Szpital
Przywołał pielęgniarkę przyciskiem, musiał czekać dłuższa chwilę. Jeśli liczył, że pojawi się cycata blondynka o figurze butelki Coca Coli to się lekko przeliczył. Pojawiła się zalatana czterdziestolatka, o wściekle rudych włosach z czarnymi odrostami. Do tego grubawa.
- Co jest kochaniutki, obudziłeś się? - nie czekając na odpowiedź, posprawdzała wyniki na podłączonych do Davida monitorach. - Mów szybko bo mamy od zajebania roboty, ciągle nam zwożą rannych. - Muszę zadzwonić, mój telefon nie działa, to pilne... - Zawracanie dupy, kochanieńki. Jak możesz chodzić to na korytarzu jest automat.
Z korytarza rozległ się alarmowy sygnał, zupełnie jak w serialu o lekarzach. David pierwszy raz widział kogoś tak grubego poruszającego się z taką szybkością. No tak, szpital samoobsługowy. Szpital, recepcja
Przed wejściem kłębił się tłum ludzi. Wchodzili ,wychodzili, gadali przez komórki. Przepchnął się do środka z niemałym wysiłkiem. - Przepraszam panią, szukam... Przepraszam...
- Wszyscy szukają -odwarknął recepcjonista podniósł słuchawkę telefonu, który właśnie się rozdzwonił i odłożył ją z powrotem. - David Cross, szukam go. Wiem, że go tu przywieźli.
- A kim pan jest?
- Jego kumplem...
- Informacji udzielamy tylko rodzinie, następny. Instytut
Doktor wrócił szybciej niż Howard się spodziewał. - Zmiana planów, zbadamy reakcje w środowisku naturalnym.
- Czyli gdzie? - spytał podejrzliwie kapitan. - Szefostwo potrzebuje kogoś w szpitalu Mount Sinai. Aktywność rebeliantów. Ucieszy się pan kapitanie, major Williams już czeka na lądowisko. tylko przypnę elektrody... Instytut, lądowisko
Williams, kończył właśnie sprawdzać systemy pancerza i reszty wyposażenia. Wszystko grało. -Grzej silniki, mody - powiedział do pilota wektorówki, widząc że drzwi widny się otwierają i jego nowy partner właśnie wchodzi na lądowisko. |