Wątek: GOD is within
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2014, 21:51   #3
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Na zewnątrz, w ten niedzielny poranek, było “jak zwykle”. Opary z kanałów i wielkomiejska mgła dawały typowy bajkowy obrazek tej dzielnicy i tego miasta.


Tu na Zielonych Wzgórzach było jeszcze znacznie lepiej niż w pozostałych częściach miasta - znaczy bardziej zielono, ale tylko dlatego, że dzielnica była zbudowana na byłym wysypisku śmieci. Podobno miała być dla klasy średniej - taka miła i sympatyczna sypialnia. Problem jednak był w tym, że podobno wysypisko pod spodem było źle zabezpieczonym i podobno rakotwórczym i podobno… Who cares?!? W każdym razie “klasa średnia” to zdecydowanie tu nie chciała mieszkać. Niektórzy dostali tutaj mieszkania “w nagrodę”, innych wsadziła tu pomoc społeczna, albo własne widzimisie. Wszystko razem tworzyło ekskluzywne slumsy...

Droga od, droga do… Lucius szybko odnalazł właściwy kierunek. Miasto przeżyło sporą ulewę w nocy, czego świadectwem były spore kałuże i mokre ulice. Przechodził przez ulicę, gdy nagle znikąd pojawiło się czarne, sportowe auto, cacko z najwyższej półki. Najpierw usłyszał klakson, później pisk hamowania, a w międzyczasie został oblany wodą z kałuży. Zapach spalonej gumy momentalnie uniósł się w powietrze. Samochód włączył wsteczny, podjechał do Luciusa. Uchyliło się okno od strony kierowcy. W środku siedział dystyngowany mężczyzna w średnim wieku. Podjechał tylko po to, aby obrzucić Luciusa wiązanką przekleństw, po czym odjechał z piskiem opon.

- I wzajemnie - odpowiedział mężczyzna już w powietrze dochodząc jednak do wniosku, że łażenie po ulicy nie jest najbezpieczniejsze. Ale w końcu kto przy zdrowych zmysłach pojawiał się na ulicy… No dobra - auto, które tutaj zupełnie nie pasowało - to nie było normalne. Lucius obejrzał się w kierunku z którego auto toczyło niezłe fele i w kierunku w którym fele były toczone. Odbił sobie również w pamięci twarz gościa. Być może kiedyś te informacje do czegoś się przydadzą. Teraz interesowała go drewniana brama. Skoro coś się nie śniło to trzeba było ustalić co jest grane tak ogólnie. Łażenie zresztą pozwalało wytrzeźwieć do zera.

Ze sporym zainteresowaniem Lucius przyjrzał się informacji pozostawionej na budżetowym samochodzie na niewielkim parkingu:;
cóż ludzie mieli poczucie humoru.

Lucius szybko dotarł do stacji kolejki. Tak, chyba tędy wczoraj szedł… Na samej stacji, stojąc na kładce dla pieszych, zauważył, jak policja aresztowała kilku ludzi. Nie zauważył, aby był to ktoś znajomy, czy znany, więc sprawa nie istniała.

Jak zwykle więc kiedy widział aresztowanie, które czasem zdarzało się w tej dzielnicy - nie przejął się tym zbytnio. Jak zwykle kiedy chodziło o mieszanie się w nie swój interes nie mieszał się. Takie mieszanie się zwykle miało konsekwencje w wysokim rachunku od lekarza, bo przecież oficjalne ubezpieczenie z służby zdrowia nie pokrywało obrażeń wynikłych z łamania prawa, nie znajomości przepisów, posiadania kradzionych rzeczy, bycia pod wpływem nie dozwolonych środków oraz kilku innych gwiazdek - co złośliwi kwitowali tym, ze publiczna służba zdrowia leczy tylko zdrowych. Ludzi na kładce było jednak sporo, co pozwoliło mężczyźnie na znaczne zwolnienie kroku i obserwowanie całej sytuacji. Jak zwykle…
Chyba ta zwykłość trochę go wkurzała, czy zaczynała wkurzać - całe tygodnie przepuszczał przez palce odreagowując wszystko w sobotę. W sumie to wszystko co wydarzyło się rano - znaczy wylądowanie w obcym facetem w łóżku - było częścią długiego piątkowego melanżu zakrapianego potężną ilością alkoholu… Lucius trochę wbrew sobie pomyślał, że to mogłoby być kolejne szaleństwo wieku średniego. Może nie od razu gejowski sex, może nawet nie przespanie się z facetem, ale wypad do gejowskiego klubu nocnego. Typowo gejowskiego. “Popierdoliło cię zdrowo” - pomyślał wodząc wzrokiem po scence na peronie. Jakaś kobieta z wózkiem stanęła przed nim i to dało mu kolejne kilkanaście sekund obserwacji. To było dość dziwne doświadczenie - z jednej strony zupełnie go to nie interesowało, z drugiej - jednak w jakiś sposób… pociągało, bo może “interesowało” nie było tutaj dobrym słowem. Może było to ryzyko? Może...

Nagle jeden z aresztowanych się wyrwał, wzbudzając zainteresowanie gapiów. Nie uciekł jednak daleko, szybko został poskromiony taserem, oraz spałowany przez dwóch gliniarzy. Widziałeś, jak jakiś mężczyzna zamierzał rzucić czymś z kładki, jednak powstrzymał go drugi. Do rozruchów w tym mieście nie dochodziło - były zbyt boleśnie tłumione. Z drugiej strony, może zatrzymany sobie zasłużył na takie traktowanie? Policja szybko zabrała jednego skutego, drugiego musieli ciągnąć po ziemi. Zbiegowisko szybko się rozpierzchło, a metro znów mogło pełnić swoją funkcję. Merto jednak przestało na chwilę interesować Luciusa. W okolicy coś się działo. Coś nie do końca określonego, ale… intrygującego. Mężczyzna jakby zupełnie naturalnie podążył za parką rzucaczy starając się zgadnąć gdzie się kierują. Może przy okazji zapamiętać posturę, ubiór - "just in case"...

Lucius podążał za nimi przez pewien czas, jednak tuż przy wyjściu z metra się rozdzielili. Jeden poszedł w lewo - drugi w prawo, bez żadnego pożegnania, jakby nigdy się nie znali. “Ten” z kamieniem poszedł w prawo. Po pewnym czasie Lucek zorientował się, że mężczyzna zmierza w kierunku dzielnicy znanej jako “lewy brzeg”. Lucius powędrował przez chwilę za nim - na tyle długą, aby zorientować się gdzie idzie i na tyle - przynajmniej w jego mniemaniu - krótką, aby tamten nie zorientował się, że ma ogon. Port nie był najlepszym rozwiązaniem na niedzielny spacer i mężczyzna postanowił zrobić ładny nawrót i zająć się szukaniem “drewnianych drzwi”. Postanowił też obejrzeć serwis informacyjny - może, a nóż, a widelec pojawi się jakaś wzmianka o brawurowej akcji policji…

Po pewnym czasie próbowania czytania ze znaków na piasku, to znaczy pozbierania wczorajszego powrotu do domu w ładny film, Lucius znalazł w końcu zaułek, w którym, jak mu się wydawało, znalazł Malcolma. Niestety ani resztki sznurków, ani tagi na ścianach nie przyniosły żadnych nowych informacji. Ślady nie zostały, albo były sprzątnięte...

Ogólnie więc nie pozostawało nic innego jak udanie się do domu i odpalenie akcji obiad.

Od niechcenia włączył telewizor i z listy "pierdyliona kanałów" wybrał lokalne wiadomości. Smętna paniusia o urodzie buldoga zaczęła rozprawiać o sadzeniu zieleni i rewitalizacji parku miejskiego im. Jordana...
 
Aschaar jest offline