Bożenka rozejrzała się zaćpanym wzrokiem. Poznała okolice, ale tego człowieka nie. Zdziwiła się, że ktoś taki jak on podszedł oferując pomoc. Dotknęła odruchowo nosa, jakaś lepka maź sączyła się i kapała w piach. Krew. Czyżby Peter znowu sprzedał jej jakieś gówno? Nie ważne, to wszystko nieważne... - Lili - powiedziała do obcego, a może tylko to w zamroczonej mowie było zrozumiałe? - Lili, czemu uciekasz? - wyszeptała.
Obcokrajowiec ponaglił pytanie, więc Bodzia spojrzała na niego i odruchowo się uśmiechnęła. Pachniał pieniędzmi i luksusem, tego zapachu się nie zapomina. - Zasłabłam? Chyba upadłam, tak gorąco dziś - przez moment spojrzała mu w oczy z wyuczoną sugestią, tak jak za starych dobrych czasów. Nie potrzebowała jego pomocy, ale odrobina luksusu, wanna z gorącą pieniącą się wodą, zimna woda z lodówki lub może jakieś piwo? To było coś czego w jednej chwili zapragnęła, choć nie była pewna, czy jeszcze tego potrzebuje.
Potem ocknęła się w taksówce. Ból głowy powrócił zbyt gwałtownie, nie bardzo wiedziała co się dzieje, widziała jedynie tego przechodnia i zdawała sobie sprawę z tego, że nie czuje się najlepiej. - Zatrzymaj wóz! - krzyknęła do taksówkarza. - Proszę się zatrzymać - powiedział uprzejmie nieznajomy i taksówka momentalnie zatrzymała się na przydrożnym trawniku. Bożenka otworzyła drzwi wychyliła się i zwymiotowała zjedzoną nie dalej niż 2 godziny temu kanapkę Mirca. To było bolesne, ale w rozrachunku, poczuła się lepiej. Zamknęła drzwi samochodu i wytarła usta w rękaw swetra. Pojazd na powrót ruszył, a ona zasnęła. |