Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2014, 21:08   #8
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Markus wpatrywał się smętnie w drogę przed sobą, co jakiś czas obrzucając pogardliwym i nienawistnym spojrzeniem resztę grupy, w której miał wątpliwą, a przymuszoną, przyjemność przebywać.
Dwóch szpicli z Trybunału, a więc skurwysyny z definicji i zawodu.
Nie, żeby Goetz był jakimś świętym, co rozdał cały pieniądz i poszedł w świat, by błogosławić, nauczać, nieść pociechę i dawać srywać na siebie ptaszkom, no ale pewnego minimum etycznego trzeba się trzymać. Praca dla Trybunału była poniżej wszelkiej krytyki.
Kolejni, też dwaj, kwalifikowali się jako plebs i hołota, a więc i ich towarzystwo było Markusowi nader przykre. Najchętniej obu pozrzucałby z koni, obił nahajem i zagonił do przerzucania gówna widłami.
Piąty był klecha, toteż również z automatu wygrywał markusową niechęć i pogardę.
Wreszcie szóste indywiduum, dla którego niechęci i pogardy miał najmniej, z tego chyba tylko względu, że obaj trudnili się tym samym, jak to wyszło w czasie podróży. Ale i to nie dawało powodów do miłości - było nie było, to zawsze konkurencja.

Biorąc to wszystko pod uwagę, perspektywa podróży w takiej kompanii wprawiła najemnika w wyjątkowo paskudny, stale się utrzymujący nastrój.
Szczęśliwym wielce okazało się zatem odnalezienie poszukiwanego osobnika w pierwszym napotkanym obozowisku.
~ Dzięki niech będą bogom, tym bezużytecznym skurwielom. ~ wzniósł dziękczynną modlitwę Markus, ale w myślach, towarzystwo nie zachęcało bowiem do dzielenia się teologicznymi przemyśleniami.

Podprowadził zwierzę, niegdyś będące koniem, pod samo niemal ognisko w ślad za Fabienem i zeskoczył z siodła.
Podczas gdy kolega po fachu odnawiał przyjaźń z grajkiem, Goetz wyciągnął z juków solidny sznur, schował go za plecami i czekał, aż para podejdzie do niego, by spętać wierszokletę i zakończyć tę niemiłą przygodę.
- Chodź, chodź, brakowało nam twego talentu, minstrelu. - zachęcił Duncana.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline