- "No." - Salim zaczął enigmatycznie, ale ruchem głowy szybko rozwikłał szaradę. - "To tamten. Bierzcie go, panowie strażnicy prawa i osądźcie za te zbrodnie, co nawywijał".
Kapłan złożył ręce do modlitwy i zaczął klepanie różańca, pogrążony w głębokiej zadumie, głuchy na świata doczesnego zawołania. Prawie. Na moment jeszcze siwopontyfikalne oblicze duchowego przewodnika zwróciło się ku bliźnim. - "Załatwcie to proszę szybko, chłopcy. Zgodziłem się pomóc, ale ksiądz biskup się rozeźli, jeśli nie stawię się dzisiaj u niego w kancelarii." - Kapłan uśmiechnął się dobrotliwie, istna słodycz dobrego tatulki, a potem wrócił do recytowania różańcowych komunałów. |