. I przywitał Marco niczym odzyskanego niespodziewanie brata.
Dzięki Michele Marco nie tylko odnowił stare znajomości w różnych ciekawych kręgach, ale i nawiązał nowe, co najmniej tak samo ciekawe. W tym i takie, o których raczej nie mówiło się w obecności grzecznych panienek.

***

Przejechać się na spacerek, by odebrać pakunek? Cóż to za problem. Nawet jeśli cel podróży stanowiło zrównane ongiś z ziemią Fortegno, a towarzystwo... cóż... nie należało do takich, które można było spotkać na uroczystej kolacji wydanej przez Giovanniego i Agnes Falco dla najlepszych rodów Luccini.
To jednak w nie przeszkadzało Marco we wzięciu udziału w tej wycieczce. Nie takich ludzi (i nieludzi) spotykał przez parę lat podróżowania po świecie. Jedyną różnicą było to, że zazwyczaj ładne niewiasty siedziały w domu, zamiast się włóczyć po świecie.

***

Przesyłka była tam, gdzie powinna być. I to było jedyne, co się zgadzało, bowiem trudno było sądzić, że jej dostarczycielami miały być skaveny.
To jednak nie znaczyło, żeby od razu je atakować. Nie zawsze opłacało się wyrzynać w pień wszystkich, których bogowie postawią na twojej drodze. Szczególnie gdy tych "wszystkich" jest nieco za dużo.
Po pierwszym jednak trupie raczej nie należało się łudzić, że można dojść do porozumienia.
Marco nie należał do ludzi miłujących pokój za wszelką cenę i jeden trup w jedną czy drugą nie zakłócał mu spokojnego snu, jednak kilkanaście trupów zdało mu się liczbą nieco zbyt dużą. Co innego, gdyby się ustawili w kolejce i cierpliwie czekali.

Marco zeskoczył z konia i zrzucił wodze na ziemię - znak dla Fulmine, że ma czekać na powrót swego pana. A potem, z rapierem w dłoni i cinquedeą w drugiej ruszył w stronę skavenów, by odzyskać przesyłkę.
 
Kerm jest offline