Nora i Richard siedzieli przy stoliku na balkonie i spożywali śniadanie, jeśli to można było nazwać spożywaniem. Oboje skubali niewielkie kęsy jedzenia i spłukiwali je dużą ilością wody, soku lub kawy. Oprócz tego, co chwila przenosili wzrok na uspokajający błękit nieba i mniej relaksującą niebieską barwę wody.
Na początku podróży ustalili z ich opiekunem rejsu, że wszystkie poranne posiłki będą jedli na balkonie własnej kajuty. Wtedy wydawało się to dobrym pomysłem, teraz, kiedy musieli zwlec się łóżka o ustalonej wcześniej porze i zasiąść do posiłku, na który nie mieli ochoty zmienili nieco swoje zdanie na ten temat.
Pani Robinson odsunęła od siebie talerz z niedokończonym śniadaniem.
- Zjem później.
Dolała sobie więcej kawy.
- Chcesz?
Richard pokiwał głową i podsunął swoją filiżankę.
- Aklimatyzacja zajmie mi więcej czasu niż myślałam. Nie mogę spać, kiedy pod moim łóżkiem znajduje się cały ocean.
- Tak w zasadzie to oprócz tego kilka pokładów statku a dopiero potem ocean – odezwał się milczący dotąd Richard – Ale rozumiem co masz na myśli – dodał kiedy zobaczył spojrzenie Nory.
- Zresztą uważam, że kłopoty ze snem były wynikiem zbyt dużej ilości jedzenia i picia – stwierdził mężczyzna.
- Nie zjadłam aż tyle, ani nie wypiłam – zaprotestowała kobieta.
- A ja tak – uśmiechnął się Richard – i dzisiaj będę już mądrzejszy. Zjem lekką kolację odpowiednio wcześniej i położę się o rozsądnej porze. I ty też powinnaś. – Zasugerował.
- Nie wróciłam aż tak późno – skłamała Nora.
- No dobrze masz rację – przyznała – namieszałam w swoim dobowym rytmie życia, więc jestem jak najbardziej z tobą. Lekka kolacja, mało procentów i rozsądna pora udania się na spoczynek. Zobaczymy czy to pomoże.
- Z pewnością kochanie, z pewnością – zapewnił ją mąż.
Przełożyli większość swoich planów i zdecydowali się na pozostanie w miejscu, gdzie zasiedli do śniadania. Orzeźwiający wiatr lekko chłodził a słońce nie dawało się we znaki o tej porze. Usiłowali czytać, ale Nora widziała jak Richard przysypiał nad lekturą. Ona sama zresztą też nie pamiętała kilku dłuższych momentów z tego poranka, więc musiała chwilami przysnąć. W końcu jednak, kiedy zaczęła zbliżać się pora lunchu kobieta zwlekła się ze swojego leżaka budząc tym samym drzemiącego męża.
Okazało się, że w takich przypadkach ruch lepiej pobudzał niż dzbanek kawy. Richard skorzystał z pola golfowego a Nora z pasa do joggingu, ale minęło południe i słońce stało już wysoko, więc musiała dość szybko zejść z górnego pokładu. Basen kusił obietnicą ochłodzenia, ale był zajęty przez rozwrzeszczaną bandę dzieciaków i Nora odpuściła sobie kąpiel. Zamiast tego skorzystała z zakrytych dachem pomieszczeń treningowych, w końcu w każdym wieku dbałość o kondycję była jak najbardziej wskazana.
Dzięki temu małżonkowie z większym apetytem zjedli nieco spóźniony lunch i później z większą werwą w towarzystwie opiekuna rejsu pozwiedzali interesujące ich obiekty na „Destiny”.
Z opiekunem ustalili plany na najbliższe dwa dni nieco bardziej ambitne niż wylegiwanie się na balkonie swojej kabiny i zaczęli przygotowywać się do kolacji, którą zamierzali zjeść w restauracji już tylko we własnym towarzystwie.
Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 11-04-2014 o 16:03.
|