Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2014, 21:54   #126
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Kilkadziesiąt goblinów, brzmiało niezbyt oddająco rzeczywistą ilość tych istot. Było ich bowiem osiemdziesiąt jeden, zaledwie siedmiu jako ostatni mieli zająć się jeńcami z klatek. Pewnie nie wielki problem skoro dali sobie radę z uzbrojonymi "człowiekami" to dlaczego mają mieć problem z jakimiś ludźmi odzianych w stare koszule, zarośniętymi jak gdyby mieszkali w jaskini no i do tego cuchnącymi tak samo jak same gobliny. Owe zlecenie dla goblinów okazało się nie być takim banałem jakiego się spodziewali, bowiem już po otwarciu krat dwóch z nich leżało na ziemi. Jeden z nich otwierając kraty, mając otwartą buzię, szczerbiąc się do ludzi znajdujących się w niej został uderzony drzwiami tak, że jego szczęka z pewnością nie została na swoim miejscu, ale on już tego nie był świadom. Drugi zaś po uderzeniu tego samego barbarzyńcy który to kopnął w kratę, przeleciał dobry pół metra uderzając głową w kamień. Śmierć nastąpiła natychmiast, jego ciało bezwładnie opadło. Bjørg był w żywiole.


Ernst potrafił zaplanować swój czas, wszystko to wyglądało jak gdyby wiedział, że to nie może być koniec i że nie mogą zginać. Za młodzi, może ich przeznaczenie jest inne, a może właśnie przypadek. Ćwiczył, jego aktywność fizyczna nie spadła, wręcz przeciwnie był w świetnym stanie, oprócz wyglądu zewnętrznego i zapachu, którego nie było gdzie zmyć. Goblin, który oberwał od Ernsta miał z pewnością wiele problemów, które teraz, gdy spał z pewnością nie było dla niego istotne. Złamanie szczęki, skrzywiony nos, wybite zęby to kwestia estetyki. Przebite serce to kwestia życia, które stracił kolejny goblin.


Jortan tracił nadzieję, bogowie, ludzie nic nie miało już sensu. Człowiek wystawiony na kłamstwo, skazany za nic, mający umrzeć bo komuś się tak spodobało. Była to gra, gra którą pewnie już dawno ktoś zaplanował. Gra losu i szczęścia, chociaż w tym przypadku słowo pecha dawało lepsze znaczenie. Włócznia na klatce, to coś co było iskierką , iskierką nadziei, nadziei, której jemu już od dawna brakowało. Gdy kraty się otworzyły, nie czekając rzucił, wiedział jak rzucać włócznią, ale teraz był osłabiony i jego ręka lekko zjechał w dół tak, włócznia wbiła się w goblinie prawe ramie. Był to i tak cios, który spowodował przytwierdzenie przeciwnika do ziemi.


Carl dzisiaj nie miał szczęścia, gobliny były oślizgłe, śmierdzące i brudne być może każde z tych słów oznacza to samo, ale tak w rzeczywistości było. Złapał jednego z nich za gardło przez kraty ale zaczął się wirgać i wyślizgnął się z zacisku, który nie był wystarczająco silny.


Olaf siedział w powozie tracąc nadzieję, widząc jak gobliny wybijają ludzi, gdy to nagle niczym wyproszony dar od bogów na klatce w której był pojawiła się włócznia. Łud szczęścia, a być może właśnie bogowie, teraz można było to tłumaczyć różnie, ważne było, że są nadzieję, nadzieję aby żyć. Nadzieja jest wielką siła, powoduje jeszcze większą motywację oraz optymizm. Jego atak pięścią w goblina sparaliżował przeciwnika, tak, że ten tylko zaskomlał.


Gundram był jednym z tych, którym szczęście nie dopisało, być może to, że nie ćwiczył w celi, a być może przypadek sprawił, że nie trafił zwinnego małego stworka. Towarzyszyły temu jedynie słowa opisujące złość.


Arthes niczym bestia w ciele kobiety wyrwał się z klatki, gdy ją tylko otworzono. Goblin, który chciał czuwać właśnie nad nią niczego się nie spodziewając, zrobił oczy jak gdyby zobaczył ducha i nie zdążywszy się poruszyć został uderzony przez kobietę. Cios był na tyle silny, że powalił stworzenie na ziemię, która była na tyle kamienista, że także jego głowa uderzyła w jeden z nich. Nikt nie sprawdzał czy brzydal żyje , czy nie, ważne że nie stanowił problemu.


Bohaterowie postanowili jedno aby wrócić do miasta, tam gdzie się to szaleństwo zaczęło, powinno się skończyć. Bogowie z pewnością właśnie tego chcieli, Taal nie spuścił deszczu, a Ulryk wilków. Bohaterowie zgodnie z zamiarem Olafa dotarli do rzeki, gdzie nie zauważenie przedarli się na drugi jej brzeg. Mokrzy doszli do bram miasta, było ciepło tak, że nie można było marudzić na pogodę.


Było około siedemnastej, gdy to cała ósemka doszła do bram miasta, kilku strażników bacznie zaczęło się im przyglądać, ale jeszcze nie reagowali. Tak, że bez problemu weszli z powrotem do miasta, z którego to jeszcze wczoraj wcześnie za dnia wyjechali. Nikt się ich nie spodziewał… było w rzeczywistości zupełnie inaczej. Gdy tylko zrobili pierwsze kilka kroków podszedł do nich pewien człowiek.

-Czekałem na wasze przybycie. - po tych słowach mężczyzna przełknął ślinę i kontynuował - Jestem tutaj z rozkazów tutejszej Gildii Złodziei, która to chce się z wami spotkać. Chcieli by was zaprosić do karczmy w porze wieczornej. To już za około dwie godziny - mężczyzna przekazał dla drużyny płaszcze, które cały czas trzymał pod pachą. - od was zależy czy przyjdziecie, chociaż najlepiej by było gdybyście tak właśnie zrobili. - Po tych słowach mężczyzna, założył kaptur na głowę i znikł za jendym z budynków. Tak, że nikt nie zdąrzył zadać żadnego pytania.


Płaszcze były całe czarne po jednym dla każdego. Czy tego można było się spodziewać, czy warto iść do karczmy, pytań było wiele. Dlaczego, skąd złodzieje wiedzieli, że wrócą? Co jeszcze wiedzą?
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 07-04-2014 o 22:59.
Inferian jest offline