Przeklinając na czym świat stoi mytnik owinął onucami stopy i wcisnął je w buty. Stopy zaprotestowały, chciały odsapnąć, ale Kieska je zignorował. Pies z wami tańcował, pomyślał, odpoczynku się zachciało, a mało brakowało węże by pięty pokąsały.
Pater opatrzył wszystkich dokładnie. Szubrawiec Ranald dał im dziś kaprawe szczęście, gdyż podzielił wszystko równo pół na pół - połowie nic się nie stało, połowa była poraniona strzałami przeklętego drania. Jako że klecha był zajęty bandażowaniem, a Gunther i Młody byciem bandażowanymi, Hansowi Apfelowi przypadł w udziale los psa wartownika - pilnował jednorękiego pogorzelca... co nijak nie pozbawiło go czujności, gdyż drań był żywotny jak kot, a w dodatku kto wie ile diabeł dał mu jeszcze żyć?
- No bratku, skończyły się twoje harce - Kieska ponuro patrzył na pokiereszowaną parodię człowieka bez jakiegokolwiek współczucia. - Potańcujemy z tobą tak, że nawet diabeł w piekle tak Ci nie wygodzi. Znam ja metody na takich jak ty.
I krzyknął do reszty towarzystwa.
- Jak tam idzie Pater? Bo tego tu musimy do wioski zabrać, coby nie gadali. I tam wedle zwyczaju rozprawić się z czarownikiem trzeba, bogom i ludziom na pociechę, nawet jeśli by skipiał po drodze.
Gdy w końcu Pater ich opatrzył, można było dobrze związać więźnia - trup, nie trup, po co ryzykować?
- No, proszę! - podsumował - Jak halfiński baleron na Święto Ciasta! Rumiany, przypieczony i gotowy do krojenia!
Gdy usiedli, rozmawiali. Wtedy Cuthbert podzielił się z nimi odczuciami. Normalnie Kieska zignorowałby by je, wysłał między bajania do straszenia podrostków i starych bab, ale coś dawało siłę temu draniowi. Dlatego słuchał, bo był mądry na tyle, by czasem mędrzejszych od siebie wysłuchać. - Musimy się najpierw z nim rozprawić. Ja nie ryzykowałbym ani zakopania go tutaj, ani zostawienia, ani tym bardziej zabrania ze sobą na poszukiwania źródła tego tu gówna. Dlatego proponuję - do wioski wracajmy.
Tam - tak jak mówiłem - kmieciom na pociechę trupa się sprawi, wedle sylvańskich obyczajów - a oni się znają. - Hans nigdy by niepomyślał, że głupoty które wygadywała mu świętej pamięci Hermenegilda kiedyś się przydadzą. - Serce i czoło przebijemy kołkiem z żywej osiny, głowę się poświęconą siekierą oderżnie, a w usta niczym jabłko prosiakowi - główkę czosnku włoży. W nabijaną gwoździami trumnę piersią w dół, a z głową między nogami schowaną włożony zostać musi, a na trumny wieku gałązka dzikiej róży ma być położona. Potem Pater jeszcze egzorcyzm nad mogiłą odprawi i będzie fertig.
Przez chwilę było cicho, każdy trawił słowa ex-mytnika. W końcu sam dopowiedział epilog.
- Nie wiem czy to dobry pomysł tu nocować... Ale jak przeżyjemy noc, po powrocie do wioski, trzeba o tym miejscu zameldować. Niech przyślą zakonnych rycerzy czy kapłanów jakowyś, którzy zrobią z tym miejscem porządek. Za duże to na prostych strażników.
__________________ Bez podpisu. |