Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2014, 15:36   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Okolica jakby trochę się zmieniła.
Parę wieżowców, które do niedawna przeszkadzały w obserwowaniu horyzontu, zmalało do poziomu domków jednorodzinnych, za to rozlazło się wszerz, zajmując po tej przeróbce całkiem sporą powierzchnię. Niektóre z sąsiadujących z WILDEX'em magazynów wydawały się nietknięte, parę innych złożyło się niczym domki z kart.
Samochodu, który usiłował zaparkować w wejściu do sklepu, nie dało się usunąć, więc Artur wystawił przez to, co zostało z okna, najpierw plecak, a potem rower.

Dokoła było pusto, jeśli, oczywiście, nie brało się pod uwagę kilkunastu samochodów, stojących sobie w mniej czy bardziej równym rządku. Część z nich wyglądała niczym eksponaty wzięte prosto ze złomowiska, a część prezentowała się całkiem nieźle.
Umiejętność włamywania się do samochodów i uruchamianie ich bez kluczyka nie należała do tych, które Artur opanował w swym trzydziesto(prawie)letnim życiu. Los jednak jakiś sprawił, że parę stało z otwartymi drzwiami i kluczykami w stacyjkach. Prawdziwy uśmiech losu.
Czy ich kierowcy pobiegli w siną dal wraz z innymi uciekającymi, czy też leżeli na ulicy, w charakterze pokiereszowanych i poprzypalanych truposzy, tego Artur nie wiedział i nie zamierzał się dowiadywać.
Wnet się okazało, że uśmiech losu był krzywy i szczerbaty. Samochody nijak nie dawały się uruchomić - albo padły akumulatory, albo elektronika.
Gdyby jakiś Maluch, pomyślał nieco zgryźliwie Artur. Albo Syrenka. A tu same nafaszerowane elektroniką cacka. Gdzie się podział ten złom, który ponoć Polacy sprowadzali z zagranicy?
Z drugiej strony... Nawet gdyby coś udało się odpalić, to i tak nie bardzo można by sobie pojechać w świat, bowiem na drodze ku owemu światu rozkraczyło się całe stadko samochodów - porzuconych, rozwalonych lub takich, za których kierownicami tkwili jeszcze kierowcy w różnym stanie rozkawałkowania.
Trzeba by mieć spychacz, albo i czołg.
Niestety, w okolicy, pech jakiś, nie było żadnej hurtowni czy sklepu ze sprzętem budowlanym. Mebel to owszem, ale spychacz?
Pozostawał rower.
Menel coś tam wrzeszczał, ale Artur postanowił mniej więcej go zignorować. Rzucił tylko krótką informację o niczym, o czym ruszył w stronę najbliższego miejsca, które mogło zaoferować coś do jedzenia.
Niestety WILDEX był na odludziu i małego osiedlowego sklepiku człowiek by tu nie uświadczył. Domów mieszkalnych nie było, nie miał kto kupować produktów spożywczych. Najlepszym miejscem, na początek poszukiwań, zdało się Arturowi Kinepolis.
Oczywiście był w okolicy jakiś Lidl, jakieś dwa kilometry od WILDEX'u, kawałek dalej była Biedronka, ale Artur był pewien, że jeśli ktoś przeżył, to szukał zapasów wszelakiego rodzaju w takich właśnie, dużych obiektach. No i nie sądził, by ktokolwiek miał ochotę na spotkanie konkurencji.
W pamięci Artura tkwiły wspomnienia z różnych Apokalips, Lat dwutysięcznych dwunastych, The Day Afterów, Mad Maxów, Dni Tryfidów czy innych Listonoszy. Wśród szukających ocalenia owieczek zaczynały grasować wilki, a te zwykle nie miały litości i lepiej było je omijać z daleka.
W Kinepolis były nie tylko sale kinowe. Bar kinowy serwował niezłą kawę i ciastka, popcorn sypał się obficie, a parę barów oferowało solidniejsze i, co też miało swoje znaczenie, całkiem zjadliwe przekąski.
Artur przymocował plecak do bagażnika, pod ręką umieścił kij, a potem ruszył w stronę Kinepolis Cinema City, starannie omijając miejsca, w których nadmiar szkła mógł się odbić negatywnie na stanie ogumienia lub na podeszwach butów.

Widoki po drodze należały zdecydowanie do kategorii 18+. I były jeszcze gorsze, niż w okolicach WILDEX'u. Tam było mniej samochodów, mniej ludzi, a tutaj...
Parę samochodów się zderzyło, gdy kierowcy stracili panowanie nad kierownicą, jakaś ciężarówka wprasowała w ogrodzenie czerwonego Forda, ktoś kogoś przejechał, kogoś o głowę skróciła nadlatująca nie wiadomo skąd reklama, parę pokiereszowanych ciał ozdabiało chodnik i jezdnię.
Szczęściem Dziadoszańska nie stanowiła jakiejś ważnej arterii miasta, a w godzinach przedpołudniowych nie tłoczyły się tu setki aut.
Po paruset metrach Artur nauczył się nie dostrzegać przeróżnych makabrycznych szczegółów, chyba że jakiś truposz znalazł się dokładnie na drodze jego marszu, ale i tego traktował jak zwykłą przeszkodę. Wszyscy byli trupami i nic nie mógł dla nich zrobić.

Cinema City Kinepolis stało tam, gdzie zawsze. No, prawie stało. Połowa kinowego kompleksu zawaliła się, ale reszta jakoś się jeszcze trzymała. A to znaczyło, że w środku może się znajdzie coś na ząb.

Rozglądając się uważnie na wszystkie strony Artur podszedł ostrożnie do tylnego wejścia do Kinepolis.
Miał zamiar wejść do środka, nawet gdyby drzwi były zamknięte na głucho.
 
Kerm jest offline