Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2007, 13:55   #11
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Czym jest szczęście? Czy można mieć czyjeś szczęście? Czy jeśli przechodnie patrzyli z odrazą spoglądając na zaćpaną dziwkę, mieli rację sądząc że jest nieszczęśliwa? Czy jeśli staruch siedzący w budce z prasą, myślał że chętnie wszedł by w dziewczynę z całą siłą przytrzymując jej głowę przy samej ziemi, to czy byłby szczęśliwy? Czy to się nazywa szczęście? Zaspokajanie swoich własnych potrzeb? Bycie choć przez chwilę egoistą?

A może jest to coś wyższego? Piękniejszego? Coś czego nikt nie może podważyć czy zanegować? Może to prawdziwe szczęście jest czymś dla wszystkich? Czym jest Niebo?

Bożenka nie miała takich dylematów. Gówno ją obchodziło szczęście. Ha! w ogóle co to jest? Pieprzenie głupot. Liczyło się tu i teraz. To że czuła się świetnie. Pysznie! Cudownie! Była silna. Nic innego się nie liczyło. Była... szczęśliwa?

Jedna myśl nie dawała spokoju. Szła opierając się o ścianę. Chyba. Co parę kroków opierała się dla kontroli o murek, schody. Szła, tak jak chciała. W swoim własnym kierunku.

I tak za każdym razem. Co trzy takty. Regularnie, rytmicznie i powtarzalnie. Kiedy tylko podpierała się na kamieniu ściany, schodów, ławki czy drzewa. Kiedy dotykała tych zimnych, przejmująco chłodnych kamieni docierało do niej wspomnienie.

Nie pamiętała swego snu. Teraz jakby on wracał. Za każdym razem przedstawiał się jako wizja senna, której nie potrafiła zapomnieć.

Szła ulicą. Widziała ludzi którzy ją otaczali. Znajome kształty ulic i budynków. Gdzieś niedaleko sam Dworzec. I wtedy podpierała się o chłodny kształt. A kiedy zimno przenikało niczym impuls przez jej ciało, świat znikał. Pojawiała się pustka. Biała przestrzeń. Czuła swój oddech, obecność swego ciała. I małą Lili. Dziewczynkę o popielatych włosach zaplecionych w dwa warkoczyki. Wielkie kokardy w czerwone grochy wyglądały ślicznie. Jak i dziecięca spódniczka w wesołych barwach. Lili nagle dostrzega Bożenkę! Na jej twarzy maluje się ulga i wielka radość. Biegnie w jej stronę. Lecz kiedy jest już blisko zatrzymuje się. Spogląda z niedowierzaniem. Obawą i złością. Jej twarz jest taka prawdziwa. Bożenka niemal czuje jej uczucia. Dziecięcy zawód, smutek, niewinność.

Lili odwraca się i zaczyna uciekać. Upuszcza pluszowego misia. Bożenka próbuje ją gonić, lecz nie może. Jej nogi są ciężkie. Nie może się ruszyć. Czuje ciężar na swoich kostkach, kolanach, udach, wyżej. To jakaś maż. Oblewa ją. Czarna, cuchnąca smoła. Bożenka zapada się. Maż spowija już całe nogi, wyżej, brzuch... Ukłucie bólu i wizja nagle znika.

Znów są ludzie, ulica, dworzec.

– Wszystko w porządku? – zadziwiająco dokładnie słyszy ten głos. Spogląda. To młody człowiek. Obcokrajowiec. Mówi po angielsku. Jest opalony, ma ciemne włosy. Przystojniak. Typ południowca. Atletyczna budowa, stylowa koszula lekko rozpięta. Miły tembr głosu. – – Źle wyglądasz. Potrzebujesz pomocy?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline