Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2014, 22:10   #9
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Odprężająca kąpiel


Nieco później do łaźni wkroczył starszy pan o długich siwych włosach. Przypasany wyłącznie ręcznikiem na biodrach prezentował się dość mizernie. Ciężko powiedzieć czy jego wychudzone ciało było wynikiem zaawansowanego wieku, czy też warunków panujących w Wieży, jednak mimo ewidentnych braków w tkance mięśniowej dało się zauważyć, że poruszanie się z pewnością nie sprawia mu już żadnych problemów, więc można było sądzić że jego kondycja szybko się poprawia.
Edwin rozejrzał się niemrawo po łaźni, po czym zbliżył się wody sądząc że znajduje się w niej sam. Dopiero po chwili dostrzegł na skraju gorących źródeł ciemną plamę rozlaną na wodzie niczym ropa naftowa oraz okrągłą sylwetkę pączkota i nieco opieszale zaczął iść w ich kierunku.
- Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać - stwierdził uprzejmym tonem, zatrzymując się przy pączku, przed którym ukłonił się lekko. - Edwin Brightsight, do usług. Rozumiem, że ty również należysz do grona regularnych?
- Tylko nie mów do niego “wyrób cukierniczy” strasznie się denerwuje. Sha sha! - Rzucił w stronę lokaja dodając po chwili. - Widziałeś gdzieś Kil? - Zapytał.
- Zgadywałbym, że udała się do damskiej łaźni - odparł lokaj, rozsiadając się na skraju gorącego źródła, by zanurzyć w nim nogi i przyzwyczaić się do temperatury.
Gdy staruszek rozsiadał się, do łaźni wkroczył kolejny osobnik. Tak samo jak staruszek był chudy, jednak nie było to kwestią wieku, a raczej jego niechęci do ćwiczeń. Zamiast siadać na brzegu blondyn wszedł do wody i zanurkował na kilka kilka. Dopiero gdy się wynurzył zwrócił uwagę na innych. Jeszcze kiedyś zdziwiłby się widząc pączkota i Cienia, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Dante szybko przywołał na twarz swój zwyczajowy, lekko lekceważący uśmiech.
-Dante Caos.- Rzucił jakby to miało wyjaśnić wszystko.
- Edwin Brightsight - przedstawił się ponownie lokaj, który po chwili również zdecydował się wreszcie zostawić ręcznik na brzegu i zsunąć się do wody, by rozsiąść się wygodnie z rękoma opartymi na skraju gorącego źródła. - Nie sądzę byśmy spotkali się na pierwszym piętrze - zagadał w końcu do chłopaka, gdy ciepło zaczęło rozchodzić się po jego starych kościach. - Czy powiedziałbyś nam kiedy ukończyłeś test pozwalający dostać się na drugie piętro?
-Niedawno- Odparł Dante- Nie jestem w wieży zbyt długo, ale mam Nadzieję dostać się na szczyt jak najszybciej.- Dokończył, po czym ponownie zanurkował na chwilę.
- Jak wszyscy z nas - rzucił starzec, wzdychając lekko. - My dostaliśmy się tutaj trzy tygodnie temu. Czy ty również przeszedłeś trening w akademii?
-Wydaje mi się, że wszyscy przeszliśmy trening.- Odparł Dante, niby grzecznie, jednak jego ton głosu wskazywał na to, że było to raczej głupie pytanie.
W tym samym czasie, ze strony korytarza, roznosił się stukot. Rytmiczny. Trzy słabsze stuknięcia, i dwa mocniejsze. Po dłuższej chwili do łaźni wkroczył potężny mężczyzna, spokojnie liczący sobie ponad trzy metry wzrostu. Poruszał się powoli, postukując laską trzy razy, badając teren przed sobą, następnie zaś robiąc dwa kroki. Wyglądało na to że ma to jakiś cel, ale nie był on w tej chwili widoczny.
- Przepraszam… - odezwał się twardym, szorstkim głosem - Czy trafiłem do męskich łaźni?
Białe ślepia skakały z jednego przybysza na drugiego, a gdy ten drugi przemówił Cień rzekł:
- N… ekhem. Tak dobrze trafiłeś. - Co chciał najpierw powiedzieć pozostanie na zawsze tajemnicą. Cholerne maniery.
- Ah, dziękuję serdecznie... - rzucił przybysz, podchodząc do krawędzi wody i siadając przy niej, ze swoją laską opartą o ramię. Odetchnął głęboko, spokojnie, ciesząc się momentem.
Mruczek przebudził się z jakiegoś bliżej mu nieznanego powodu. Rozejrzał się i zaraz zrozumiał. Koci instynkt czystej wredoty aktywował się. Pączkot po cichu podniósł sie i zaczął skradać, kierując się w kierunku nadzwyczajnie wysokiej postaci. Zatrzymał się, z iście kocią gracją, tuż za nim. Uniósł przednie łapki, oparł się nimi o jego plecy, zaparł się tylnymi - i sru, wepchnął go do wody!
Mężczyzna wpadł do wody, która zakotłowała się na moment. Po chwili zaś potężna postać wyłoniła się z wody, ociekając. Jego twarz nie była skierowana na nikogo konkretnego. Otrzepał się.
- To było zaplanowane. - rzucił tylko, całkowicie neutralnym tonem, z kamienną twarzą, siadając ponownie, tym razem nieco dalej od wody.
Pączkot z początku wyglądał na strasznie zadowolonego z siebie, lecz strasznie spokojna reakcja mężczyzny wyraźnie osłabiła jego radość.
- Miauuuuuu?
- Hmm? Kot? W łaźni? Ciekawe… myślałem że większość nie lubi wody. - zastanawiał się na głos mężczyzna, wschłuchując się w odgłosy łaźni. W ten sposób starał się zlokalizować mniej więcej kto gdzie był.
- To jeden z regularnych - wyjaśnił lokaj, przesuwając się nieco bliżej giganta. - Wyglądasz na dość przyjazną osobę. Ja zwę się Edwin Brightsight. Czy moglibyśmy poznać twoje miano?
- Miau miau miau - stwierdził Mruczek, a jego miauknięcia nie pozostawiły suchej nitki na lokaju.
-Apropo imion, to dalej nie znam twojego.- blondyn rzucił do czarnej plamy.
- Mów mi Cień. - Rzekł krótko, badając wzrokiem nowoprzybyłych.
- Ach, to wyjaśnia jego obecność… Moje imię to Mōmokuteki Gimu. Miło mi poznać. - powiedział gigant z uśmiechem, uchylając nieco oczy. Były one śnieżno białe.
- Nie wchodzi Panicz do wody? -nagłe pytanie zostało skierowane w stronę gigantycznego mężczyzny. Jeden z mnichów, w kapeluszu przysłaniającym twarz, z treningowym kijem w dłoni, wszedł właśnie do łaźni. - Jeżeli nie, trzeba opuścić to miejsce, albo przynajmniej zdjąć szaty. -wyjaśnił chłopak.
Pączkot, jakby chciał w jakiś sposób zakamuflowac swoją obecność, zaczął oblizywać swoją łapę, by móc w iście kocim stylu umyć swoją… czekolade?
- Hmm? - olbrzym uniósł głowę, nie przestając się uśmiechać - Po co nakładać takie ograniczenia na to miejsce? - spytał, ciekaw.
- Tutaj oczyszczony ma zostać duch jak i ciało. Wierzchnie szaty nie maja z tym nic wspólnego i uniemożliwiają ten proces. Takie panują tu zasady, proszę więc ich przestrzegać. -odrzekł młody chłopak, spod swego kapelusza.
Gimu drgnął kiedy wspomniane zostało oczyszczenie ciała i ducha. To stwierdzenie… przywoływało niezwykle bolesne wspomnienia. Odetchnął głęboko, uspokajając się. Powstał na pełną swoją wysokość, z łatwością przewyższając chłopaka. Podrapał się po brodzie.
- W sumie… dlaczego by nie. Odrobinę odświeżenia z pewnością nie zaszkodzi... - powiedział spokojnie, zaczynając zdejmować wierzchnie szaty. Obserwujący go mężczyźni mogli zobaczyć że był dobrze zbudowany i naznaczony olbrzymią ilością rozmaitych blizn
- Widzę że doświadczony z ciebie wojownik - stwierdził starzec, mierząc olbrzyma wzrokiem od góry do dołu. - Czy można wiedzieć jakimi sztukami walki się parasz?
Mnich przeniósł zaś uwagę na pączkokota. - Zostałem poinformowany iż jesteś regularnym, zwierzęta bowiem nie maja tu wstępu. Odbędziesz oczyszczającą kąpiel, by twój duch i...pączek stały się silniejsze? -zapytał, dziwne stworzenie.
Pączkot miauknął cicho jakieś starodwane przekleństwo swego ludu. No i wszelkie starania na nic!
- Nie lubie wody. - stwierdził krótko, a na potwierdzenie tych słów, zaczął lekko machać ogonem. Nawet czyszczenie czekolady odłożył na dalszy plan.
- Jestem szermierzem. - powiedział Gimu, odkładając swoją laskę pod ścianę. Przez moment wydawało się że pod jego skórą zagrało światło. Z całą pewnością złudzenie. - Choć nie najlepszym... - dodał, wskakując do wody.
- Rozumiem. -stwierdził młody mnich w stronę kota, po czym stuknął swym kijem w jeden z kamieni otaczających basenik. Kilka bąbelków, wyleciało z dna w którym pojawiła sie szczelina, a zaraz potem wrota się otwarły. Dwie płyty opadły w dół, sprawiając, że ciepłe źródło zmieniło się w gorący i porywisty wodospad. Strumień wody, porwał Dantego, Gimu Edwina, oraz cienia, który rozciągnął się niczym plama smoły. Wszyscy opadli w dół, młody mnich natomiast drugim uderzeniem zamknął podłogę suchego już basenu.
 
Tropby jest offline