Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2014, 12:15   #26
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Wciąż czuł nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, bardziej ze strachu niż realnego bólu.
Pożar pochłaniający jego zakleszczone ciało.
Przerażająca wizja.

Nie zatrzymywali się podążając kolejnymi korytarzami mając nadzieje, że zaraz spotkają, idące przed nimi kobiety. Wyss liczył również na grupę strażaków, policjantów i kilkudziesięciu dziennikarzy. Mijali oznaczenia pięter. Na -2 szalał pożar, ale drzwi prowadzące tam, wyglądały, że jeszcze chwilę przetrzymają nierówną walkę z żywiołem.
Po chwili ciemności korytarza ustąpił migotliwy płomień palącego się ogniska. Stała nad nim kobieta, chyba o imieniu Monique, wrzucając w żar kolejne rozbitę meble. Nieprzyjemny zapach palonego plastiku i sztucznej skóry wypełnił powietrze.
Kobieta wciąż była przestraszona, jednakże szok chyba już mijał. Widząc mężczyzn nieznacznie uśmiechnęła się i wskazała na wejście na zaplecze, mówiąc coś po francusku, czego Wyss nie dosłyszał. Pozostałych dwóch kobiet nie było. Idący na czele Esko skinął jej głową, wyjął z ogniska wyjął palącą się nogę drewnianego krzesła i ruszył w kierunku kobiet. Wyss podążył za nim.
- Hej?! Jesteście tu gdzieś? - zawołał zdezorientowany Fin po kilku krokach.
- Jesteśmy tutaj - Odpowiedział mu głos jednej z kobiet. Z pomieszczenia obok wyjechał wózek ekipy serwisowej, a za nim pchającego go kobiety.
- Pomogę wam z tym wózkiem. Jest tu jeszcze coś ciekawego? Coś do picia? - oddał pochodnię jednej z dziewczyn, sam popychając wózek w kierunku z którego przyszedł.
Tess uderzyła się dłonią w czoło słysząc jego słowa.
- Tam jest jakieś pomieszczenie socjalne, coś śmierdzi, ale może są jakieś butelki lub rzeczy do długiej przydatności do spożycia. Zabierzmy wózek z powrotem. Sporo się na niego zmieści.
- OK. - skierował się w stronę którą wyznaczyła mu Tess.
- Sprawdzę też kuchnię - zaoferowała się Nina. - Może zostało coś nieotwartego…
Wyss ruszył za nimi nieodzywając się. Wciąż nie mógł dopuścić do siebie myśli, że ludzi dawno mogło w kompleksie nie być. Zostawiliby ich samych? Ale po co? Może to dalsza część eksperymentu?
Oba pomieszczenia wyglądały na opuszczone dawno temu, porzucone wraz ze wszystkim co znajdowało się wewnątrz. Kuchnia zawierała brudne kubki i talerze, ekspres do kawy w połowie ciągle napełniony zapleśniałymi już ziarnami, zmywarkę, do której lepiej było nie zaglądać. I lodówkę. Tam mogło się coś kryć, ale smród po jej otwarciu mógł być zabójczy. W rogu stał automat z puszkami Coca-Coli, wyłączony, aczkolwiek ciągle kryjący w sobie napoje.
Drugie pomieszczenie, magazynek, wypełniony był hurtową ilością zużywanych przez pracowników takich kompleksów dóbr. Kawa. Herbata. Woda do dystrybutorów, ciągle owinięta folią. Mleko w kartonach. Papierowe talerzyki czy plastikowe sztućce. Nieużywany ekspres. Cytrynkę do herbaty "100% cytryny". Cukier w kilogramowych torebkach jak i kostkach. Nawet słodzik. I trochę innych niejadalnych rzeczy. Tu również śmierdziało, ale ciężko było stwierdzić, co. Może pękło jakieś ukryte gdzieś pod spodem stosu mleko? Nie zauważyli nic otwartego, rzucającego się w oczy.
Młoda Irlandka stanęła obok automatu z puszkami, obserwując go dokładnie.
- Niezależnie ile czasu upłynęło, to bardziej bezpieczne picie niż woda, która szybko się psuje. - Powiedziała wskazując na urządzenie. - Przesuńmy to. Z tyłu jest prosty zamek. Powinno mi się go udać otworzyć za pomocą wytrychu. Jeśli otwór będzie za mały by zmieścił się ten z wieszaka to można zrobić drugi, mniejszy z biurowych spinaczy.
Esko stanął obok lodówki otwierając ją na chwilę, po czym zamykając ze wstrętem na twarzy. Odór był niewiarygodny. Przyjrzał się więc automatowi do napojów i wyjął odpowiednią monetę z portfela, które zabrał z szatni.
Irlandka i cichy śmiech Wyssa, powstrzymały go przed wrzuceniem bilonu.
- No co ty! - Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. - Przecież nie ma prądu. To nie zadziała. - Esko jak oparzony cofnął rękę i zakłopotany schował portfel do kieszenii.
Stojąca w drugim pomieszczeniu Nina podeszła do kranu i odkręcając w nim wodę. Uspokojający szum rozległ się po opuszczonym kompleksie.
- Jeśli jest czerpana z naturalnych źródeł, to w końcu zrobi się czysta - Powiedziała, grzebiąc w szafkach. W trójkę z łatwością odsunęli automat.
- Niech tylko skurczybyki się zająkną na temat tej maszyny, to dołoże do pozwu jeszcze z 10 milionów. - Pół żartem, pół serio wysapał Wyss.
- Podejrzewam, że wszyscy, którzy mogliby mieć jakieś wąty już dawno opuścili to miejsce - Rudowłosa wzruszyła ramionami - Poświeście mi, muszę obejrzeć ten zamek.
Esko podał Matthiasowi prowizoryczną pochodnie.
- Dacie sobie tu radę? - Zapytał. - Przeszukam te szafki.
Wyss skinął tylko głową, kierując źródło światła na prosty zamek.
- Tess, tak? Dobrze pamiętam?
- Tak
- Skinęła głową - Tess McRyan.
- Wyss Matthias.
- Mężczyzna przez chwilę przyglądał się zręcznym ruchom kobiety, gdy ta pozbywała się blokady w automacie. - Ślusarz?
Tess pracowała w milczeniu. Ktoś patrzący jej na ręce trochę deprymował, ale ponieważ potrzebowała światła nie marudziła. Usłyszała pytanie mężczyzny, ale tylko prychnęła nieznacznie. Wyss zignorował jej zachowanie. Dziewczyna nie sądziła chyba, że zapyta “Przepraszam, czy dlatego płacę grubę tysiącę dwóm ochroniarzom i systemowi kamer, żeby utrzymać ciebie i tobie podobnym zdala od mojego domu?”.
Z drugiej strony, ostatni mógł rzucić w nią kamieniem.
W między czasie Nina przegrzebała wszystkie szafki, odnajdując w nich więcej kawy, herbaty i mleka, a także kubki i talerze. Z garnkami sprawa miała się gorzej, nie było kuchenki,prócz mikrofalowej. Nie było więc także pojemników zdolnych wytrzymać włożenie do płomieni. Razem z Esko pakowali to wszystko na wózek.
W końcu Test dostała się do środka.
- Ładujmy co się wydaje przydatne na wózek i jedźmy do reszty. - Powiedziała wyciągając jedną z puszek i otwierając ją. Ostrożnie powąchała zawartość, krzywiąc się delikatnie. Ostrożnie upiła niewielki łyk.
- Fuj! Smakuje jak siki!
Nina przerwała poszukiwania. Z niezadowoloną minką. Wzięła kubek i nalała do niego wody, sprawdzając zapach i wygląd. Podniosła wzrok na pozostałe osoby w kuchni.
- Lepiej by się coś nadawało, bo nie wiem jak coś ugotować.
Matthias oparł się o wózek otwierając puszkę. Po czym upił kilka łyków.
- No cóż, na pewno nie smakuje jak powitalny Dom Perignon. - Szybko jednak wypił całość i dołączył do pozostałych, przeszukujących kuchnię.

I wtedy dotarła do niego natrętna myśl. Bez zastanowienia, wręcz momentalnie, zaczęli szukać zapasów, bo gdzieś w głębi siebie wiedzą, że jeszcze długo żaden z lekarzy, strażaków, policjantów i reporterów po nich nie przyjdzie.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline