Damn it! Jedne gadżety popsuł, teraz coś zgubił, kij od szczoty mu między pośladki z takim losem... Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad sensem swojego jestestwa, gdyż czas był najwyższy wiać. Chwycił się framugi i ciasno wszedł w zakręt. W pamięci rozłożył szpital na czynniki pierwsze (głównie opierając się na wcześniejszej wycieczce) i skierował swe prędkie kroki do windy, rozganiając po drodze tłum. Co to był za koleś?! Może zwykły lekarz z jakimś nowatorskim ustrojstwem? Albo ktoś, kto dowiedział się o pewnych planach Davida i postanowił zrobić z tą wiedzą użytek? Co za parszywy dzień... No i jakby na potwierdzenie tych słów w pokoju, koło którego przebiegał coś huknęło i posypało się kilka cegieł. No tego już kur** za wiele! Pogubił się zupełnie w domysłach, co pogłębił krzyk "lekarza", który namawiał ochronę do zatrzymania go. Chyba się wygłupił. Nie miał czasu myśleć nad tym głębiej. Winda czy schody? Schody, spieprzy na górę, a dopiero potem na dół. Chwilę później przebiegał przy Alexie... |