Mięso kojotów, delikatnie mówiąc, do specjałów nie należało, ale w postapokaliptycznej rzeczywistości przetrwało niewielu wybrzydzających. Rob ocenił sytuację, przyklękając i zamierzając się do strzału. Jeżeli kojoty były w zasięgu karabinu, zamierzał wykorzystać tę chwilę, kiedy stały nieruchomo, i strzelić do większego z nich. Jeżeli było za daleko, Rob wystawi zaśliniony palec, by sprawdzić kierunek wiatru i obejdzie kojoty tak, by nie zdradziła go jego woń, a następnie zacznie skracać dystans. |