Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2014, 18:08   #4
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Chłopak. Metr siedemdziesiąt wzroku. Nieco dłuższe czarne włosy, garnitur, głupi uśmiech na twarzy. Oko o metalicznym połysku.
Stał sam, na małym podwyższeniu. Za nim flaga drużyny.
Nie przejmował się. Siedział i polerował jedną z swoich broni palnych. Ignorował zaintrygowane spojrzenia piątki uczniów z drugiej drużyny. Zwiadowca. Bez nikogo. Z flagą której powinna bronić cała drużyna. Nie wiedzieli co mają zrobić.
Nie sądzili aby ich przeciwnik był na tyle głupi, aby zostawić zwiadowcę jako jedynego obrońcę. To musiała być pułapka.
Z drugiej strony nikogo nie widzieli.

Głośny alarm rozbiegł się nagle po sali. Z głośników wydobył się głos nauczyciela.
- Ten tego. Drużyna A zdobyła flagę. Test zakończony.
To była pułapka. Nie chcieli w nią wejść. A na tym właśnie polegała.
Durrahan zaśmiał się. Wiedział, że jego prosty plan zadziała. Przeczytał go kiedyś w jakiejś książce.
Jego przeciwnicy się nie śmiali.
Test się może skończył, ale wciąż ich było czterech.
Zwiadowca był sam.

Zwiadowcy, Owcy, Koty i Pączki.
Młody chłopak oglądał budynek z rękoma w kieszeni. Jego partnerka zniknęła gdzieś w tłumie. Najpewniej zgubił ją oglądając świątynię. Była całkiem ładna. Miała swój urok, to na pewno.
Uśmiechnął się głupio, niedbałym krokiem łażąc dookoła. Nagle zatrzymał się. Cofnął nogę.
Kot.
Z pączkiem zamiast brzucha. Do tego całkiem spory. Mało go w ten pączek nie kopnął. Może powinien przestać gapić się na zadaszenie.
Aż tak dziwnej i śmiesznej kreatury jeszcze tu nie widział. Podrapał się po policzku wchodząc w klęczki przed zwierzątkiem.
Z tego co wiedział, szansa aby coś nierozumnego dostało się do wieży była niska jak diabli...Więc postanowił nie kwalifikować stworzenia która tak słodko wyglądało przed jego zaspanymi oczami.
- Yo. – przywitał się z kotem.
Pączkot cofnął się o kilka kroków i machnął zamaszyście ogonem. W jego mniemaniu, przerwanie mu jego czynności - jaką było wpatrywanie się jak ostatni debil w ścianę, na której kompletnie nic nie było - było czynnością wielce naganną. Machnął ogonem raz jeszcze, tym razem bardziej dla zasady. Uniósł swoją głowę, żeby móc spojrzeć dokładnie na osobnika, który przetrwał jego ArcyWażneZajęcie.
- Miau? - zapytał, ukazując przy tym szereg ostrych ząbków. Z czekolady.
- To ci interesujący okaz. – uśmiechnął się Durrahan, wyciągając dłoń z kieszeni i kierując ją w stronę kotopączka. W jego świecie koty najpierw musiały cię powąchać, aby dać się pogłaskać. Inaczej się bały, albo gryzły.
Czasami po prostu gryzły. Bo zwierzęta to hu...
Może po prostu Durrahan nie miał talentu do kontaktów z nimi. - Miał, miał? – zażartował.
- Czy ja wyglądam jak jakiś dzikus? Że co mam zrobić z tą dłonią? Polizać? - zapytał Mruczek z typową, kocią pogardą. Następnie cofnął się jeszcze kawałek i machnął zamaszyście ogonem.
- Lepiej byś mnie nakarmił! - dodał po chwili z wyraźnym entuzjazmem.
- Nie wiem, podać na dzieńdobry czy coś. – wyjaśnił się Durrahan, cofając dłoń aby podrapać się nią po policzku. Zaśmiał się lekko po chwili. - Heh. Założę się, że ani razu w tej wieży jedzenia nie kupiłeś. Dobry trik. – przytaknął wyciągając z ATSu hamburgera zostawionego na potem, i kładąc go przed kotem. - Masz. Lepiej Ja cię nakarmię, niż moja partnerka. – wywnioskował w obawie o możliwe reakcje Aries na widok takiego stworzenia.
Mruczek przytknął nos do hamburgera i zaczął go wąchać ostrożnie. Wspomnienia napłynęły do niego, przypominając mu o jego świecie. Cóż, gdyby był starszym pączkotem, to zapewne cieszyłby się niezmiernie. Jednak Mruczkowi brakło wspomnień, więc bez żadnej większej filozofii - po prostu zjadł hamburgera.
Następnie zaczął mruczeć i otarł się bokiem o Dure.
- A ty co tu robisz, mam nadzieje że nie ładujesz się w kłopoty… -kobiecy głos dobiegł zza pleców młodego chłopaka, oraz grubego stworzonka polanego lukrem życia.

Aries, owieczka która niektórzy mogli znać wyglądała mniej nieśmiale i radośnie niż na 1 piętrze. Porzuciła krótka wełnianą mini, na rzecz bardziej dopasowanej czarnej sukienki, opinającej jej sporych rozmiarów krągłości.
- O matko koootekk! -dodała widząc Mruczka. - Ale jakiś taki...spasiony... -dodał, kucając przy stworzonku.
Na sam dźwięk słowa “spasiony”, pączkot w jednej chwili odskoczył i najeżył się - co wyglądało tak, że kawałki czekoladowej polewy uniosły się w górę, wyglądając niczym kolce u stegozaura.
- Nie jestem spasiony! - stwierdził Mruczek bojowym głosem, zamiatając przy tym ze złości ziemię ogonem.
- Mam po prostu sporą pokrywę czekoladową! - dodał po chwili, jeżąc się przy tym jeszcze bardziej.
- Ty patrz to pączek i kot w jednym. -dodała Aries do Durrhana. Widać jej nieśmiałość mocno się uszczupliła, co wychodziło jej całkiem na dobre. - No chodź tu, kickickic!
Mruczek patrzył podejrzliwie na rogatą istote. Wyglądała niczym całkiem dobry Otwieracz Do Puszek. Ba, to musiał być jakiś świetny model, miał wmontowany otwieracz na stałe, do głowy. A może tylko je tak trzymała? Pączkot wystrzelił w jednej chwili, pokonując błyskawicznie tą mała odległość jaką przed chwilą wytworzył.
PAC.
Uderzył pączkową łapą prosto w jeden z rogów. Niezbyt mocno, ale odczuwalnie.
- Ale się burzy. – Zdziwił się Durrahan. Bezczelnie podszedł do Aries i pchnął jej piersi, aby zafalowały. - Dawaj kociak, tu jest fajnie. – uśmiechnął się głupio do zwierzaka.
Aries najpierw zasmiała się gdy mruczek skoczył do jej rogów, jednak gdy na scenę weszły dłonie Durrhana jej twarz stężała. Gajek przeszedł trzask, który był dopuszczalną forma przemocy, według niepisanych umów. Czerwony odcisk dłoni dziewczyny znalazł się na policzku chłopaka. - Jeszcze raz, a odstrzele Ci łeb twoją własną bronią! - zwróciła się w jego stronę, mierząc chłopaka groźnym spojrzeniem.
- Ja bym nie pozwolił uderzyć się Otwieraczowi Do Puszek. Chociaż nigdy takiego nie miałem. Wszystkie zniknęły. Ale z tego co widzę, to w innych krainach macie lepsze modele. Montowanie otwieraczy na głowie, to przecież genialne! - oznajmił, łasząc się przy tym do Aries. W głowie miał już mroczny plan odbicia otwieracza.
Chłopak zaśmiał się głupio. Nie był to pierwszy i pewnie nie będzie ostatni raz. Zapominał się nieco. W sumie często. Aries dawała mu za to popalić...trudno. Zasłużył sobie.
- To tylko rogi kotek. – wytłumaczył za swoją partnerkę, podnosząc się z ziemi.
W sumie skoro tak nielubiła jego charakteru, to jakoś dziwne, że wspięli się razem tak wysoko. - Swoją drogą co ty jesteś? Latarnia? Zwiad? – spytał zainteresowany.
- Kogo nazywasz otwieraczem do puszek? -zapytała Aries, krążąc obcasem nad ogonem pączkokota. - Zastanów się nad odpowiedzią. -dodała surowym tonem.
- Miau? - zapytał tak słodkim miałknięciem, jak tylko mógł. A trzeba przyznać, że Mruczek na słodyczach to jednak się znał.
- Poprawna odpowiedź. -odparła kobieta, opuszczając delikatnie but na trawę i klepiąc kota po głowie. Gestowi temu zawtórowało mruczenie, chociaż sam pączkot potrząsnął głową z kiepsko ukrywanym niezadowoleniem.
- Bierzemy go. -dodała w stronę swego partnera.
Durrahan wzruszył ramionami. - Czasami się zastanwiam kto w tym duecie ma jaja. Dobra. – przytaknął. - Nie mam nic przeciw futrze na zapas. – spojrzał na kota chowając ręce w kieszeń. - Masz imię? – spytał. - Wiem. Nazwijmy go...Nie. W sumie nie wiem. – zdecydowanie nie miał sensownego pomysłu.
- Mruczek. - stwierdził stanowczo. Był dumny z swojego imienia - i miał ku temu słuszne powody!
- Miałczek, dobra. – przytaknął. - spoko brzmi, nie? Ja jestem Durrahan, a to Aries. – wyszczerzył zęby.
- Jaki on słodki! -powtórzyła się kobieta. - Ale trochę go odchudzimy. -dodała sama do siebie, drapiąc kota po czekoladzie. - A ty się już przymknij, nikogo nie bawisz! -skarciła chłopaka.
Mruczek odszedł na chwilę od kobiety, by połasić się do Durry. Przeszedł obok jego boku, ocierając się o niego czekoladą - i bam, uderzył go ogonem w twarz, nawet nie ukrywając swojego niezadowolenia.
- Mruczek! - powtórzył stanowczo, po czym przybrał swoją słodką minę i wrócił do zauraczania Aries.
- Toć mówię. – westchnął, święcie przekonany, że ani razu nie pomylił imienia kota.
Rzucił się tyłkiem na ziemię pomiędzy Aries a jej nowym zwierzątkiem nieco niepewny na czym polegał będzie test. - Czym się zajmujesz, Miałczek? – zapytał. - O klasę mi chodzi. Aries jest Shinsoo...leczy ran. A ja jestem zwiadowcą. Długodystansowym. – przedstawił.
- Jestem łowcą! - stwierdził dumnie pączkot, groźnie przy tym gestykulując łapką.
- Głodnym łowcą… - dodał nieco ciszej, po czym usiadł tuż pod Aries, robiąc tak słodkie oczka jak tylko potrafił. Otworzył po chwili usta i wskazał w nie palcem.
- O nie, nie, nie jadłeś przed chwilą. -stwierdziła dziewczyna kręcąc palcem przed pyszczkiem kota. - Nie możesz być tłustym pączkiem. -dodała, palcami jeżdżąc po grzbiecie Mruczka.
- Ale… ale ja zaraz zemdleje! - oznajmił pączkot, przybierając smutną minę.

- Może załatwmy mu jakąś karmę dietetyczną? Z warzyw. – zaproponował Durrahan. - W wieży mają wszystko, coś się pewnie znajdzie. – wywnioskował, spoglądając na kota. - W sumie ciekawe jak wygląda niskokaloryczny pączkot.
Różowowłosa spojrzała rozczulona na kota… po czym westchnęła i poszperała dłonią w swojej małej torebce. Coś nie do końca widocznego na początku dla Mruczka, nagle zostało wepchnięte delikatnie do jego ust. Dopiero gdy zzezował na przedmiot, dostrzegł iż był to spory tłumik przyczepiony do pistoletu. - Jemy tylko kiedy ja powiem. -stwierdziła owieczka uśmiechając się słodko. - A następny posiłek to będzie dopiero kolacja. Dobrze Mruczuś? -zapytała jak gdyby nigdy nic dalej głaszcząc kociaka.
Pączkot zaczął nerwowo szurać ogonem po ziemi, nie dość, że wyraźnie zadowolony - to na dodatek nawet wystraszony. Nawet nie zauważył, kiedy jego czekolada ponownie się zjeżyła. Widać było, jak nadzieja w jego oczkach pęka - tak dobry Otwieracz Do Puszek, a potrzebował tak wiele tresury! Mruczek z wyraźnym zdenerowaniem pacnął delikatnie, lecz kilkanaście razy, zarówno rękę jak i pistolet, w ten sposób pokazując swoje niezadowolenie.
- Stop. – szept Dullahana doszedł do uszu kotopączka. - Mrucz. I uniż się. Nie pacaj, bo strzeli. – doradził. - Ma świeżo malowane paznokcie.
- Czyli kicia rozumie! -ucieszyła się owieczka, zabierając broń. Na szczęście dla kota, w gaju był zakaz jakiejkolwiek poważnej przemocy. - Jak wrócimy do cywilizacji to pójdziesz na zakupy i kupisz mu jakaś ładną smycz i obróżkę. -zwróciła się do swego partnera. - Bo za ciężki jest by go nosić. O i od razu przydałaby mi się nowa sukienka, ta powoli zaczyna mi się nudzić. -dodała wstając z klęczek i otrzepując ubranie na kolanach.
Durrahan przytaknął kiwnięciem głowy. - Ta, zbyt spasły. Z drugiej strony, ciekawe, czy można na nim jeździć. Ma dużą dziurę. – Wskazał kciukiem pączkowy otwór.
Wiadomość o sukience Durrahan puścił jednym uchem. Wyszła drugim. I tak z reguły kupuje ubrania na tony, nie będzie miał z tym problemu. Wstać też nie wstał. Stąd miał lepszy widok.
- Wiesz coś o tym teście? – spytał nagle. - Nikt dookoła nie szeptał nic ciekawego. Nie wiem nawet jaki był poprzedni.
- Co z Ciebie za zwiadowca! Czemu ja się z tobą ciągam… -prychnęła w odpowiedzi dziewczyna. - Ponoć tutejsza administratorka lubi różnorakie zagadki...no i lubi mieszać. Nie wiadomo kiedy to już test a kiedy jeszcze nie, tak przynajmniej słyszałam, od jednego łowcy który nie zdał. -dodała, wyjmując małe lusterko i poprawiając włosy.
- Jeżeli to będzie kolejny labirynt to się wnerwię. – westchnął podnosząc się z ziemi. Nie tłumaczył Aries czemu z nim chodzi. Zdali razem całą akademie. Właściwie, nawet nie bał się, że mogłaby go teraz porzucić. Zgrali się. Choć wiecznie się tłuką.
Z drugiej strony teraz mają kota. Może już nie będą tłuc się między sobą. - W takim razie na pewno nie bez powodu się na nas wszystkich gapi. Ciekawe na co wpadnie.
Owieczka zerknęła na wielki zegar, którego wskazówki powoli zbliżały sie do godziny czwartek popołudniu. - Niebawem się dowiemy. -stwierdziła.
 
Fiath jest offline