Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2014, 10:38   #52
Halad
Banned
 
Reputacja: 1 Halad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodze



Wichacz - po zmroku - kamienica rajcy Gregoviusa


Pan Wasilewski ludzi rozstawił, a miał ich co prawda kilku jeno bo nikt się jednak napadu na dom tak znaczny przy samym rynku usadowiony nie spodziewał. Jednak, że żołnierz był doświadczony postanowił nie zaniedbać niczego.
Gospodynię domu i panią Grzegorzewską jakoś uprosił, by wraz ze służebnymi w izdebce się zamknęły, sam zaś ludzi rozstawił przy oknach i sam przy jednym z nich stanął. Słyszał tumult jakiś ani sam, ani ludzi swych nie ruszył, bo raz że przy takim święcie to zwyczajna rzecz, a dwa miał przecież domostwa strzec. Zresztą co się działo nie widział bo zmrok przecież zapadł, a mnóstwo ognisk i pochodni wzrok mamiły odblaskami i zwodziły, tedy pozostał na stanowisku.

Pacierze jednak dwa nie minęły jak pachołek z parteru przybieżał i oznajmił
- Wasza Miłość chłopisko jakieś wielkie do drzwi się dobija, z drugim jakimś. Co robić Wielmożność ? Chłop jak góra wielki...

Pan Wasilewski zaintrygowany wychylił się za parapet, choć bezpiecznym to nie było, ale ufał pan Michał w opiekę Panienki Najświętszej.
I faktycznie chłop wielki stał przed drzwiami w futro otulony, z czapą nasuniętą i kołysał się na boki, a obok mizerak jakiś wylękniony miął baranią czapę w rękach.
Wpuścić, nie wpuścić... ? Coś musiał pan Wasilewski postanowić...





Po zmroku - błonia nad Huśnynią pod Wichaczem


Na pole pod fauerwerki dotarli bez przeszkód i tu Ałtyn zajęła się wytyczaniem placów i ustawieniem tyk, na których miały młynki ogniste się kręcić. Myślała też by bramę ustawić ku czci dostojnego gościa, ale z braku czasu plan ten porzuciła. Dumała sobie czym tez jeszcze uświetnić noc, bo gdyby Książę Korecki uwagę zwrócił na nią jako zaradną osobę i na rzeczy się znającą, wielce taka protekcja w przyszłości przydać się mogła.
Zamyślenie jej przerwał Cyryl, który zbliżywszy się cicho chrząknął, by uwagę jej na siebie zwrócić.
- Panienka kazała baczenie mieć, czy co dziwnego się dzieje i kogo obcego nie ma... A tam ot - wskazał palcem niewyrazną postać kulącą się przy jednej z bud - żebrak jakowyś pachołków wypytuje... Kojami obić dziada, czy przepędzić tylko Waszmość panna każesz... ?


Pan Grzegorzewski umyślił sobie, że wraz z trzema ludzmi w zagajniku przypadnie, który nieopodal olchowy stał i tam zataiwszy się z odległości będzie miał baczenie. Tak też zrobili u zapadłszy miedzy krze i drzewa czekali cierpliwie. Wkrótce też ich patienzia została nagrodzona bo ruch jakiś posłyszeli. Jeden z pachołków (były żołnierz obrony potocznej czyli wojsk na straży południowych i wschodnich granic stojących) przypadł do niego.
- Waszmość panie. Ludzi dwóch do zagajnika przybieżało.
Podczołgawszy zobaczyli że jeden z przybyszów konie trzy trzyma, innych nie było.
- Co u czorta ? - pan Czermiński zaklął z cicha -pod ziemię się zapadli czy co... ? - gryząc wąsa myślał co mu czynić wypada. Coś jednak szybko postanowić musiał...
 

Ostatnio edytowane przez Halad : 26-03-2014 o 12:15.
Halad jest offline