Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2007, 00:23   #8
Szusaku
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam wysiadl z tramwaju. Fakt ze byla niedziela sprawil, iz nie musial sie jak zwykle przeciskac przez tlumy ludzi chcacych wsiasc. Denerwowali go glownie, dlatego ze wtedy najczesciej jego papiery ulegaly zgnieceniu w panujacym tloku. Tym razem na szczescie ominela go ta watpliwa przyjemnosc. Planty wygladaly spokojnie i zielono. Pare osob wybralo sie na poranny spacer, ale juz za chwile cale centrum miasta zaludni sie turystami i
mieszkancami speiszacymi gdzies z sobie tylko znanych powodow.

- Wisona pelna para, nie ma na to rady. - pomyslal dziwnie gorzko, nawet wbrew swojemu dobremu nastrojowi. Droga z przystanku do budynku UJ na Golebiej byla krotka, wiec postanowil schowac swoje papiery z powrotem w plecaku. Jeszcze bedzie mial do nich czas zajrzec pozniej. Uwielbial uczelnie w niedziele, co prawda ostanio studia zaoaczne sprawily, ze budynki nie byly tak ciche i puste jak dawniej, ale wciaz to nie to samo co w zwykly dzien. Wszedl i skinal glowa straznikowi, ten znajac go doskonale, usmiechnal sie i rzucil przyjacielsko:

- Jak zawsze w pracy? Nawet w niedziele nie da pan sobie odpoczac panie Adamie?
- Co robic takie zycie.
- odpowiedzial usmiechajac sie rowniez.

Wiedzial ze zdanie ktore powiedzial tylko z pozoru ma jakis glebszy sens, ale dosc szybko nauczyl sie, ze w jakis niemal magiczny sposob zbywalo wszelkie nastepne pytania w 90% przypadkow. A on nie mial czasu na pytania. Zreszta nigdy nie mial czasu. Planowal zapukac do gabinetu Skalskiego, ale stwierdzil ze najpierw musi zrobic kopie notatek.

Wszedl do swojego pokoju na uczelni. W zwykly dzien czasem pojawiali sie tutaj jego koledzy, choc wiekszosc wolala pracowac w domu i na uczelnie przychodzili tylko gdy mieli zajecia ze studentami. On wolal pracowac tutaj. Atmosfera tego miejsca miala dobry wplyw na niego i co najwazniejsze od Biblioteki Jagielloniskiej dzielil go krotki spacer. Wprawdzie ostatnio coraz rzadziej z niej korzystal, ale wciaz mial sentyment do tego miejsca. W koncu tam sie zaczela praca nad jego ksiazka. Ale nie pora na wspominiki. Do 20 malo czasu, a mial jeszcze pare rzeczy na glowie. Wyciagnal klucze z plecaka i otworzyl zamykana szuflade swojego biurka. Mial w niej swoje nieliczne cenne rzeczy. Wyciagnal aprat cyfrowy.

Metodycznie strona po stronie robil zdjecia swoim notatkom. On czlowiek ksiazek i papieru zmienial je w ciagi jedynek i zer. Po obrobce jakims programem do rozpoznawania pisma mozna je bylo drukowac. Gdy skonczyl, wlaczyl starozytny komputer, jaki uczelnia laskawie zakupila za unijne pieniadze. Nie wazne, nie zamierzal przeciez ogladac na nim filmow. Przegral zdjecia na twardy dysk, spakowal a nastepnie przepuscil plik przez prosciutki programik jaki napisal dla niego znajomy. Program zmienial co ktoras jedynke na zero i odwrotnie. Byla to tak prosta idea, ale czynila archiwum nieodczytywalnym, dopoki nie przepusci sie go ponownie przez programik oczywiscie. Tak przygotowane archiwa umiescil na kilku modnych ostanio stronach, gdzie internauci mogli uploadowac dowolne pliki. Byl to raj dla piratow, ale on nie dbal o to. Wazne ze mial kopie zapasowe. Przeslal adresy plikow na skrzynke pocztowa, do ktorej mial dostep jeden jego znajomy. Jak mawial ostatnio (glownie do siebie) , odrobina paranoi jeszcze nikogo nie zabila, za to jej brak...

Zadowolony z siebie Adam usunal wszystkie pliki z komputera, wylaczyl go, wyczysil pamiec aparatu i zamknal go ponowie w szufladzie.

- Pora sprawdzic czy Skalski jest na uczelni. Moze cos wie o tej awanturze. - pomyslal glosno biorac do reki kartke z godzina spotkania. Zszedl pietro nizej pod gabinet profesora i zapukal ...
 
Szusaku jest offline