Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2014, 20:02   #513
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Obserwując poczynania drowa Dirith zastanawiał się czy mimo wszystko nie mówił prawdy. Szczególnie podczas gdy znalazł skrytkę i coś z niej wyciągnął. Bardziej jednak zastanawiające było jakie były te nieudane eksperymenty i co próbowano osiągnąć. Likantrop może nie był magiem, jednak samemu musiał trochę się w te sprawy zagłębić jeśli miał nadzieję na udane rozwinięcie swoich możliwości. Dlatego rozejrzał się po pracowni i rzucił okiem na to jakie księgi się w niej znajdowały. Nadejście maskotki jakiejś drowki skwitował tylko lekkim skrzywieniem się. Nie wiadomo gdzie się to szwenda i czy potrafi opowiedzieć właścicielce o tym co widziało. Tak czy inaczej czym dalej w głąb domu tym większe prawdopodobieństwo, że dalszą część drogi trzeba będzie sobie wyrąbać.
Idąc dalej pozostawało zastanawiające było w jakim nieładzie trzymane były pracownie w których odbywały się eksperymenty. Może i po nieudanych eksperymentach wyglądały bardzo podobnie, jednak pod butem Riktela były one szybko doprowadzane do stanu używalności, żeby nie ociągać się z kolejnymi. Coś nie wyszło? Nie rozdrabniać się tylko sprawdzić co poszło nie tak, ścierwo rzucić chimerom na pożarcie żeby zaoszczędzić nieco na karmieniu menażerii, posprzątać i brać sie za kolejny eksperyment.
Latający przekazany kiedy Venorik nie zwracał uwagi szybko schował do kieszeni. Z kolei tutaj nie było co się rozdrabniać, tylko schować go z pola widzenia i zachować na później. Co prawda dobrym pomysłem wydawało się pozwolenie Venorikowi na ulotnienie się po czym użycie eliksiru niewidzialności i dalsza kontynuacja samemu. Nawet jeśli okazałby się zdrajcą, to była możliwość aby dotrzeć do Hell Light zanim dom połapałby się, że ma do czynienia z niewidzialnym przeciwnikiem. Chociaż jeśli drow miał dobry węch, to mógł już zacząć się czegoś domyślać. Na razie jednak Dirith postanowił kontynuować pierwotny plan.
Słysząc głosy było już pewne, że zaraz trafi się na kogoś mogącego wszcząć alarm i trzeba będzie jakoś się z nimi uporać.
Dirith cały czas szedł spokojnie i kiedy zobaczył wychodzącą na korytarz chimerę tylko się uśmiechnął. Zwolnił, jednak nie zatrzymał sie całkiem. Nie zamierzał tego robić, gdyż po pierwsze zależało mu na czasie, a po drugie stojący na korytarzu twór Riktela nie powinien stanowić wielkiego zagrożenia. Tygrysołak nie raz pokazywał Ksaar'thowi gdzie jest jego miejsce. Nawet jeśli ktoś nadal nad nim pracował żeby uczynić go silniejszym to nie powinno być większych problemów. A przynajmniej tak zakładał Dirith.

- Ksaar'th... widzę, że Riktela nie ma to podlizujesz się komu się da? - zaśmiał się lekko - I nie myślałeś chyba, że mówili prawdę i tak łatwo da sie mnie zabić?
- Więc to naprawdę ty! – zarechotała druga chimera. – Już myślałem, że Riktel miał więcej Takich Jak Ty albo że szwenda się tu jakaś podróbka... Zabawne, co porabiałeś tyle czasu? – spytał równie ciekawsko co podejrzliwie.
- Nie myśl tyle. Riktel ma problemy żeby dobrze zapanować nade mną jednym, a co dopiero jakby takich jak ja miał więcej... Może i ktoś postanowił mnie kiedyś podrobić, jednak chyba zbyt dobrze mu to nie poszło i stąd ta pomyłka o mojej śmierci. - tygrysołak pod postacią drowa zaśmiał się lekko. - Szwendałem się trochę po piątym wymiarze, trochę po powierzchni zabawiając sie tamtejszym robactwem... - stwierdził uśmiechając się znacząco.

- Ale powierzchnia zaczęła mi się nudzić więc postanowiłem wpaść z wizytą w starych stronach. - powiedział spokojnie. Nie było powodu aby ujawniać swojego prawdziwego celu, tak więc nie zamierzał tego od tak po prostu rozpowiadać.
- Riktela już nie ma – rechotał. – Po co wróciłeś?
- Zobaczyć czy znajdę tu jakieś przydatne informacje, może nawet i przyłączyć się do tej imprezy, która właśnie się tu zapowiada, kto wie. Sam jeszcze do końca nie wiem, zależy przy czym lepiej można się będzie zabawić. - rzekł ponownie uśmiechając sie szeroko z zadowoleniem jakby nie mógł się doczekać kiedy wreszcie coś zaczęło się dziać co było półprawdą. Z jednej strony korciło go żeby od tak powybijać wszystko co stanie mu na drodze bez zbędnego gadania i pokazać w jak wielkim błędzie są ci, którzy uważali go za martwego. Z drugiej strony wiedział dobrze, że ciche podejście może zakończyć się większym powodzeniem lub przynajmniej doprowadzić go wystarczająco blisko aby mógł dać radę usunąć resztę przeszkód w swoim ulubionym stylu.

- Vizjrei nadal krąży po mieście i twierdzi, że muszę gdzieś tu być bo mój trop jest nadal świeży? - zapytał zastanawiając sie jak długo może zająć jego innemu koledze domyślenie się, że w mieście jednak go nie znajdzie. Mogło to trochę potrwać, gdyż inteligencją on nie grzeszył a posiadał wręcz zbyt dobry węch. Potrafił podążyć nawet kilkuletnim tropem, jednak nie potrafił stwierdzić jak świeży jest to trop. Równie łatwo też było go zmylić. Wystarczyło podać komuś rękę lub go dotknąć a Vizjrei mógł go wziąć za obiekt swoich poszukiwań jeśli poszedł nie w tą stronę co tropiona ofiara.
- Hrrrrh! – „zaśmiał się” tamten. – Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem, ale najwyraźniej powinienem... Ciekawe gdzie się szwendałeś i jak długo. Jak to możliwe, że nic nie wiem o wizycie Diritha? - Ksaar'th wyszczerzył zęby i ofuknął drowiego maga, który wyglądał na równie ogłupiałego, co spanikowanego.
- N-nie miałem pojęcia, że Dirith jest w mieście! – wyjąkał mag, odsuwając się od Ksaar'tha.
- Obyś mówił prawdę! – warknęła chimera. – Zawsze miło widzieć znajomą twarz... – uśmiechnął się dziwnie.
Próbowaliście wyminąć ich „grzecznie i delikatnie”, jak nieszczególnie lubianych kolegów ze szkoły, krótkie cześć i narka. Lekko zaniepokoił cię fakt, że Ksaar'th i mag nie próbowali jakoś szczególnie was zatrzymać. Ksaar'th zadał wprawdzie kilka niewygodnych pytań i wyczekiwał na odpowiedź, stojąc nieruchomo i gapiąc się na ciebie tymi małymi ślepkami, jednak nie zastawił drogi ani tobie [ojojojojoj!] ani Venorikowi. Mag z kolei wyglądał jakby wymyślał skrupulatny plan ewakuacji własnej osoby czy jakby wręcz czekał na to, aż sobie obaj pójdziecie, co nigdy nie jest dobrym sygnałem...

- Heh... pojęcia nie ma, a panikuje jakby jednak o mojej wizycie wiedział. Bo inaczej po co by się cofał jakby nie kłamał. Nie wspominając jąkania się... - spokojnie zaobserwował oddalając się w głąb korytarza jednocześnie próbują zaszczepić w swoim bracie wystarczająco wątpliwości do ukarania maga i pozbycia się w ten sposób niewygodnego świadka, który zaczął kombinować coś podejrzanego. Przy odrobinie szczęścia mag słysząc to zacznie panikować jeszcze bardziej i tylko zapewni sobie koniec. Pewnie pierwsze co by zrobił to doniósł matronie o jego obecności. Dlatego lepiej by było jakby Dirith samemu się nim zajął, jednak mogło to sprowokować Ksaar'tha do walki co mogło rozpętać większą walkę. Nawet jeśli matrona dowiedziałaby się o pobycie tygrysołaka w domu to dawało jeszcze chwilę aby opóźnić walkę i dostać się bliżej celu. Nawet jeśli trzeba będzie zmierzyć się z przygotowanym powitaniem "niespodzianką", którą właśnie brał pod uwagę. Tym bardziej, że ta infiltracja zaczynała iść zbyt łatwo nawet mimo tego spotkania. Nie mniej jednak Dirith brnął dalej zamierzając podejść do problemu tak jak wytrenował go Riktel. Bezpośrednio, stanowczo i tak agresywnie aby nawet najdłuższe przygotowania nie dały rady go powstrzymać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline