Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2014, 01:05   #135
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Wściekłość napędzała Leudena, który z nieustępliwością parowego czołgu brnął przez gęste bagno wpatrzony w swój cel. Nawet strzała posłana w jego kierunku nie powstrzymała go w jego zapamiętałym wyścigu. Nędzna była to próba. W takim momencie równie dobrze mogłyby lecieć na niego głazy, a on nie zwalniałby kroku. Sigmar jeden wiedział jak zły był teraz Gunther.

Prowizoryczna tarcza ze spróchniałego drewna wypełniła swoje zadanie, więc poleciała na bok, by nie przeszkadzać w biegu. Jeszcze kilka metrów i wielkolud dopadł spaleńca, którego złośliwy uśmieszek momentalnie zbladł ustępując miejsca strachowi. Wykidajło nie myślał, nie planował, po prostu rzucił się na myśliwego całym swym ciężarem. Dwaj mężczyźni runęli na ziemię, a pięści poszły w ruch. Gustaw próbował się bronić - gryzł, wierzgał kopał, ale jego nieudolne próby nie mogły długo powstrzymywać górującego nad nim wykidajły. Mocarne ciosy spadały na przeciwnika. Każde trafienie było niczym młot kowalski uderzający w rozgrzaną stal. Leuden dawał upust nagromadzonej furii, kolejnymi sierpowym przerabiając gębę pogorzelca na mielony kotlet. Oto dokonywała się sprawiedliwość, w skrzywionym, Guntherowym pojęciu.

W końcu huragan pięści ucichł, a wykidajło ciężko dysząc osunął się na kolana. Agresja uchodziła z mięśniaka powoli, niczym para z półotwartego garnka. Gustaw leżał na ziemi z potłuczoną facjatą. W zasadzie się nie ruszał, krztusząc się krwią i ledwo co łapiąc powietrze przez połamany nos. Jeżeli twarz pogorzelca wyglądała wcześniej paskudnie, to teraz bliżej jej było do przypalonego odpadu z zakładu rzeźnickiego niż do ludzkiego oblicza. Gunther spojrzał przelotnie na siekierę, która upadła nieco dalej razem z torbą. Najchętniej dokończyłby dzieła tu i teraz, ale przebłysk rozsądku podpowiadał, żeby przedtem zadać uciekinierowi jakieś pytania.

Osiłek dźwignął się na nogi i spojrzał na ofiarę z góry.

- Pewnie myślisz, że zapytam Cię teraz co się stało z porwanymi dzieciakami, ale szczerze mówiąc w dupie mam co masz do powiedzenia. - Mężczyzna wykrzywił gębę w okrutnym uśmiechu. - Nigdzie nie odchodź. Jeszcze z tobą nie skończyłem. -

Gunther odszedł kilka kroków, po czym wrócił niosąc swoje ogromne toporzysko. Przyjrzał się, którą dłoń Gustaw używał do strzelania z łuku i tę umieścił nadgarstkiem na przewalonej kłodzie. Przytrzymał buciorem myśliwego, by ten mu nie uciekł.

- Kto podniesie rękę na strażnika. - zimne oczy błysnęły złowrogo - Temu ręka zostanie odrąbana. -

Ostrze świsnęło w ciemności.
 
Dziadek Zielarz jest offline