Wyleciał przed szpital aż tu nagle... Jeb i znalazł się pod karetka, której podwozie poniszczyło i tak marnej jakości lakier na masce Vela. Nie zdązył się dobrze otrzasnąc gdy zobaczył... trzech Zdzichów. Każdy o zakazanej zdzichowej mordzie. To było ciut za duzo. Spróbował złapać tego po lewej za włosy i przyciągnąc jego twarz ku swojej. Na prózno. Prawy Zdzich już złapał go za wszaqrz i ciągnął do kryjówki. Wiesiu nie nędą dłużnym ciągnął Zdzicha ale nie w kierunku osłony a w kierunku najblizszego kanału. Tunele bowiem ciagnęły się pod miastem kilometrami i moznaq było sobie po nich spacerować. Ryzykowne, zwłaszcza jak się nie maq przewodnika ale cóz. - Otwieraj klapię i jazda na dół - zakomenderował próbując podnieść właz kanałowy by schronić się w labiryncie.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |