Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2014, 21:02   #507
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
”Światło spraw, abym nie zeszła zaraz na zawał” – modliłaś się w myślach. Może da się załatwić. Drzwi do pracowni maga stały otworem. Wśliznęłaś się do środka i po transformacji zmysłów zaczęłaś skanować otoczenie czy aby na pewno nikogo nie było w pracowni. Była dość duża i pełna podejrzanych sprzętów, jak to tego typu pracownie. Nigdy nie rozumiałaś co jest nie tak z magami, ale trzymali w swoich komnatach i pracowniach dosłownie tony dziwacznych przyrządów, ksiąg, naczyń, fiolek, fiołeczek, zwojów… Znaczy się – na co to komu potrzebne? Tych zwojów i ksiąg było tyle, że pewnie ten mag i tak nie zdąży za życia przeczytać nawet połowy z nich! Pewnie połowa jest już nieaktualna, a druga połowa to bzdety albo kłamstwa, czy nieudane eksperymenty. No i fiolki z kolorowymi płynami, on tego wszystkiego używa? Pewnie połowa przeterminowana i używanie ich może doprowadzić do wybuchu połowy Podmroku. Pewnie trzyma połowę tych rzeczy tylko po to, żeby od progu było wiadomo, kto tu jest magiem. Gorzej niż szafa z butami u niektórych kobiet [matron…?]. Po krótkim ukryciu się pod biurkiem i odczekaniu kilku sekund by upewnić się co do swojej niezauważalności, odszukałaś wzrokiem miejsce z wizji. Regał z fiolkami, flaszeczkami i buteleczkami. Poznałaś butelkę, która miała uczynić was niewidzialnymi. W całym tłumie tych bubli i buteleczek mag nie powinien zauważyć nagłego zniknięcia akurat tej jednej buteleczki… co nie…?

Nie było na co czekać. Przyczołgałaś się do regału i po cichu, ostrożnie sięgnęłaś buteleczki. Na szczęście stała nisko, nie na najwyższej półce. Mag by się mógł zdziwić, gdyby wszedł do pracowni i zobaczył białego wilka, stojącego na drabinie i kradnącego jego flaszki. Kiedy wracałaś z buteleczką pod biurko z celem na drzwi, usłyszałaś znów kroki na korytarzu. Zdecydowałaś się poczekać w schronie pod biurkiem dla osłony. Albo po prostu znów sparaliżowało ci łapy. Drzwi otworzyły się zamaszyście. Twoje oczy były tak wielkie, że omal nie eksplodowały. Sparaliżowana z góry na dół, stałaś skulona pod masywnym kamiennym biurkiem, a mag wszedł w pośpiechu do pracowni. Był wyraźnie zły i spieszył się gdzieś. Ruszył prosto do dalszej części pracowni, mijając biurko, zupełnie nieświadomy twojej obecności. Nie zwrócił też najmniejszej uwagi na puste miejsce po skradzionej flaszce, minął ten regał nawet na niego nie patrząc. Zatrzymał się na końcu pracowni, przy regale z księgami, i szukał czegoś. Wziął jedną z ksiąg i zaczął ją wertować w ręce. Wyraźnie pilnie czegoś poszukiwał i nie był w humorze. Jeśli zostanie tu na dłużej i będziesz musiała spędzić z nim godziny w zamkniętej pracowni, będzie niefajnie. Lepiej wiać póki drzwi są uchylone, a mag skupiony na poszukiwaniach i z nosem w księdze.

Mag mamrocząc coś pod nosem zaczął krążyć w kółko, zapatrzony w księgę, poszukując czegoś po sąsiednich regałach. Postanowiłaś
zaryzykować i prześliznąć się póki był obrócony plecami. Możliwe że dobrym pomysłem byłoby teraz zastosować tę miksturę niewidzialności i nie przejmować się już magiem, ale przecież nie miałaś pojęcia jak ten eliksir działał. Kto wie co się dzieje po zażyciu go, być może zaczniesz się dławić, kaszleć, wymiotować, miotać się jak szatan itd., co zapewne zwróciłoby uwagę maga. Wolałaś nie ryzykować póki był tak bisko. Jeśli leczenie wywoływało rozbłyski światła, zażycie mikstury mogło wywołać nawet tęczę wokół ciebie. Wołałaś przetestować miksturę z dala od maga. Zaczęłaś w miarę szybko skradać się ku drzwiom. Kiedy byłaś blisko nich, mag prawdopodobnie usłyszał cię, stukanie pazurków o podłogę, albo szalone dudnienie twojego serca. A może po prostu wywąchał
piwniczny zapaszek unoszący się wokół ciebie. Na moment znieruchomiał, ty też znieruchomiałaś, stał bokiem do ciebie, nadal wpatrzony w książkę i zajęty swoją robotą. Był wściekły.
- Durna chimera – warknął pod nosem.
Chwycił jakiś przedmiot z regału, jakąś starą menzurkę czy coś podobnego i bez zbędnych wyjaśnień cisnął tym w ciebie. Bez zbędnych
komentarzy rzuciłaś się do drzwi w panicznym skoku. Menzurka z hukiem odbiła się od podłogi, wyskakując przez drzwi usłyszałaś rozbawione prychnięcie maga.
- Głupia chimera…
Nieziemsko ci ulżyło, kiedy zdałaś sobie sprawę, że zapewne pomylił cię z kimś innym i zwyczajnie miał frajdę z wypędzania cię za drzwi. Nie próbował cię ścigać ani atakować, nie wyszedł z pracowni. Tyle dobrych wieści. Złe wieści…?
Tainting the Light by Vvlad-vVolfen on deviantART
No cóż. Pan chimera też był zdziwiony twoją wizytą...

Dirith;
- I w której mniej więcej części znajduje się sejmitar?
- Wysoko, na przedostatnim piętrze! Wygląda jak pracownia maga albo alchemika, może nawet Riktela!
- I gdzie w domu dociera ten tunel? Tak żebym wiedział gdzie mniej więcej cie szukać w razie czego.
- Wychodzi w piwnicy, potem muszę wejść na 2 piętro do pracowni maga. Spróbuję znaleźć was, kiedy już będę niewidzialna to powinno być łatwe!
No to tyle. Kiti wyruszyła.

Kilkanaście minut po jej wyruszeniu nadal było cicho i spokojnie. Nie wszczęli alarmu, nie było słychać wycia rozdzieranego żywcem wilka. To niewiarygodne, ale chyba się jej udało! [gdzieś w górze – Almanakh pokazuje środkowy palec Shabranido. Shabranido; -_- . ]

- Taaa pewnie masz rację – ocenił Venorik twoje wyjaśnienia co do klatki, obstawy itd.
Ruszyliście do drzwi. Strażnicy skupili na was całą swoją uwagę kiedy tylko zbliżyliście się za bardzo. Zmierzyli was badawczo wzrokiem, zdumieni ogromnie. Jeden z nich poznał Venorika i był trochę zmieszany. Drugi wyglądał na niezadowolonego z waszej wizyty.
- Powoli – mruknął zimno. – Pierwszy raz cię tu widzę... Skąd ten zwiad...? – mruknął, wymownie zerkając na małe plamki krwi na twoim ubraniu i butach.
- Znam ich – powiedział nagle drugi strażnik. – Są z tego domu, spokojnie.
Zdumiony strażnik zerknął na kolegę.
- Jestem bratem matrony, pamiętasz? – uśmiechnął się złośliwie Venorik.
- Pamiętam że nieszczególnie życzyła sobie twojego towarzystwa...
- Gdybym przyszedł tu by ją zabić chyba raczej nie wchodziłbym strzeżonymi drzwiami, nie sądzisz?! – syknął Venorik. – a gdyby ona chciała mnie zabić, raczej miała do tego milion okazji, gdy spacerowałem po mieście, pijany balowałem po saunach i burdelach! – uśmiechnął się krzywo.
- Może jednak matrona byłaby zainteresowana twoją wizytą...
- Upewnię się, czy matrona chce cię widzieć... i ciebie też – drugi strażnik ofuknął was, ale otworzył w końcu drzwi.
Ruszył z wami korytarzem jako wasza obstawa. Na szczęście był to ten opłacony strażnik. Po przejściu korytarza i wejściu na górę, skierował was w lewo i po pilnym rozejrzeniu się wokół syknął do Venorika:
- Dobra, zrobiłem swoje... Jesteśmy kwita...
Zmył się szybko gdzieś w głębi korytarza.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline