Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2014, 12:32   #2
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Dla Esko to wszystko działo się zbyt szybko, był człowiekiem ceniącym sobie czas wolny i wypoczynek, chociaż nigdy w życiu długo się nie obijał. Choć lubił samotność i tylko swoje towarzystwo, chwytał życie za rogi niczym byka i korzystał z niego. Rzadko kiedy przesiadywał weekendy w domu, a większość życia spędził na stokach narciarskich, strzelnicach, prze różnych treningach przeróżnych rzeczy. I choć nigdy nie udało mu się zdobyć jakiś wielkich przyjaźni, o kobiecie nawet marzyć nie śmiał, to potrafił się odnaleźć wśród ludzi. Wbrew jego upodobaniom, częściej niż czasami stawał się obiektem żartów, a tego nie znosił. Tak samo jak nie znosił rozmów o niczym, o tym gównie które go otaczało i jego znajomych, tego całego bzdurnego i w jego mniemaniu niepotrzebnego klapania dziobem. A przecież to wszystko było można spożytkować o wiele, wiele owocniej. Może dlatego postanowił zrobić tytuł inżyniera i ukończyć zaoczne studia w dziedzinie wykształcenia technicznego. I pewnie też dlatego został nauczycielem, choć nauczał fatalnie. Miał w poważaniu program, lekcje często poświęcał na rozmowie z młodymi finami. A rozmawiali o wszystkim i o niczym, starał im przekazać jakieś wartości, które były według niego ważne.

Teraz, kiedy przeleżał dziesięć lat życia… Dziesięć lat…?

Otworzył oczy, zauważył że coś tu nie gra. Z resztą tak samo zauważyli to inni członkowie eksperymentu. Czerwone, gryzące w oczy światło jasno mówiło że coś poszło nie tak, a w dodatku ten wypełniający uszy komunikat. Fin nie znał języka niemieckiego, a tym bardziej francuskiego, ale język angielski obcy mu nie był. Awaria zasilania? Chyba o to chodziło, zapewne zaraz ktoś po nich przyjdzie… Ale ku coraz większym zdziwieniu, nie przychodził nikt. Esko postanowił wygrzebać się ze swojej komory, z wysiłkiem stawiając kroki na betonowej posadzce. Próbował się rozejrzeć, z innych komór wychodzili inni ludzie, niektórzy jakby dalej spali. I tylko to czerwone, ostrzegawcze światło przelewało się im po twarzach.

Wtedy dopiero zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno przespali aż dziesięć lat. Może nastąpił jakiś atak terrorystów, załogę zabito, a ich porzucono aby spali dalej i spali tak… Z 100 lat? Z 1000 lat?
„Nie, przecież to niedorzeczne” – uspokajał się 34 letni nauczyciel techniki – „Przecież ten program miał być tajny i najlepiej zabezpieczonym projektem na ziemi, była przecież o tym wzmianka w umowie, że to gwarantują”.

Stanąć po dziesięciu latach spania na nogi, stanowiło nie lada wyczyn. Mięśnie jeszcze spały głębokim snem, a nagle wybudzone bolały z każdym ruchem. Chyba tylko dzięki temu że przed eksperymentem dużo ćwiczył i prowadził aktywne życie, udało się mu ustać. A kiedy stanął na nogi, zaczął rozbrajać się z tych wszystkich kabelków i aparatury, jaką miał do siebie przyczepioną.
„Zaraz będzie tutaj pewnie jakaś ewakuacyjna drużyna, straż albo lekarze. Nie ma czasu do stracenia” – nerwowo rozmyślał, chcąc wyplątać się z tych cholernych drucików.
Wbrew jego woli, nie było to tak łatwe i panika w tym nie pomagała. Dopiero gdy zmusił się do uspokojenia, porozpinał te ustrojstwa. Niestety żadnej ewakuacji nie było ani widać, ani słychać. Przez dziesięć lat, o ile to było dziesięć lat mogli z nimi zrobić wszystko i wywieźć ich nawet do Rosji. Albo sprzedać na czarnym rynku jakiś technologicznym terrorystom, wystrzelić w kosmo…
„Nie, nie mogę być w kosmosie. Nie ma betonowych statków.” – stwierdził lustrując pomieszczenie w którym się znajdował.

Trumny było gładkie, można się w nich było przeglądać, ale przez ciemność tylko w momentach gdy poświecił na nie czerwony alarmowy kogut uwieszony sufitu. Esko skorzystał z tego, chciał zobaczyć czy się nie zestrzał. Na szczęście eksperyment chyba poszedł zgodnie z planem. Pewnie zmierza już do nich całe sztab naukowców. O ile pamiętał zasypiali gdzieś w górach, pewnie na czas eksperymentu baza była pusta. W końcu miało to na celu badanie technologii które miały służyć kosmonautom, a na statku w próżni żaden naukowiec raczej by nie czekał na swoich milusińskich, aż łaskawie się obudzą po 10 latach, 100 latach czy 1000 latach.
Zauważył też ślady po jakiś zastrzykach i uzwojeniu kabli, który niedawno zdemontował. Był wysokim mężczyzną, miał ponad 190 centymetrów wzrostu. Jasne włosy charakterystyczne dla finów, było ostro przepocone i zniszczone. Twarz jakby lekko zbita, ale nie posiniaczona. Nadal bolały go mięśnie, a język suchy stał kołkiem w ustach.

Wtedy od oglądania zmian na twarzy, oderwały go czyjeś odgłosy z jednej z zamkniętych trumien. Pierwsza myśl jaka przeszła mu przez głowę, było wyważenie wieka, ale pomieszczenie było zbyt sterylne, aby było można znaleźć jakieś narzędzia do tego zdatne.
Takie urządzenia zazwyczaj miały jakieś przyciski do alarmowego uwalniania, czy coś w tym stylu. Przynajmniej te powinny mieć, w końcu to Szwajcarski eksperyment. Oni zawsze wszystko zapinali na ostatni guzik.
- Täytyy auttaa häntä. – wypowiedział z trudem, przez ten cholerny język.
Dopiero po czasie zorientował się że nie użył angielskiego, a swojego rodowitego, fińskiego języka. Raczej żaden z tych ludzi, którzy zostali zamrożeni razem z nim go nie znał. Z wysiłkiem dopadł do trumny i w blasku czerwonego światła zaczął się jej przyglądać. Jakiś mały guzik, przycisk, wajcha, pokrętło, zamek – szukał czegokolwiek. A w myślach wyklinał Szwajcarom za ich opieszałość. Obawiał się żeby otworzyć komorę kriogeniczną będzie trzeba udać się szukać czegoś w głąb kompleksu. A czego, to nawet i on nie miał pojęcia. Podejrzewał że niedługo staną się naocznymi świadkami czyjegoś zgonu, o ile nie wyposażyli tej cholernej trumienki w jakiś ustrojstwo do awaryjnego otwierania.
 

Ostatnio edytowane przez SWAT : 17-03-2014 o 12:41.
SWAT jest offline