Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2014, 22:06   #10
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Powiedzieli, że zamknie oczy i otworzy je za dziesięć lat, tak jakby tylko mrugnął.
Kłamali.
Gdy tylko się przebudził spadł na niego ciężar wielu lat w zamknięciu. Czuł się starszy, niż z dniem, w którym wszedł do kapsuły. To była środa.
Powiedzieli, że nic nie będzie czuł, nic nie będzie pamiętał.
Kłamali.
Gdy zasnął, długo śnił o starcu, który miał tysiąc lat, idącym przez zrujnowane miasto, w którym dawno temu zaszło miasto. Przed nim powoli kroczył wyleniały kundel żerujący na zwłokach tych, których już nie było. Wszystko spowite było trującą mgłą, mimo tego Matthias i jego pies oddychali, jakby przed momentem ktoś wyciągnął ich z wody.
Powiedzieli, że nie ma żadnego ryzyka.
I znów kłamali.
Ale akurat to go chyba nie dotyczyło.


- Halo?! Czy ktoś mnie słyszy? - Wykrzyczał uwięziony w kapsule Matthias. Odzyskał świadomość kilkanaście minut temu, przez ten czas spokojnie czekając na przybycie lekarzy. Wybudził się, więc obsługa medyczna zaraz tu po niego będzie. Nie chcąc koncentrować się na byciu zamkniętym w klaustrofobicznym pojemniku, zdecydował zająć myśli czymś innym. Rozgrzał zastaną szczękę, rozciągnął w miarę możliwości mięśnie, nie panikował, dokładnie tak, jak doradzili mu przed zamrożeniem. Cały dygotał z zimna, aparatura, którą miał podłączoną do rąk, klatki piersiowej i głowy, boleśnie uwierała, ale on wciąż czekał. Był cierpliwy, tego nikt nie mógł mu odmówić.
- Achtung! Achtung! Stromausfall. Die empfohlene evakuierung.
Chyba jednak nikt po niego nie przyjdzie. Oczyma wyobraźni zobaczył pożar szalejący w kompleksie badawczym, ewakuujących się lekarzy, strugi piany ze strażackich wężów i jego zwęglone zwłoki taszczone w czarnym worku.
Słyszał syk otwierających się kabin, głosy ludzkie pełne strachu, kotłowaninę. Mocno uderzył pięścią o wieko, raz i drugi. Musiał dać znać tamtym, że żyje i potrzebuje pomocy.
- Otwórzcie to cholerstwo! - Gdzieś powoli w głosie Matthiasa pojawiała się nutka paniki. Po kilku dłuższych chwilach wieko kapsuły drgnęło odsuwając się z sykiem, niestety co najwyżej o kilkanaście centymetrów. W przerwie zobaczył twarz brodatego mężczyzny, tak samo, jak Matthias ubranego w szpitalną koszulę. Tamten siłował się z wadliwym mechanizmem, jednakże nie chciał on za nic ruszyć.
- Jesteś tu sam? - Zapytał Wyss po niemiecku, by później powtórzyć pytanie po angielsku.
Tamten nie odpowiedział wciąż siłując się z mechanizmem. Matthias również napierał na drzwi ze swojej strony, na tyle ile mogła mu pozwolić niekomfortowa pozycja. W końcu ktoś jeszcze pomógł walczącej z mechanizmem dwójce i pokrywa ze zgrzytem ustąpiła. Wyss nieporadnie wyczołgał się z kapsuły, upadając na ziemię, zrywając przy tym większość kabli, do których był podłączony. Na jego ręce wciąż jednak ostało się urządzenie, przypominające smartphona ze skomplikowanym interfacem. Wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu, tonącym w blasku czerwonych lamp. Znajdował się w laboratorium, w którym stały kapsuły kriogeniczna, swoim kształtem przypominające trumny. Prawie wszystkie z nich były otwarta. Większość z nich była pusta. W części jednak wciąż leżeli nieruchomo pacjenci. Co tu się stało, do cholery? Myśl ta świdrowała Szwajcara.
- Z nim. I z tamtymi. - Z zamyślenia wyrwał go głos brodatego mężczyzny, który pomógł mu się wydostać. Fin wnioskując po akcencie, spojrzał w stronę zamkniętych trumien.
- Nie wszyscy się chyba obudzili - Dodał po chwili. Wyss podszedł do jednej z kapsuł. Zimne kafelki mroziły jego bose stopy. Sam trząsł się z zimna i szczękał zębami. Chyba siadła klimatyzacja. Przez wąską szczelinę półotwartych drzwi spojrzał na leżącego w zamkniętej trumnie trupa. Kobieta wyglądała, jakby wciąż spała. Tylko nienaturalny kolor skóry i sine usta, wskazywały na martwe ciało. Wyss odwrócił się w kierunku mężczyzny, który pomógł mu wyjść z zaciętej trumny. Ten zdecydowanym ruchem przewiązał piżamę w pasie niczym sukienkę. Matthias nie czuł się teraz na siłach zadbać o to, by nikt nie mógł zobaczyć jego nagich pośladków.
- Gdzie lekarze? - Zapytał zdezorientowany, opierając się o jedną z kabin.. Kręciło mu się w głowie i nie czuł się najlepiej. Esko westchnął tylko przeciągle wpatrując się w mężczyznę którego uratował.
- Nie wiem. Nikt nie wie. Paska… - zaklął w rodowitym języku - Powinni być już dawno, może są w pomieszczeniu z… - zastanawiał się przez chwilę - ...w pomieszczeniu z zasilaniem. Skoro to awaria zasilania… Może powinniśmy iść i to sprawdzić? Może nawet nie wiedzą że się obudziliśmy i trumny się otworzyły. Powinniśmy iść kogoś poszukać, część powinna tu zaczekać na ewentualną pomoc.
Fin zrobił kilka kroków w stronę zamykających się i otwierających drzwi, po czym stanął jak wryty obracając się w kierunku Wyssa.
- Ej, a jeśli naukowcy i lekarze się ewakuowali, a ten obiekt zaraz wyleci w powietrze? - poczuł jak włosy lekko mu się jeżą.
Matthias uśmiechnął się krzywo, patrząc na brodacza.
- Budynki nie wybuchają, tak po prostu. - Rzucił zaskoczony naiwnością mężczyzny. - Może to pożar? Ale nie czuć dymu. - Zastanawiał się na głos. - Albo dalsza część eksperymentu?
- Budynki nie, ale reaktory już tak… - mruknął w odpowiedzi tamten. - Tak czy inaczej… - wskazał na kobietę przeczołgującą się pod drzwiami - … ja idę do szatni.
Wyss ociężale ruszył za ruszył za towarzyszem. Zastane mięśnie, jeszcze nie doszły do siebie.
- Dziękuje… - Wskazał na odgięte wieko trumny. - Dziękuje za pomoc. - Powiedział rzucając wzrokiem ostatni raz na nieruchome ciała.
Gdyby nie tamci, już by nie żył.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline