Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2014, 10:17   #1
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
THE END - Eksperyment


14 styczeń, 2015 rok.
Gdzieś przy granicy z Austrią.


Mieli świadomość w co się wpakowali. Nikt w końcu nie płacił takich pieniędzy za nic. Wszyscy wyglądali na niezbyt szczęśliwych, ale i zdeterminowanych uczynienia ostatniego kroku - podpisania długiej na kilkanaście stron umowy. Nie było już odwrotu, mimo, że ostrzegano ich, że niewiele zapamiętają z tych dziesięciu lat.
Hibernacja.
Tym bowiem był cały ten eksperyment. Wrzucenie do pojemnika i zamknięcie, na różne okresy czasu. Do tego dochodziły terapie lekami, w tym najnowocześniejszymi, długotrwałymi. Podobno miały odżywiać ciało i leczyć je w chwili, gdy umysł pozostawał w stanie całkowitego uśpienia. Brzmiało cholernie eksperymentalnie, ale i tak nie wahali się zbyt długo, odkładając w końcu długopis.
Była ich dziesiątka, pięć kobiet i pięciu mężczyzn. Żadne z nich nie znało pozostałych, nawet nie zostali sobie przedstawieni, zwłaszcza, że każde z nich miało swój osobny “terminarz”. A czasu nie tracono, jakby się im wszystkim gdzieś nagle strasznie spieszyło. Procedury wdrożono natychmiast po schowaniu podpisanych dokumentów. Z rodzinami i znajomymi pożegnali się już znacznie wcześniej.

Wywieziono ich gdzieś wysoko w góry, do odizolowanej placówki. Po drodze udało im się dostrzec zabudowania jednej niewielkiej wioski, wszystko było tu tajne. Klauzulę tajności zresztą także podpisano, to nie był eksperyment, którym chwalono się całemu światu. Co nie znaczy, że nie był dokumentowany. Kamery, czujniki i wszelkiego rodzaju aparatura towarzyszyła im od samego początku, a na nadgarstkach zamontowano każdemu specjalistyczne urządzenie, mierzące wszystko co mogła zmierzyć, od temperatury ciała i tętna nawet po ilość czerwonych krwinek we krwi, którą potrafiło samo pobrać.
Sam kompleks znajdował się w jakiejś cholernej górze, wydrążony i ukryty przed światem. Musieli się do tego przygotowywać naprawdę długo, chociaż wnętrze było bardzo surowe, dość toporne i chyba nie do końca jeszcze wyposażone - niewiele w sumie widzieli i zwiedzili, nie licząc dwóch sal i kilku korytarzy. W jednej kazano im się przebrać w sięgające kolan białe, szpitalne stroje, a w drugiej ułożono na łózkach i podłączono do aparatury.
Naprawdę im się spieszyło.
I to były ostatnie ich myśli przed zapadnięciem w czarną czeluść nieświadomości.

***

Czas i miejsce: nieznane.

Gdy się obudzili, pierwszym co dotarło do ich świadomości, były czerwone, migotliwe błyski, przebijające się nawet przez zamknięte powieki. Uchylenie ich wymagało sporej siły woli w chwili, gdy ich ciała dopiero budziły się po długotrwałym letargu. Członki prawie nie reagowały na próby poruszenia ich, zimno przenikało przez ich ciała zupełnie, sprawiając, że mimowolnie drżeli. Odzyskiwali także słuch, a ich mózgi ponownie wracały do swojej sprawności, rozróżniając mowę.
- Achtung! Achtung! Stromausfall. Die empfohlene evakuierung.
Monotonny, mechaniczny głos powtarzał to w kółko, również po angielsku i francusku. Awaria zasilania. Coś poszło nie tak, ale uświadamiali sobie to bardzo powoli, jak również to, że nie znajdują się w tym samym miejscu, które zapamiętali.
Teraz obok siebie mieli otwarte wieka, a ich ciała znajdowały się w czymś niezwykle przypominającym wyłożone miękkimi obiciami, białe trumny. Również pomieszczenie było inne, mniejsze, jeszcze bardziej klaustrofobiczne. Czerwone światło pulsowało, wydobywając się z otworu w jednej ze ścian. Nie było tu nic poza tymi trumnami, połączonymi ze sobą i z jakimś centralnym systemem.
Wreszcie, bardzo powoli, udawało im się unosić, aby rozejrzeć w nieco szerszej perspektywie.
A przynajmniej udało się to kilkorgu z nich.

Niewiele było widać, awaryjne światło nie pozwalało dostrzegać szczegółów, a wyłącznie zarysy. Dwie kobiety i trzech mężczyzn, wszyscy z dziwnymi siateczkami pełnymi sensorów na głowie. Wszyscy tak samo otumanieni, nie mający pojęcia co się dzieje. Języki wydawały się przyspawane do podniebienia, ciało reagowało ospale, domagając się wody w pierwszej kolejności. Na sobie wciąż mieli białe, szpitalne koszule, a urządzenia na ich nadgarstkach, nie większe od połowy wielkości małego smartfona, przypięte były kablami do “trumien”. Było zimno, ale być może tak miało być w czasie ich hibernacji, tak nagle zakończonej.
Tylko dlaczego nie pojawił się jeszcze nikt z obsługi całego kompleksu?
Drzwi rozsuwały się odrobinę z cichym sykiem, a potem gwałtownie zamykały, pozwalając tylko na chwilowe zerknięcie na znajdujący się dalej korytarz, w którym także pulsowało czerwone światło alarmu.

Otworzyło się łącznie dziewięć komór, ale w czterech z nich ciała się nie poruszały, wciąż zahibernowane bądź... martwe. Na to już nie mogli nic poradzić, nie było tu nawet żadnej aparatury sterującej, “trumny” wydawały się gładkie i pozbawione panelu sterowania. Ten zapewne był zdalny, lub ukryty tak, że nie był dostrzegalny. Jeden z pojemników jednakże pozostał zamknięty, a gdy już w pełni doszli w pełni do zmysłów, dobiegły ich głuche uderzenia ze środka i stłumione przez alarm i metalową pokrywę wieka krzyki. Szósta osoba wybudzona z hibernacji wciąż znajdowała się w zamkniętym szczelnie pojemniku, z którego gdzieś od strony potencjalnych zawiasów dobywał się dym.
 
Sekal jest offline