Widząc ze ostetacyjne połozenie sie na ziemi nic niedało , kotka ze smiertelnie obrażona mina ruszyła za Verita
Gdy kobieta wyszła zza ostatnich drzew i ruszyła scieżką w strone zamku . Gdy zrobiła kilka krokow ... zza wzgorza wyjechał orszak 3 rycerzy oraz niewysoki , starszy mezczyzna w grubych okularach i spojrzenim bankiera . Okuci w ciezkie zbroje mezowie podjechali do niej powoli ... Po czym zrecznie zeskoczyli z wierzchowców i niemla natychmiast , jednoczesnie ( mimo koszmarnie krepujacych ich ruchy zbroii ) oddali honor ksieżniczce klekajac na jedno kolano .Starzec tymczesem załamał rece ...
- Wasza Wysokosc wszyscy sie niepokoja ... Ksiezna matka ( własciwie macocha ) mało nie dostała globusa gdy zobaczyła ze Panienki nie ma w swoich komnatach ... Chwile potem zza niewielkiej górki wyszły kolejne postacie ... kilka kobiet ... kazda z nich trzmała inna cześc garderoby . Fiszbiny , kolejne warstwy halek , gorset i i wiele , wiele innych dodtakow ktore kazdej damie , a szczegołnie ksieznej sa konieczne . Trzech rycerzy , ktorzy odwróili sie plecami stanowiło niemal idealny parawan . Chwile potem na waskiej sciezcze pojawiła sie niewielka bryczka a ksieznicza "usztywniona " strojem jechała powoli w strone zamku ...( na nic zdały sie niesmiałe protesty "zeby nie tak mocno wiazac gorset " )
Albrecht ( bo tak nazywał sie majordomus Zamku rodu von Azaliel ) krytycznie przygladał sie fryzurze młodej ksiezniczki . Krecił głowa na brak makijazu ...
- Mamy niewiele czasu , ksiaze Albrecht powinien zawitac za kilka godzin ... |