Przekradnięcie się wśród zombie w półletargu nie było zbyt trudnym zadaniem. Przy wzbudzeniu hałasu należało znieruchomieć, po dwóch - trzech minutach pobudzony zombie wracał do stanu otępienia. Dlatego też marsz trwał długo, ale był dość bezpieczny.
Internet przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Część serwerów i stacji przekaźnikowych jeszcze działała, w tym połączenia stanowe i federalne. Połączenie było bardzo kiepskie, ale udało się. Trudno natomiast było skorzystać ze strony policji - docierało do niej mnóstwo automatycznie powtarzających się sygnałów alarmowych. Skrzynka mailowa była zupełnie zapchana. Max podłączył się, ale program antywirusowy w jego sprzęcie permamentnie odpierał ataki wirusów, zmieniających w sieczkę stronę posterunku i adresów, które się z nim połączyły. |