Dla mnie bard zawsze był czymś pomiędzy magią objawień, a wtajemniczeń. Skupiał się bardziej na melodyjnej naturze zaklęć niż wyuczonych tajemnych słowach.
Zresztą magowie mają teraz cały arsenał 0-poziomowych zaklęć pod komendą, więc mogą za pośrednictwem telekinezy wpychać sobie łyżkę z zupą do buzi. Taki fluff...