Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2014, 20:21   #38
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Obudziła się koło 10 w znakomitym humorze.

Była w wieku, kiedy jedna nieprzespana /przespana w połowie noc w żaden sposób nie odbija się na człowieku. Nie była też kretynką, żeby upijać się do nieprzytomności – jeden, może dwa drinki, żeby wprowadzić się w dobry nastrój i styka. Na zajęciach z profilaktyki uzależnień mieli o mikro wylewach, czy czymś takim, co alkohol powoduje w mózgu – to mogła być, w sumie, prawda, bo w nocy dręczyły ją koszmary. Niewiele pamiętała, tylko dławiący strach, wstawała, żeby sprawdzić, czy ktoś nie wszedł do kajuty. Może ojciec? Ale po co? Poza tym – zamknęła drzwi na dodatkowy, wewnętrzny rygiel.

Dość głupich rozmyślań! Wyskoczyła z łóżka, obudziła – nie bez satysfakcji, trzeba przyznać – ojca i Melody i pozwoliła zaprowadzić się na śniadanie.
„Kawa, słonko?” Kawa.

„Croissanta z dżemem, skarbie?” Croissanta. Nie, po namyśle z czekoladą, porzeczki ją uczulają.
„Nie ma sprawy, skarbie” Po namyśle jednak jajecznicę, potrzebuje nieco nabiału z rana, żeby budować muskulaturę. Nie, nie może być na maśle! Melody przynosi, albo posyła stewarta. To było nawet zabawne.. Ciekawe, jak długo laska wytrzyma ten trening.

- Tato, miałam wrażenie, ze ktoś chodzi w nocy po kajucie. To możliwe? Coś słyszałeś?
- Nie, słonko
–ojciec jest wyraźnie zaniepokojony. – Wolisz mieszkać z nami? Możemy zamówić apartament… Ktoś tam był? Trzeba sprawdzić zamki. – zarzuca Carry gradem pytań, woła obsługę, posyła do pokoju córki. – Dobrze się czujesz? Wczoraj mówiłaś, ze boli cię głowa? Dobrze spałaś? Niepotrzebnie to zignorowałem.

Po śniadaniu – nie zwracając uwagi na protesty dziewczyny –zaciąga ją do lekarza. Ciśnienie, temperatura, płuca, oczy , uszy… Carry przysięga sobie, że nic już więcej ojcu nie powie. Jego hipochondria w połączeniu z nadopiekuńczością i poczuciem winy tworzy piorunująca mieszaninę.
- Wszystko w porządku, proszę pana. Córka jest okazem zdrowia.
- To dobrze
– Wiliam May oddycha z ulgą. – Sprawdzimy kajutę. Melody, bardzo cie proszę, zaopiekuj się Carry. Mam dziś zebranie zarządu, nie odwołam tego, o 12 zaczynamy video konferencje.
- Nie ma sprawy, kotku
- Melody wyglądała na zadowoloną, jak zwykle zawsze. – Będziemy się świetnie bawić. Znakomicie, ze będziemy miały okazję spędzić wspólnie nieco czasu. Nie spuszczę Carry z oka. Spotkamy się na kolacji. Nic się nie martw, kochanie.

Carry poczuła, jak zimny pot spływa jej po kręgosłupie. Co najlepszego narobiła…
Melody spełniła obietnicę. Oprowadzała Carry po statku, zabrała na masaż, koncert i do siłowni. Ciągle z tym samym, niesłabnącym entuzjazmem, opowiadała o tym, co dzieje się wokół, dzieliła przemyśleniami i dopytywała o wygodę dziewczyny. Traktowała ją z równym uczuciem i pobłażaniem jak swojego jazgotliwego szczura.

Z upływem dnia Carry czuła coraz większe przerażenie i bezradność. Wszelkie sprawdzone, stosowane od dawna z powodzeniem sposoby – fochowanie, obrażanie siebie i innych, ironizowanie, sarkazm – w przypadku Melody nie przynosiły żadnego rezultatu. Każdą odzywkę dziewczyny brała za dobrą monetę. Kiedy Carry milczała – zaczynała swój monolog na temat statku i pasażerów. Kiedy Carry spróbowała się niezauważalnie oddalić –z porażającą skutecznością zaangażował połowę obsługi do szukania „przerażonej, niewidomej nastolatki. Ona jest taka nieporadna.. a co jeśli wpadła do morza?”

Ojciec utknął na swojej konferencji, zostawiając Carry na pastwę swojej nowej partnerki. Pod wieczór dziewczyna zaczęła poważnie rozważać dwie opcje: albo zasymiluje poważną, zakaźną chorobę, albo wypchnie Melody za burtę.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline