Kapłanka pochyliła się nad Astrą i wyszeptała coś do ucha konia, ta zaś zarżała przyjaźnie i potrząsnęła białą grzywą. Luthien spojrzała na uciekającą punę i westchnęła głośno.
-Najwyraźniej zrezygnował z naszej wyprawy... - rzekła. Jej wzrok przeniósł się na Xard'a , który zbliżył się do niej na karym wierzchowcu.
-Niech tylko Jozue się zdecyduje, czy jechać sam czy z Blacker'em i w drogę... A jeżeli napotkamy jakąś gospodę, to mam nadzieję, że zgodzicie się na postój... Wszak podróżować o pustym żołądku nie jest przyjemne... Chyba, że panowie nie zechcą przedłużać, więc posilimy się kiedy rozbijemy obóz... - powiedziała łagodnie.
-Drogi Jozue, choć wiem, że nie będziesz w stanie obciążać konia Blacker'a - oczywiście jeżeli zgodzisz się podróżować na jednym koniu z nim - to ja oferuję także swoją pomoc. Kiedy koń dostojnego rycerza się zmęczy, Astra zgodziła się nieść również ciebie... - dodała po chwili. Przeniosła swój wzrok ponownie na Xard'a i uśmiechnęła się.
-Sądzę, że miło nam ta wyprawa będzie mijać...
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |