Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2014, 04:28   #509
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Można powiedzieć, że podejście do bramy i wejście udało się nieźle. Co prawda nie przez reputację Diritha, a łapówkę Venorika i jego pokrewieństwo z matroną. Najważniejsze jednak, że udało się dostać do środka bez większej rozróby, więc nadal można było spróbować załatwić sprawę po cichu.
- Świetnie, chwilę mnie w domu nie ma, a już o mnie zapomnieli... - mruknął pod nosem po tym jak przekupiony strażnik poszedł w swoją stronę. Z drugiej strony może to i dobrze, bo jakby go rozpoznano to któryś z drowów mógłby chcieć się podlizać matronie i dostarczyć go w formie obiektu eksperymentalnego. Prawdopodobnie właśnie dlatego zostały wszczęte poszukiwania jego osoby po zniknięciu Riktela, żeby go pokroić na kawałki i dowiedzieć się czemu był tak dobrą maszyną do zabijania.
Kiedy można było dalej ruszać zaczął kierować się w stronę schodów.
- A więc, co z tego domu potrzebujesz, poza ewentualnym ubiciem matrony? - zapytał kierując się w górę. Cały czas był uważny i dobrze przysłuchiwał się wszystkiemu aby odpowiednio wcześnie wykryć wszelkie możliwe przeszkody w postaci kolegów jak również innych elfów.
Mimo reakcji strażników nadal miał wątpliwości co do historii jego tymczasowego towarzysza. Równie dobrze hasło "brat matrony" mogło być ukrytym przekazem mającym na celu ciche zaalarmowanie reszty domu... Może i takie odczytywanie tego było na granicy paranoi, lub nawet poza nią, jednak w przypadku mrocznych elfów zbytnie zaufanie mogło skończyć się sztyletem wystającym z pleców. Tym bardziej, że na pewno rozkazów dotyczących poszukiwań Diritha nie cofnięto, a po prostu odeszły w niepamięć tak samo jak część miasta lub nawet jego własnego domu mogła go nie pamiętać. Tak czy inaczej tygrysołak uważał również na drowa, żeby mieć cały czas na niego baczenie w razie jakby próbował jakiś sztuczek lub podejrzanych manewrów mogących być zagrożeniem dla jego osoby lub wolności.
Samemu zastanowił się czy wpierw spróbować dołączyć do wilczycy. Do tej pory nie słyszał jednak żadnego ujadania lub innych odgłosów mogących świadczyć o walce. Oznaczało to, że albo udaje się jej pozostać niezauważoną, uniknąć większej rozróby, albo jest już martwa. W pierwszym przypadku dołączanie mogło nie być dobrym pomysłem, gdyż w razie ewentualnego pojmania mogła okazać się nieoceniona pomagając wydostać się z lochów. Podobnie w drugim przypadku, jeśli jeszcze nie wszczęła porządniejszej walki to abyt wiele pomocy nie potrzebowała. Z drugiej strony w końcu takie było ryzyko samotnej infiltracji drowiego domu, w szczególności tego. Wszystko mogło się zadziać i w każdej chwili mogła być zaatakowana przez którąś z patrolujących chimer. Na pewno musiała zdawać sobie z tego sprawę. A przynajmniej Dirith sobie z tego zdawał i zamierzał dać jej ponieść ewentualne konsekwencjie. Mogło co prawda się to skończyć przerobieniem Kiti na dywanik. W takim przypadku poszukiwanie jej okazałoby się bezcelowe. Dlatego skierował się na górę i zamierzał tylko trochę podejść w okolice pracowni w której miała wejść do domu aby pozostawić jej ewentualny trop do podążania.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline