Ponieważ naprawdę nie wiem jak z dostępem do kompa dzisiaj na wszelki wypadek umieszczam fragment do ewentualnego "wklejenia" przez MG.
Johann od rana siedział w karczmie i pociągał "Mocną Altdorfską". Patrzył przed siebie pustym wzrokiem, pił i milczał, milczał, pił i patrzył. Widać odkrycie wśród sąsiadów chaosyty i skazanie go na śmierć na chwilę załamało weterana. To nie to samo co zabić w bitwie, gdzie każdy staje przeciwko każdemu mając równe szanse.
Tkwił więc wśród zebranych, ale jakby nieobecny, zbyt zapatrzony w to "coś" co utkwiło w nim wczoraj, by normalnie reagować.
Postaram się jednak choć zagłosować wieczorem.