Lou wysłuchała swój przyjaciela, zrobił się bardzo z manieryzowany , ale nadal widziała jego wieczny uśmieszek , coś co przykuwało uwagę. Zakręciło jej się w głowie (w końcu morf nigdy nie miał papierosa w ustach) więc wrzuciła niedopałek do automatycznej popielniczki. Ta zaraz otworzyła przed sobą głębie i tlący się jeszcze papieros został wessany w otchłanie zapomnienia. Naut poczuł się dobrze słysząc zapewnienia o współpracy i udziałach. Od lat błąkał się po układzie nie mogąc znaleźć swojego miejsca , zadawał się głównie z anarchistami bo u nich można było znaleźć wszystko i stracić wszystko. Pracował nawet w kilku filmach porno , szmuglował narkotyki, ochraniał transporty drobnych kupców- ustawione napaści pozwalały mu przygarnąć dobrych klientów oczywiście potem , gdy zarabiał za dużo musiał skończyć z biznesem , bo piraci nie byli zbytnio wyrozumiali.
Teraz na Marsie czuł jakby wkroczył w sam środek kolorowej akcji, Elizjum było centrum przemysłu rozrywkowego. Tu czuć było życie i interesy, legalne i podziemne. Nie to co dowożenie składników do jakiś laboratoriów spidu w pasie, w których system podtrzymywania życia ledwo nadrabiał z odfiltrowaniem toksycznych półproduktów wyrabianego narkotyku. Loulou pokiwała głową i wstała zadowolona.
-A więc czuje się przyjęta na pokład. Podpisujemy jakąś umowę?- spytała przezornie. Naut rozumiał , że może stracić wiele więc chciał jeszcze zobaczyć wszystkie formalności. Kto wie o ilu dokładnie kredytach była mowa. Możliwe , że umowa z Solarisem była z góry naznaczona porażką i w gruncie rzeczy klub razem z rosnącymi odsetkami nie mógł się wypłacić w wyznaczonym terminie. Mimo wszystko nowa sytuacja , długo wyczekiwana zmiana otoczenia wprawiały Nauta w niebezpieczny entuzjazm. Zawsze chciał mieć jakiś lokal , tylko tyle zabezpieczony.
-Muszę jeszcze dowiedzieć się szczegółów twojej pożyczki. Ilość zaciągniętej kwoty, oprocentowanie i termin spłaty, raty. Wiesz przezorności nigdy za wiele. Potem udam się sprzedać dawne ciało. Czuje , że przyzwyczaiłem się do tej dziecinki. Jakbym jechał w rajdowym aucie przesiadając się z miejskiego kompaktu. |